*43*

402 29 40
                                    

Wybaczcie, że tak późno, ale trochę zawaliłam...

Dziś mała przerwa od nasze ulubionej parki ^^

Miłego czytania :)

*** 

Określenie jego emocji jako mega wkurw to było zdecydowanie za mało... Jurij był niczym odbezpieczony granat. Nawet Yakov trzymał się na dystans, czekając, aż jego podopieczny sam ochłonie.

Negatywne emocje kumulowały się w nim każdego dnia, kiedy jego telefon uparcie milczał. Nie pamiętał już kiedy ostatnio słyszał głos Beki, a tak kurewsko tęsknił. Jednak duma nie pozwalała mu na ugięcie się i zadzwonienie. Owszem napisał kilka sms-ów, ale nic więcej. Nadal nie potrafił zrozumieć, dlaczego Otabek ot tak przestał się odzywać. No dobra ich ostatnia rozmowa do najprzyjemniejszych nie należała, ale no bez przesady...

Przecież nie byli dla siebie nikim, a Kazach wiedział, jak ciężko pracuje, żeby wygrać Finały Grand Prix, nie mógł ich oddać prosiakowi, który ukradł mu Victora. Plisetsky naiwnie sądził, że jest coś więcej między nimi niż przyjaźń. W końcu jak był w Kazachstanie sporo się między nimi wydarzyło. Może i nie przespali się ze sobą, bo Altin uparcie tego odmawiał, twierdząc, że blondyn jest za młody, oczywiście przy jego wkurwieniu... Ale niewiele brakowało. Byli ze sobą tak blisko, jak tylko się dało bez uprawiania seksu. Wciąż pamiętał każdy dotyk Beki, każdy pocałunek. A może się już nim znudził? Może jednak powinien wymusić na nim oficjalne przyznanie się, że są razem??? A co jeśli na wszystko jest już za późno? Co jeśli stracił nie tylko jedynego przyjaciela, ale i osobę do której żywił głębsze uczucia? A co jeśli to było tylko szczeniackie zauroczenie, które Beka wykorzystał i teraz...

Pokręcił wkurwiony głową, nie chciał i nie mógł sobie teraz pozwolić na chwilę słabości. Trudno Kazach nie chciał go to nie, trudno. Dumny Jurij nie da po sobie znać, że cierpi. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Miał Finały do wygrania. A jak powiedział durnemu Altinowi - jest w stanie poświęcić wszystko byleby wygrać. Przystanął, doznając olśnienia. Oh... tylko tyle urwało się do jego myśli. Podniósł wzrok, zdziwiony otaczającym go hałasem. Już jesteśmy na lotnisku?

- Kyaa patrzcie to drużyna Yakova!!! Jurij!!! Yurachka!!! Miaaaa Możemy sobie zrobić zdjęcie??? Kyaaa jesteś taki uroczy!!! - Rozwrzeszczane dziewczyny przeraziły biednego blondyna, bynajmniej nie chciał mieć z nimi nic wspólnego... Naciągnął bardziej na czoło kaptur bluzy i mruknął:

- Mila ogarnij mój bagaż, ja się zmywam. - Po czym, nie czekając nawet na odpowiedź szybko ulotnił się, wykorzystując zamieszanie na swoją korzyść. Już po kilku minutach lawirowania między tłumem stał zupełnie sam na zewnątrz...

No właśnie sam... Smutek uderzył go z siłą młota pneumatycznego. Teraz już nie ma nawet przyjaciela. Wszyscy go opuszczają. Czy taka jest cena sławy i wygranej w Finałach Grand Prix? Przydomek Lodowego Tygrysa znaczył coś więcej? Czy to dlatego Victor zawsze był sam? Czy naprawdę musi poświęcić wszystko? Czy będzie w stanie to zrobić? Czy będzie w stanie zrezygnować z Altina? W jego oku zakręciła się łza, a co jeśli już było za późno i to Beka zrezygnował z niego? Czuł się tak cholernie zagubiony. Przed totalną rozsypką uratował go ciepły głos dziadka, no tak dziadek to jedyna osoba na tym globie, kochająca go bezinteresownie... Pochłonięty żalem utraty przyjaciela zapomniał o jedynej mu bliskiej osobie, która mimo odległości ich dzielącej zawsze była i wspierała. Nie zważając na nic, ruszył biegiem przed siebie, wpadając w ciepłe ramiona starszego mężczyzny. Tak bardzo za nim tęsknił. Tak bardzo mu go brakowało. Czuł, jak po jego policzkach mimowolnie płyną łzy, ukrył więc twarz w grubej kurtce dziadka i trwali tak dopóki się nie uspokoił.

Make me feel something  //Victuuri\\Where stories live. Discover now