27.

19 0 0
                                    

JESS POV:

Stoję na placu zabaw w miejskim parku i spoglądam na małą siebie i mamę, która siedzi na ławce, a obok niej jakaś kobieta.

- Jess, idź się bawić. W piaskownicy jest Ethan. Idź nie bój się. - mówi mama, a malutka ja ruszam niepewnie w stronę brata i jego kolegów. Siadam na drewnianej konstrukcji obok dziewczynki z mocno kręconymi włosami, która lepi babki z piasku. 

- Cześć jestem Jessica, a ty? - pytam jej, a ona spogląda na mnie swoimi mocno niebieskimi oczami i zaciąga mocniej rękawy bluzeczki.

- Cześć, ja jestem Aurora. - odpowiada dosyć cicho. Spogląda na chłopczyka bardzo podobnego do siebie. Do mały Robert. Są identyczni. Obok niego jest Ethan, Gregor i Harry. 

- To twój brat?

- Tak. Ma na imię Robert, a ty masz rodzeństwo? - zadaje mi pytanie maleńka Auri odgarniając włosy na bok. 

- Mam, To Ethan, ten obok twojego brata. - wskazuje jej na Ethana, który w tym momencie podłożył nogę Gregorowi przez co chłopczyk się wywrócił. Pięcioletnia Auri wybiega z piaskownicy. 

- Co robisz!? Tak się nie bawi! - krzyczy dziewczynka i piorunuje wzrokiem mojego brata, który odsuwa się od niej jakby się bał. 

- To tylko wygłupy. - odpowiada Ethan, do którego i ja podchodzę i pytam dlaczego to zrobił.

- Nie krzywdzi się innych dla wygłupów. - mówi Auri i pomaga Gregorowi się podnieść. Chłopak nawet na nią nie spogląda, ucieka na boisko, a za nim biegnie reszta. 

Nagle obraz się zmienia. Stoję w budynku szkoły podstawowej. Na krzesełkach obok gabinetu Pani Dyrektor siedzi Ethan z tatą.

- Zapraszam Pana i ciebie Ethan też. - wchodzą do środka na prośbę wraz z Panią Chavez, a ja za nimi. Siadają na przeciwko kobiety. Ethan ma siniaki na twarzy, ale nie ugięcie patrzy w stronę Dyrektor. Tata jest cały czerwony z wściekłości. Widzę jak jego żyły na szyi pulsują. 

- Ethan opowiedz tacie co dzisiaj zrobiłeś. - kobieta w czarnej marynarce krzyżuje ręce i spogląda na chłopca.

- Pobiłem się z Harrym. - odpowiada bez zająknięcia.

- Dlaczego? - dopytuje kobieta. 

- Bo obraził Jess. i dostał za swoje. - ojciec nie dokańcza rozmowy i wyciąga go z gabinetu. Biegnę za nimi jak wsiadają do samochodu i zaczynają się krzyki.

- Ty ośle! Jak mogłeś się bić w szkole, bo ktoś obraził twoją łajzowatą siostrę! Jesteście siebie warci. Nic nie osiągnięcie w życiu. 

Znowu obraz się zmienia. Widzę jak mama zmywa naczynia, a siedzę przy kuchennym stole i pije herbatę. Spoglądam na kalendarz. 11 marca 2013 roku. Szybko przerzucam wzrok na zegar. 17:53. 

To się za chwilę wydarzy. Za pół godziny zadzwoni do Ethana Gregor z wiadomością, że o osiemnastej Aurora, Robert i ich mama mieli wypadek. Tata Gregora będzie na miejscu i będzie widział ciało Pani Catherine. 

A ja siedzę i rozmawiam z mamą o niczym. Ojca nie ma, bo jest w pracy, którą sobie znalazł w zakładzie stolarskim. 

Obraz znika i pojawia się nowy. Jestem w swoim pokoju. Siedzę na łóżku i oglądam "13 powodów". Jestem tylko ja i dziadek, któremu zrobiłam kolację i pomogłam załączyć telewizor na dole. Zakładam słuchawki i załączam kolejny odcinek. W domu panuje cisza. Ethan jest u Gregora, a mama z Casperem na zakupach. Dziadek pewnie zasnął. Widzę swoje skupienie na odcinku. Nagle drzwi z hukiem się otwierają, a do środka wchodzi ojciec. Rzucam laptopem na bok z przerażenia. 

- Co tu robisz!? - krzyczę, a on się zbliża. Rzucam się na niego, ale to nic nie daje, bo jestem tylko w tym śnie jak ducha. Chce, żeby się to skończyło. Chce wyjść. 

Zamykam oczy i mocno je zaciskam.

Panuje cisza. Otwieram je powoli. 

W tym momencie ojciec naciska spust, a kula dosięga Ethana. 

Zaczynam krzyczeć. 

- Jess! Obudź się! Panie doktorze pomocy! - słyszę jakieś głosy, jakby echo w mojej głowie. 

Znów wszystko znika. 

AURORA POV:

Siedzę przy szpitalnym łóżku Jess, która już od dwóch dni jest w śpiączce. Modlę się, żeby się obudziła, ale to chyba nie działa. Jestem bliska łez. Przed oczami przemykają mi wszystkie nasze wspólne chwile. Dzień, w którym się poznałyśmy, zabawy w podstawówce, imprezy, nasze błędy i sukcesy. Jess zaczyna się poruszać. Biorę to za dobry znak. 

- NIE!!!! Zostw go! - zaczyna krzyczeć przez sen, a ja nie wiem co się dzieje. Jej ciśnienie wzrasta. Jess miota się po całym łożku i wyrywa wenflon z zgięcia nadgarstka. 

- Jess! Obudź się! Panie doktorze pomocy! - wybiegam na korytarz i dalej wołam o pomoc. Do sali wbiegają pielęgniarki, a za nimi lekarz.

- Co się stało? - pyta szybko.

- Nie wiem. Siedziałam przy niej gdy zaczęła krzyczeć i rzucać się po łóżku. - odpowiadam. Mężczyzna wraca do sali zamykając przed mną drzwi. 

***

Chodzę w kółko po korytarzu. Gregor jest z mną. Opuścił trening. Robert na niego poszedł, ale obiecał, że wróci po nim. 

- Usiądź kochanie. To jej nie pomoże. - mówi gdy go mijam. 

- Siedzenie też. - chwyta mnie za nadgarstek, wstaje i przyciąga mnie do siebie mocno przytulając. 

- Nie męcz się tak. Przyjdzie lekarz i wszystko nam powie. - poddaje się kiedy całuje mnie w czoło i siadam obok niego. 

*** 

Mija godzina gdy pojawia się doktor, który prowadzi Jess. Wstaje szybko z krzesełka. Przed moimi oczami robi się ciemno, a w mojej głowie zaczyna się kręcić. Gregor zauważa i szybko mnie łapie. 

- Ej, wszystko w porządku?  - pyta gdy znowu siadam. 

- Tak, tak. 

- Dobrze się Pani czuję? - lekarz również zauważył co się stało.

- Oczywiście, zakręciło mi się tylko w głowie. - odpowiadam. 

- Dobrze. Z waszą przyjaciółką wszystko już w porządku. Najprawdopodobniej tylko jej się coś śniło stąd ta reakcja. To bardzo częste przy wstrząsach. Mózg próbuje przywołać wspomnienia. To musiało być niezbyt miłe skoro tak zareagowała. 

Dziękujemy mu za informacje i wracamy na swoje miejsca. 

- Auri dobrze się czujesz? - Gregor wraca do sytuacji sprzed chwili. Widzę zmartwienie na jego twarzy. Nie mam zamiaru go okłamywać.

- Nie. Jak wstawałam to zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jest mi dziwnie słabo.

- Chodź. Zawiozę cię do domu. - wstaje i wyciąga kluczyki do samochodu z kieszeni. 

- Ale... 

- Nie ma żadnego ale, wystarczy mi, że oni są w szpitalu. 

Nic więcej nie mówię i trzymając się za ręce wychodzimy z budynku. 

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now