*kim jesteśmy*

184 12 3
                                    

Czytasz=komentarz/gwiazdka
Bez bety, bo i tak kazałam wam bardzo długo czekać.
Enjoy!
Pp

*Scorpius*

Korytarze są ciche. Pod moją skórą osadzają się kropelki lodu. Boję się, że zacznę drżeć, z każdym stuknięciem butów o posadzkę, zalewa mnie kolejna fala zimna. Wiem, co może się wydarzeć. Świadomość każdej alternatywy, każdego paralernego świata, który tworzy się w mojej głowie, sprawia mi ból. Moją rękę przeszywają setki igiełek. Nie wiem, które cierpienie znaczy dla mnie więcej.
Zatrzymuję się przed kamienną chimerą i po raz kolejny dziękuję sobie, że jestem prefektem naczelnym. Może, gdybym nim nie został, wcale nie poznałbym Rose.
W takim samym stopniu, w jakim mógłbym uznać to zrządzenie losu za przekleństwo, dostrzegam w naszej miłości dar. Nie mam pojęcia, czy dotrwałbym do tego momentu bez kolei wydarzeń, które miały miejsce, odkąd liście zaczęły zmieniać swoje kolory. Zaciskam rękę na małym pudełeczku w kieszeni spodni. Zamykam powieki tak mocno, jakbym mógł w ten sposób wymazać nie tylko czucie, ale też wszystkie złe wybory,
które sprawiły, że potrzebuję dzis lekarstw. Może nie powinienem się obwiniać, bo ludzie wyrządzili mi krzywdę. Niestety zdaję sobie sprawę, że gdybym nie próbował unicestwić cząstki siebie, podpalając swoje zranione przedramię, sytuacja nie byłaby taka poważna.

Nie czas na żałowanie. Nie czas na to, co nie istnieje. Jest tylko rzeczywistość: prawdziwa aż do szpiku kości i nieodwracalna.

To, co się wydarzy wciąż ma znaczenie.

Wyćwiczonym, pośpiesznym ruchem otwieram zatyczkę pudełka i wysypuje na dłoń dwie pastylki. Połykam bez popicia. Ból nie ustępuje, ale świadomość, że będzie trwał krócej, przylepia do mojej twarzy niemrawy uśmiech. Na tyle mogę sobie pozwolić.

Chimera odsłania mi kręcone schody i wchodzę po nich bez zbędnej zwłoki.
Kiedy spogladam w twarz Mcgonnagal, spotykam jej oczy. Teraz już nic nie wydaje mi się proste. Chyba mam wypisane na twarzy wszystkie swoje obawy, bo nie potrafi odnaleść słów, którymi może mnie powitać.
Skoro ona nie potrafi tego zrobić, jakie ja mam szanse?

Ludzie, którzy mówią innym, że mają łatwość wysławiania się, powinni dwa razy się zastanowić.

/A jak nie, to do trzech razy sztuka/

- Pani profesor. Przepraszam, że niepokoję o tak późnej porze,

Kiwa głową, niepewna, co zaraz powiem. Patrzy na szalonego chłopca, ktory może poinformować ja o wszystkim. Spoglada na mnie, jakby już kiedyś coś takiego widziała. Historia zatacza koło. Nie możemy sie z niego wyrwać, nie ma drogi ucieczki.

Jesteśmy zamknięci w pętli mitycznego czasu, który jak zwykle powraca do punktu zero.

- Czy zaistniał jakiś problem, Scorpiusie ?

- Wiem, że nie ma pani podstaw, by mi zaufać...

- Myślę, że jesteś dla siebie zbyt surowy, chłopcze.

- Jestem pewien, że w Zakazanym Lesie jeden z uczniów planuje kolejny atak. Wiem, jak to brzmi.

Podchodzi do mnie, kładąc rękę na swoim sercu. Jakby spodziewała się, że zaraz wyskoczy albo się złamie.

- Kim jest ten uczeń? Skąd to wiesz?

Przełykam ślinę. Mój oddech jest chłodny; oczekuję, że zobaczę jak formuje się w szarą parę w powietrzu.

/Nic takiego się nie dzieje./

- Manipuluje Albusem i Amosem. On...zamienił ich w wilkołaków.

The Next Generation/Scorose- Chasing MiragesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz