15.

28 2 0
                                    

W markecie kupiliśmy pianki i herbatniki czekoladowe. Robert można powiedzieć, że pożyczył parę butelek piwa z imprezy u Tiny. 

- Sprawdziłeś, czy masz te koce i rozpałkę? - zapytałam Gregora gdy dojeżdżaliśmy na miejsce. 

- Spokojnie są. - uśmiechnął się nie odrywając wzroku od drogi.  W tym czasie sprawdziłam swój telefon. Nie miałam żadnego nieodebranego połączenia, ani wiadomości. Schowałam urządzenie z powrotem do płaszcza w momencie kiedy parkowaliśmy.

Wysiadając z samochodu poczułam uderzenie zimna wprost z nad rzeki Ohio. Gregor otworzył bagażnik, z którego wyjął dwie maty do siedzenia nad brzegiem, trzy koce i nie dużą butelkę, która była do połowy pełna. 

- Mamy wszystko. - powiedział z uśmiechem chłopak i zamknął auto. Nie daleko od parkingu znajduje się miejsce gdzie wolno palić ogniska. Rozłożyliśmy tam maty. Cała trójka postanowiła znaleźć trochę suchych gałęzi. Zajęło im to około dwudziestu minut. Ja w tym czasie znalazłam odpowiednie patyki, aby dało się na nich piec.  

- Ułóż je w stożek. - Robert jak zawsze wszystkim kieruje. Przyglądam się własnemu bratu kiedy ten kieruję kumplami. Wysoki, szczupły, twarz lekko trójkątna i krótkie, brązowe, kręcone włosy. Tak go można opisać na pierwszy rzut oka. Mało kto widzi więcej. 

- Przykryj się kocem Auri. - rozkazuje mi widząc jak z zimna próbuje pocierać ramiona, aby choć trochę je rozgrzać.

- Dobrze. - sięgam po jeden z nich. Jest fioletowy jak śliwki. Opatulam się nim. Ognisko zostało rozpalone więc przybliżam się do niego i wyciągam zmarznięte dłonie w stronę źródła ciepła. Po resztę kocy sięga Harry zabierając jeden dla siebie i Roberta. Jedynie Gregora nie ma nic, aby zyskać ciepło.

- Chodź. - patrzę na niego i daję połowę swojego koca. Na nieszczęście jest on dosyć mały więc musi się do mnie maksymalnie zbliżyć, abyśmy oboje mogli mieć chociaż jego połowę. 

- Czekaj mam pomysł. - chyba nie jest mu zbyt wygodnie w tej pozycji i robi coś przez co momentalnie moje oczy robią się wielkości talerzy. Chłopak zabiera koc i siada za mną. Ja siedzę między jego nogami. Zarzuca sobie koc na plecy dzięki czemu okrywa mnie i siebie kocem. Harry ciągle spogląda na reklamówkę z piankami tak jakby to co właśnie zrobił jego przyjaciel go nie interesowało w najmniejszym stopniu. Robert natomiast bacznie się nam przygląda, ale mimika jego twarzy jest obojętna. Nie wiem, czy się mam cieszyć, czy uciekać. - Tak cieplej. - mówi Gregor wprost do mojego ucha, a ja mam ochotę jednocześnie zapaść się pod ziemię i wybuchnąć z radości. 

- Jemy te pianki kochasie? - zwraca się Harry w naszą stronę. On i Robert wybuchają śmiechem. Nie rozumiem tego. Gregor też się śmieje, a ja nie mam zielonego pojęcia co z nimi jest nie tak.

-Jemy. - odpowiadam i przestaje zwracać na nich uwagę. 

***

ETHAN POV:

Wychodząc spod prysznica miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zignorowałem to i skierowałem się do swojego pokoju. Na łóżku siedział Casper, który był przytulony do swojego pluszowego misia, któremu dał na imię Ekler. Usiadłem obok niego i przytuliłem go. 

- Co się stało szkrabie? - zapytałem.

- Tata to potwór. Śnił mi się w koszmarku. Miał takie wielkie ocy i rogi! - mówił niewyraźnie jak na trzylatka. Wiedziałem jednak, że się boi. To co widział ostatnio nie miało prawa się zdarzyć.

- Posłuchaj. Tata nie jest potworem, ale jest dla nas niedobry, dlatego odszedł. - tłumaczę tak, aby zrozumiał, ale nie wiem, czy da radę.

- A to nie to samo? W bajeckach zawsze złe są potwory. - mówi, a jego ciemne oczy wpatrują się we mnie szukając nadziei, że ten sen mu się już nie przyśni.

- Ehhh... Oglądniemy sobie coś? - nie umiem mu odpowiedzieć, bo wiem, że ma rację. W prawdziwym życiu też tak jest niestety. Mały jedynie kiwa głową, a ja włączam telewizor i podłączam do niego swój laptop. Wybieram jego ulubioną bajkę, czyli "Auta". Za nim film się zacznie przykrywam go kocem i sadzam wygodniej na łóżku. Wiem, że zaśnie w połowie. 

***

Zaledwie minęło dwadzieścia minut, a Casper już zasnął. Zanoszę go do jego niewielkiego pokoju i kładę do łóżka. Mocno przytula swojego pluszaka. Zostawiam zapaloną nocną lampkę , tak na wszelki wypadek jakby się obudził. Wracam do siebie i sam postanawiam zasnąć. Dochodzi dwudziesta druga. Robert i Harry pewnie już piją na całego i kłócą się, który powinien zagadać do Juliette z 3 A. Pewnie zrobi to Harry. Robert nie ma na tyle odwagi, chociaż to dzięki Juliette wyrwał się z tego całego popapranego związku z Phoebe. Gregor znając życie próbuje podrywać Aurorę, ale znając go to boi się jej dotknąć. Też bym się bał. Auri jest ładna, ale jej oczy są przerażające, ale jednocześnie urzekające. Dziwię się jemu, że od tylu lat buja się w młodszej siostrze swojego kumpla i dopiero kończąc liceum postanowił coś z tym zrobić. Kiedyś coś próbował z Tiffany, ale ona nie była dla niego. Tak jak dla mnie Megan. Ehh.... Byliśmy z sobą dwa lata. Zacząłem się z nią umawiać kiedy oboje zaczęliśmy szkołę średnią. Na początku było cudownie, ale tylko na początku. Później zaczęły się sceny zazdrości na każdej imprezie, w szkole. Nie zdradziłem jej. Za bardzo ją kochałem. Ona mnie jednak nie. Puściła się, a jej wytłumaczeniem było "Ty tak nie potrafisz jak on".  Ja nie mam szczęścia w miłości. 

Zasypiam na szczęście szybko, ale nie na długo. Budzę się po półtorej godziny cały mokry od potu. Mój sen nie mógł być rzeczywisty. Zaczynam pocierać swoją twarz dłoniami i parę razy się w nią uderzam, aby się dobudzić i przeanalizować to co widziałem. Byłem nad Ohio. Lato, tak było lato. Siedzieliśmy na plaży. Ja, Jess, Robert, Harry, Gregor i Aurora. Świętowaliśmy koniec liceum. Aurora zapytała się co chcemy robić dalej. Pierwszy odezwał się Gregor mówiąc, że on idzie do wojska służyć w lotnictwie, że chce być pilotem. Po nim mówi Robert coś o dostaniu się do Marines. Harry powiedział, że on do wojska się nie pcha i idzie na medycynę. Wszyscy po jego słowach patrzą na mnie. Oznajmiam, że ja idę do zwykłej armii. Nagle oni znikają, rozmywają się. Na ich miejsce pojawia się mój ojciec. "Nie nadajesz się na żołnierza ty skurwysynie." mówi z morderczym wyrazem twarzy. Nie mogę się ruszyć, a on mnie ciągnie prosto do rzeki. Wrzuca mnie do lodowatej wody, a ja tylko czuję jak przestaję oddychać. Tonę. 

Reszta nocy jest ciężka. Czuję się tak jakby coś właśnie mnie próbowało zabić i czekało na odpowiedni moment, aby wbić mi nóż w plecy. Postanawiam jednak nie dać się zniszczyć temu czemuś i oczyszczam swoje myśli. Powtarzam w myślach, że może i nie będę jednym i z najlepszych żołnierzy, ale będę służyć dla kraju jak najlepiej. Zasypiam dosyć późno z nadzieją, że już nic takiego mi się nie przyśni.

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now