12.

35 2 0
                                    

Piątek. Już jest piątek. Uświadamiam sobie to zakładając strój na zajęcia z wfu. Ostatnia lekcja i weekend. Jess już od dobrych trzech minut stoi nad mną i pośpiesza każdy możliwy mój ruch. Dziewczyna jest zniecierpliwiona z każdą setną sekundy. Nigdy jej się tak na wf nie śpieszyło.

- Jak tam Ethan i dziadek po wczorajszym meczu? - zadaję jej pierwsze, lepsze pytanie, aby na minutkę zatrzymać jej pośpiech.

- Dziadek był zadowolony, że wygrali tak dużą różnicą. Stwierdził, że Ethan musi zmienić pozycję na atak na prawym skrzydle, bo średnio sobie radzi na lewym. 

- To super. - podnoszę się z ławeczki. Jess już jest przy drzwiach wyjściowych. Większość dziewcząt nawet nie zdążyła wejść do środka, a my już jesteśmy gotowe.

Po lepszym przestudiowaniu swojego planu zajęć na lekcji matematyki, zauważyłam, że od nowego miesiąca przydzielona nam została klasa Roberta. W Wrześniu miałyśmy wf w jednej sal gdzie znajdował się rzutnik, bo nie było żadnego nauczyciela od wychowania fizycznego. Dla tego nie wiedziałam, że te zajęcia mam z klasą 3 B. Dyrektora zatrudniła dopiero w tym tygodniu Pana Harpera i Panią Smith. Nam przypadł Pan Harper. Wiele dziewczyn nie narzekało, a wręcz z tego zachwytu nad przystojnym nauczycielem chciało składać ofiary całopalne dla Pani Coleman za zatrudnienie tego "boga seksu". O dziwo jestem chyba z niewielu, której jest obojętny. Zdaję sobie sprawę, że moja przyjaciółka ma na jego widok miękkie nogi, ale na mnie żaden facet nie robi wrażenia. No praktycznie żaden. Jedynym, którego mogę oglądać godzinami jest Gregor Shirley. Zbudowany jak dla mnie jak prawdziwy grecki bóg. Jakby był synem samego Posejdona. 

- O matko. - Jess siada na jednej z ławek umieszczonych pod ścianą i przygląda się chłopcom z trzeciej klasy, którzy właśnie wykonują razem z Panem Harperem. Właśnie wykonują serię przysiadów. Nie mam zielonego pojęcia jak oni tak szybko się przebierają. Wzrokiem szukam Gregora. Jednak nagle czuję, że moja blizna zaczyna piec. Mój wzrok kieruję się na Harrego i się nie mylę. To on mnie obserwuję. Robią gniewną minę i nie spuszczam z niego spojrzenia. Chłopak po czasie odwraca wzrok, zrobił się dziwnie blady. 

-Jess co jest z mną nie tak? - jeszcze żadna dziewczyna prócz nas dwóch nie opuściła szatni.

- W sensie?

- Czemu zawsze gdy się komuś patrzę w oczy ten ktoś odwraca swój wzrok?

- Bo masz przerażający kolor oczu. Ty i Robert. Macie lodowato niebieskie tęczówki, które najbardziej są przerażające gdy jesteś zła, zdenerwowana lub wkurwiona. Jakby to opisać.... Hmm... To jest tak jakby stać na samym dziobie Titanica i nagle ujrzeć górę lodową, która znajduje się zaledwie dwa metry od ciebie. 

- Oh...

Na sali pojawia się już większość uczennic. Jess jest coraz bardziej ciekawa tego co nam zada nauczyciel. Po chwili pojawia się cała klasa. 

- Dobrze. Dziewczęta dołączcie na środku do chłopaków. - Jess jak zaczarowana wykonuje polecenie nauczyciela. Ja z mniejszym entuzjazmem staję obok przyjaciółki. Pan Harper znika w pokoju wychowawców, za pewne po dziennik. Nagle czuję jak ktoś kładzie swoją brodę na mojej głowie. Odwracam się i widzę uśmiechniętego Gregora, który góruję nad mną o jakieś dobre dziesięć centymetrów. 

- Co ty robisz? - pytam i czuję jak moje policzki zaczynają się czerwienić.

- Nic szczególnego. Boisz się mnie? - wzrusza ramionami, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy.

- Nie. - postanawiam to wykorzystać, że nauczyciel się jeszcze nie pojawił i spoglądam prosto w oczy chłopaka. Jestem ciekawa, czy to co powiedziała mi Jess jest prawdą. O dziwo on wytrzymuję moje spojrzenie i sam zaczyna intensywnie wpatrywać się w moje. Jego oczy mienią się na zielono i brązowo. 

- No to co? Biegamy! - z dość dziwnego transu wyrywa nas Pan Harper, który daje nam polecenie zrobienia sześciu kółek wokół sali. Jess biegnie praktycznie na samym początku pomiędzy naszymi braćmi. Ja wlokę się gdzieś w połowie.

- Ładnie dziś wyglądasz. - dopiero teraz zauważyłam, że on biegnie obok mnie. 

- Dziękuję. - dukam. - Nie powinieneś biegnąć na początku? Przecież to uwielbiasz. - jestem zdziwiona, że ze mną rozmawia. Bardzo rzadko to robi. I to jeszcze na wfie, na którym zawsze jest w pełni skupiony. 

- Czasami warto dać szansę innym. Jess sobie dobrze radzi. 

- Nie zaprzeczę. 

- Idziesz dzisiaj na imprezę do Tiny? - pyta po krótkiej ciszy.

- Nie jestem zaproszona, więc nie. - odpowiadam i zagryzam mimowolnie swoją dolną wargę z zażenowania.

- To już idziesz. 

- Jak to? - pytam zaskoczona. 

- Ze mną. O ile chcesz...

- Jasne. - uśmiecham się, a chłopak w seksowny sposób odwzajemnia uśmiech i puszcza mi oczko. 

***

JESS POV:

Ta cholerna lekcja dobiega końca. Pan Harper nawet nie zwrócił na mnie jebanej uwagi. Starałam się robić wszystko jak najseksowniej i najlepiej, ale ten dziad nie raczył obdarzyć mnie zwykłym, krótkim spojrzeniem! Jedyne co było jakimś tam pocieszającym aspektem tech zajęć to to, że Harry poślizgnął się na własnej sznurówce i Auri została zaproszona przez Gregora na domówkę do jakiejś tam Tiny. 

Siedziałam sama w prawie pustej szatni. Aurora wyszła już dawno, bo autobus dzisiaj jej szybciej odjeżdżał. Ja musiałam jeszcze czekać godzinę na Ethana, który miał jeszcze jedną godzinę z Harperem. Postanowiłam nie siedzieć na ławkach na sali. W dupie go już mam. Jak nie mógł nawet na mnie spojrzeć!? Zabieram swoją torbę i wychodzę z pomieszczenia. Jest całkowicie pusto. Nie ma nawet nigdzie klasy mojego brata. 

- Mogę prosić panienkę do gabinetu? - przed mną wyrasta nie kto inny, a Dorian Adam Harper w własnym wcieleniu.

- Nie wie Pan gdzie znajduję się klasa mojego brata? To 3 B. - pytam i kieruję się za nauczycielem do jego prywatnego gabinetu w tym samym korytarzu. 

- Chłopcy wyszli na szkolne boisko do piłki nożnej. Dałem im wolną rękę, ale zaraz muszę tam wracać. Najpierw jednak z tobą porozmawiam. Zapraszam. - otwiera przed mną drzwi, a ja wchodzę do środka.

- O co chodzi? - pytam gdy nauczyciel zamyka drzwi. Staję na wprost mnie, a ja podnoszę wzrok wprost na niego. Jego uśmiech rozciąga się od ucha do ucha.

- Zaciekawiłaś mnie Jess. Jest twardą dziewczynką. Na dzisiejszych zajęciach myślałem, że się opanujesz, ale dajesz mi wyjścia. - mężczyzna przyciska swoje usta do moich. Co kurwa!? Oddaje od razu pocałunek. Przypomina mi się sen. Dorian jest tak samo natarczywy jak w mojej wyobraźni. Przejmuję całą kontrolę, a moje ciało rozpływa się w jego ramionach. Zaczyna lekko ciągnąć mnie za włosy. Nie lubię tego. To ja mam ciągnąć go za włosy, nie on mnie. Gryzę go w wargę.

- Ałć. Lubię takie. - przerywa pocałunek i wyciera strużkę krwi z ust. Jego oczy są niesamowicie żywe i pełne energii. Widzę jak jego mięśnie ramion nieznacznie się napinają.  - Spotkamy się jutro wieczorem?

- No nie wiem. Jest pan nauczycielem, a ja uczennicą. - figlarnie się uśmiecham.

-Nie bój się. Nikt nas nie znajdzie. - mówi - A teraz wybacz. Muszę wrócić do klasy. - na pożegnanie daje mi całusa w policzek. Z jego gabinetu wychodzę pierwsza, aby nie wzbudzić podejrzeń, a on zaraz od mną. Udajemy, że właśnie dostałam od niego solidny opieprz.

Odchodzi. Ja postanawiam nie stać jak debil na środku pustego korytarza i wychodzę na zewnątrz i idę na tył budynku i siadam na trybunach oglądając z daleka wygłupy chłopców, którzy w tej chwili próbują grać jedynie odbijając piłkę głową. 

Zaczynam głośniej oddychać i myśleć nad tym co się dziś stało.

- Co się w tej szkole odpierdala? - po raz kolejny zadaję sobie to pytanie.

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now