20.

19 1 0
                                    

JESS POV:

Środa. Jak ja kurwa nie lubię środy. Niby środek tygodnia i lepsze to niż poniedziałek, ale nie jest to piątek. Przeciskam się przez ten tłum. Przez ostatnie dwa dni nie dało się znieść Auri, która jest podjarana Gregorem. Na szczęście pogodziłyśmy się z Ianem chociaż nadal czuć ten dystans między nami. Wchodzę do łazienki na pierwszym piętrze, aby umyć ręce po chemii. 

- Dorwę tą małą kurwę. Zabrała mi Gregora to zemszczę się na niej. - znajomy głos słyszę z jednej z kabin. Nie puszczam wody i staję w bezruchu, bo chyba nie słyszały mnie jak wchodziłam.

- Jak? Dobrze wiedziałaś, że on cię nie chce Cecil. 

- Ta idiotka zobaczy co to zemsta. Pobawię się jej braciszkiem. 

- Jesteś jebnięta. - nie wytrzymuje i w końcu się odzywam. W filmach zawsze laski wybiegały z tego kibla i leciały do przyjaciółki, żeby jej powiedzieć co słyszały, ale sorry ja do takich nie należę. Zaczynam myć ręce i patrzę w lustro. Z ostatniej kabiny wychyla się Cecil i Phoebe. Obie są zaskoczone moim widokiem. One serio mózgów nie mają. Kurwa, żeby o takich rzeczach gadać w szkolnej toalecie gdzie może wejść każdy to szczyt debilizmu. 

- Jeszcze ciebie tutaj żmijo brakowało. - syczy Cecil i zaczyna energicznie iść w moją stronę. Zanim ten blond goryl coś zrobi ja blokuje strumień wody spod kranu, który pod wpływem ciśnienia zaczyna tryskać, a ja nakierowuje całą siłę na jej twarz. 

- AAA! - krzyczy, a ja z uśmiechem na twarzy zamykam dopływ wody. Phoebe stoi jak słup soli. Spoglądam na nią z wyższością. Podchodzi do Cecil i próbuje jej pomóc.

- No. Masz nauczkę. Obie macie. Spróbuj zranić Auri, Roberta, Gregora, albo kogokolwiek z moich znajomych, a obiecuję, że wyrwę ci te blond kłaki i wsadzę je tobie - wskazuje na Phoebe. - prosto w gardło. Miłego dnia. - uśmiecham się w swój typowy sposób. Mogą nawet iść do dyrektora z tym, mam wyjebane. Nie pozwolę krzywdzić moich znajomych przez jakąś pustą lalę, która od Gregora oczekiwała tylko dobrego numerku w jego samochodzie. Idę w stronę sali od angielskiego. Korytarz już jest prawie pusty, a dyżur pełni na nim Dorian. Staram się przejść obok niego obojętnie, ale nie potrafię oderwać od niego wzroku. Przez to wpadam na jakiegoś chłopaka i ląduje na tyłku. Pomaga mi on wstać i przepraszamy się nawzajem. Dorian jednak zauważył całą sytuacje.

- Co ty chłopcze chodzić nie umiesz? - podchodzi do nas, a ja widzę gniew w jego oczach. Jestem zdziwiona jego zachowaniem.

- Umiem, ale jakoś się oboje zagapiliśmy chyba. - odpowiada, a ja nie mogę uwierzyć jak bardzo on jest zły na tego biednego ucznia.

- Dokładnie Panie Harper. Oboje się zagapiliśmy. - próbuje ratować sytuację. Dorian ma wyraz twarzy jakby próbował zabić tego chłopaka. 

- Przepraszam jeszcze raz. - zwraca się do mnie i podaje mi rękę co chyba jeszcze bardziej denerwuje Doriana. Podaje mu rękę na zgodę, a na Doriana spoglądam z równie dużym gniewem i pytaniem "Co ty robisz baranie?". On jedynie każe temu uczniowi wracać do klasy, a mnie wymija i w dodatku uderza z ramienia. 

- Auć. - syczę z bólu. Na korytarzu nie ma nikogo i w sumie się cieszę, że nikt tego nie widział i staliśmy też w takim miejscu, że kamera łapie tylko tego ucznia. Tylko do jasnej cholery co odjebało Dorianowi? 

Uświadamiam sobie, że jest już po dzwonku więc szybko biegnę do klasy. Wchodząc do klasy przepraszam Panią Drew, która jedynie się uśmiecha i mówi, że nic się nie stało, bo i tak kończymy film. Zajmuje swoje miejsce koło Auri, która jak zaczarowana wbija wzrok z Petera z swojego ukochanego filmu.

- Co się stało? - pyta i na chwilę odrywa się od ośliniania ławki. 

- Opowiem ci jak będziemy same. - odpowiadam jej, a ona kiwa głową. 

***

AURORA POV:

Wchodząc na stołówkę poczułam zapach naleśników. Razem z Jess wzięłyśmy chyba z pięć pysznych placków z sosem czekoladowym i malinowym. Zajęłyśmy swój stolik. Usiadł z nami też Ian, którego przeprosiłam za to co zrobiłam. Obie mu wytłumaczyłyśmy jaka byłam kiedyś i, że czasami mam przebłyski swojego "ja". Chyba nadal tego nie ogarnia, ale da radę.

- No to co się stało? - pytam biorąc łyk soku wiśniowego. 

- Byłam po chemii umyć ręce i te dwie idiotki, czytaj Phoebe i Cecil, mówiły o tobie. - Jess szepce, aby nikt nas nie słyszał. 

- W sensie? 

- Cecil chce się zemścić za odbicie jej Gregora. 

- Ale ja z nim nie chodzę.

- Jeszcze, a ona ma o to ból dupy, bo jesteś lepsza od niej, ale nie bój się. Dałam jej nauczkę oblewając ją wodą. - uśmiech Jess wyraża wszystko. Zbijamy piątkę. Ian zaczyna nawijać o projekcie na biologię, a ja zaczynam zajadać się naleśnikami. Spoglądam na drzwi wejściowe stołówki i widzę jak cała paczka naszych braci właśnie wkracza do środka. Za nimi jak ogon ciągną się te trzy idiotki. Widzę, że Gregor rozgląda się po sali, a gdy mnie zauważa postanawia z nami usiąść. To samo robi reszta. Przy stoliku już jest dosyć ciasno, ale miejsce dla jednej osoby by się jeszcze znalazło. Gregor siada obok mnie i promiennie się do mnie uśmiecha dając mi lekkiego buziaka w policzek. My już chodzimy, czy nie? Sama nie wiem, ale czasami zachowujemy się jak para.

- Ej, mieliśmy usiąść przy naszym stoliku. - Megan i jej piskliwy głosik podnosi mi lekko ciśnienie, ale zamiast to pokazać jedynie się uśmiecham. Jess jednak reaguje odwrotnie niż ja.

- Nikt Ci nie broni sobie tam usiąść. - ona i jej dwa przydupasy robią obrażoną minę i siadają przy wcześniej wspomnianym miejscu. Przyglądam się Cecil i widzę, że jej makeup dzisiaj naprawdę miał spotkanie z Jess. Harry również siada z nimi. 

- Chociaż więcej miejsca jest. - komentuje wszystko Ethan i wciska sobie garść frytek do buzi. Na telefon Iana przychodzi powiadomienie, które oznacza jedno. Nowy post Plotkary. 

- Uhuhuhuhuhu. No nieźle. - mówi chłopak i wszyscy zaglądamy w jego telefon. Na ekranie widać moje i Gregora zdjęcie z wczorajszego dnia kiedy rozmawialiśmy na korytarzu, a on bawił się kosmykiem moich włosów. Tytuł artykułu to "Czyżby Shirley i Elev zostaną parą królewską studniówki? Czas zacząć głosowanie!".

O dziwo oboje wybuchamy śmiechem. My parą królewską? To są jakieś żarty. 


Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now