26.

23 0 0
                                    

ETHAN POV:

W garażu u Gregora jest jak zawsze gorąco. Chłopaki grają w bilard, a ja siedzę na kanapie i dopijam piwo. Jebany poniedziałek. Lucas, brat Grega jak zawsze ogrywa Roberta, a ten jedynie oddaje kij ojcu chłopaków i siada obok mnie. 

- Oj, chłopcy widzę, że macie dzisiaj ciężki dzień. - Mówi Pan Shirley. 

- Całe życie. - odpowiada Robert biorąc łyk piwa i pustym spojrzeniem spogląda przed siebie. 

- Ej mulicie i to strasznie. - Gregor wraca do nas. Ten to ma szczęście, udało mu się być z dziewczyną, która podobała mu się od paru lat. Duszkiem wypijam piwo i odkładam butelkę.

- A jak tam? Studia wybrane? - Pan Paul zadaje pytanie z uśmiechem na twarzy. 

- Ja marynarka. - Robert również się uśmiecha. 

- Twój tata musi być z siostrą dumni. 

- Tata tak, Auri jeszcze nie wie. I na razie niech tak zostanie. 

- A ty Ethan? - zwraca się do mnie. 

- Ja wybieram zwykłą służbę w siłach lądowych. 

- Ciebie synu nawet nie pytam, bo wiem.

- Dzięki tato.  

- Ej, mama woła wszystkich na kolacje! - Lucas wraca do garażu. Na początku z Robertem chcemy odmówić, ale Pan Paul i Gregor są nieugięci. Razem z całą ich rodzinką siadamy do stołu. Pani Angelika przygotowała dla nas zapiekankę makaronową.

- Mam nadzieję, że wam smakuje chłopaki. - uśmiecha się szeroko kobieta. My jedynie kiwamy głowami z zachwytu. 

***

- Ja spadam Gregor. Trzymaj się chłopie. DO WIDZENIA I DOBRANOC! - żegnam się z kumplem i krzyczę, aby pożegnać się z jego rodzicami.

- CZEŚĆ ETHAN! - odkrzykuje jego tata. Od jego domu mam zaledwie jakieś dwie ulice więc idę pieszo. Dookoła panuje cisza, która budzi moje myśli. 

Susanne. 

Dlaczego odwołała to spotkanie? Czemu się tu przeprowadziła? Co ukrywa? 

Jestem na przeciwko domu i widzę, że w większości pomieszczeń jest zaświecone światło. To dosyć dziwne, bo mama dba, żeby było zgaszone. Spoglądam w okno pokoju mojej siostry i przeraża mnie to co widzę. Jess przed kimś ucieka. Słyszę stłumiony krzyk. Wbiegam do domu. Drzwi z trudem się otwierają przez szafkę na buty. W kuchni na podłodze leży dziadek. 

- Dziadku! Dziadku obudź się proszę! - krzyczę i nim potrząsam. Jest nieprzytomny, ale wyczuwam tętno. Wyciągam telefon i wzywam pogotowie. Gdy się rozłączam układam dziadka w pozycji bezpiecznej i idę w głąb domu. Wszystko jest porozrzucane. Wchodzę szybko na górę i do pokoju Jess. Moją siostrę za włosy trzyma ten zwyrodnialec. 

- Zostaw ją. - mówię i w tym momencie ojciec się odwraca w moją stronę z tym swoim obrzydliwym uśmiechem na twarzy. 

- No proszę, proszę. Jesteś, a ta suka Jess mówiła, że cię nie ma. - odrzuca Jess, a ona z piskiem upada na podłogę. 

- Ty skurwysynie. - próbuje się dostać do niej, żeby jej pomóc, ale on blokuje mi drogę. I zaczyna okładać mnie pięściami. 

- No! Bij się! Do wojska chcesz iść, a bić się nie umiesz!? - zaczynam okładać go pięściami z całych sił. On oddaje mi sierpowym w potylicę i czuje lekkie zawroty głowy. Tracę na chwilę  równowagę. Uderzam go w brzuch, lec on omija mój cios i uderza mnie w brodę, a potem chwyta za lewą dłoń i wykręca ją do granic możliwości. Uderza mnie kilka razy w twarz i  popycha na szafę, wpadam do środka przez wyłamane drzwi. Widzę jak ojciec wyciąga pistolet zza paska i zaczyna celować w mnie. Czuję krew w ustach. W myślach przelatuje mi całe życie. Spoglądam mu prosto w oczy. Naciska spust. 

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now