- Wracajcie do domu. - mówi i macha dziennikiem.

- Dlaczego? - pyta jeden z chłopaków. Ma chyba na imię Ben, ale nie znam go, bo mam z nim tylko matematykę. 

- Okazuje się, że cały wasz rocznik zrobił sobie wagary. Jest was w szkole dwudziestu trzech na na sto cztery osoby. Dyrektor zarządził, że nie ma was co trzymać. Także do widzenia. -

- Do widzenia. - Ben i chyba jego kolega od razu wyszli z biblioteki, a za nimi nauczyciel, który nie był chyba zbyt zadowolony z tego co się stało. Dlaczego tak mało osób dzisiaj było? Ja podchodzę do bibliotekarki i podaję jej książkę.

- "Czerwona królowa" Victorii Aveyard. Świetny wybór.  - kobieta z uśmiechem oddaje mi książkę.

- Dziękuję. - odpowiadam również z uśmiechem chociaż sztucznym do granic możliwości. Wychodzę szybko zanim zadzwoni dzwonek i znowu setki ludzi będzie mogło na mnie patrzeć. 

***

Wracam do domu zwykłym busem. Całą drogę myślę o tym co zrobiła mi Phoebe i o tym dlaczego tak mało osób z mojego rocznika się dzisiaj pojawiło w szkole. Wchodzę do swojego pokoju i zamykam się w nim i włączam muzykę. Przypominam sobie, że miałam dzwonić do Jess więc szybko wybieram jej numer. 

- NO W KOŃCU! - odbiera od razu i krzyczy prosto w słuchawkę.

- No już, już. Przepraszam, ale wróciłam do domu. 

- Coś się stało?

- Zwolnili nas, bo było za mało osób z naszego rocznika.

- No właśnie! Wiesz czemu? Jakiś Tyler zrobił imprezę u siebie dla naszego rocznika. Nas chuj głupi nie zaprosił. W sumie lepiej. Nie poszłabym.

- Ani ja.

- Mów. Wiem, że coś jeszcze się odwaliło. Słyszę po twoim głosie. - ona mnie tak dobrze zna. Przez chwilę jest cisza, ale ufam Jess i po chwili opisuje jej całą sytuację. Zajmuje mi to jakieś piętnaście minut, bo ona co chwile przerywa drąc się, że wyrwie jej i całej reszcie tych lalek nogi. 

- Stara nie przejmuj się tym. Gregor i ja się tym zajmiemy. Widać, że mu na tobie zależy skoro się postawił po twojej stronie. Ostrzegałam je. Nie posłuchały to teraz zobaczą. - pociesza mnie cały czas. Jest niesamowita chociaż sama ma wiele problemów. Dla niej świat jest czarno-biały, a wszystko przez jej ojca. Jest jej ciężko i chociaż to ukrywa to wiem, że ledwo daje radę. Jesteśmy dla siebie obie wsparciem.

- A ty co robisz cały dzień?  - pytam, żeby zmienić temat. 

- Idę dzisiaj na rozmowę z Dorianem. Bo wiesz... Jest trochę zazdrosny. - marszczę brwi z zaskoczenia.

- Przecież to miał być czysty seks tylko.

- On chyba chce czegoś więcej.

- Skończ to. 

- Wiem. Ja lecę Auri. Trzymaj się i jak coś to pisz. Bajo mała!

- Siema lejdi! - rozłączam się i spoglądam na ekran. Rozmawiałyśmy półtorej godziny. Jest w pół do jedenastej. Co ja będę robić ? Schodzę na dół i zaglądam do lodówki. Nic ciekawego. Ehhh... Biorę jedynie butelkę soku pomarańczowego i wracam do pokoju. Odpalam YouTube i zaczynam oglądać cokolwiek. Mój telefon rozbrzmiewa piosenką "All time low" Jona Belliona. Dzwoni Gregor. W pierwszej chwili mam ochotę się rozłączył, ale w końcu odbieram.

- Hej. Jak się masz? - pyta, a ja wyczuwam w jego głosie niepokój. W wyobraźni widzę go jak stoi na tym tłocznym korytarzu. Lewą rękę ma włożoną do tylnej kieszeni spodni i lekko przygryza wargę. 

- Hej, jest wszystko w porządku. Tylko... no... uciekłam zamiast jej coś powiedzieć. - czuję jak zły zaczynają pojawiać się w kącikach oczu. 

- Auri uwierz mi, że nie miałaś takiej idiotce nawet odpowiadać. To ona pokazała jak żenująca jest ona i jej przyjaciółki. Wiedziałem, że podobam się Cecil, ale dałem jej dobitnie do zrozumienia, że ja jej nie chcę. Liczysz się ty w tej chwili. Zajmę się nimi. Jesteś w domu?

- Jestem. - ledwo wypowiadam to słowo. Wierzę mu. Tak cholernie mu wierzę.

- Będę zaraz po szkole.

- Nie masz treningu? 

- Jutro rano. Przyniosę pizzę. Do zobaczenia mała. - słyszę w tle dzwonek.

- Papa. - uśmiecham się i wiem, że on też. Rozłączamy się, a ja wracam do nic nierobienia. 

***

JESS POV:

Nie powiem, że do Doriana szłam wkurwiona. Nie poszłam dzisiaj do szkoły to prawda, ale zachowanie Phoebe jak i tego debila mnie rano dostatecznie zdenerwowało. Pan Harper łaskawie zadzwonił budząc mnie o ósmej rano z prośbą o spotkanie z nim w jego prywatnym mieszkaniu, bo ma dzisiaj dzień wolny. Aha. Pogadam sobie z nim poważnie tak, że jego język po moim monologu będzie zwisał mu do kolan. Walę w jego drzwi, a ten jak gdyby nigdy nic je otwiera. 

- Witaj Jessico. - mówi z uśmiechem na twarzy, a mnie już kurwica bierze.

- Co chciałeś? Numerku? Że niby w ramach przeprosin może co? - krzyżuję ręce na piersi i wlepiam w niego wzrok. Jest spokojny, a ja mam ochotę wziąć wazon i mu go rozbić na głowie. 

- Przepraszam za tamto. Trochę mnie poniosło. 

- Trochę!? Ty jesteś jakiś jebnięty! - uderzam go z liścia w twarz. Mężczyzna dotyka policzka i po chwili spogląda na mnie gniewnie. 

- Niegrzeczna dziewczynka. - mówi. Kurwa jaki on jest seksowny jak jest podkurwiony. 

- No dalej chuju. Ukaż mnie. - z równie dużym gniewem wymawiam te słowa. Dorian rzuca się na mnie i mocno wpija się w moje usta. Gryzę jego wargę póki nie poczuję krwi. 

- Bardzo niegrzeczna. - ściąga pasek od spodni, a ja zaczynam cofać się do tyłu. Moje plecy trafiają jednak na zimną ścianę, a Dorian z uśmiechem tryumfatora spogląda na mnie. - Pora Cię ukarać. - jego gierki mnie coraz bardziej podniecają, a moje hamulce wyłączają się całkowicie. Ściągam moją białą bluzeczkę i rzucam w kąt. Mężczyzna się uśmiecha na ten widok.

- To chodź i to zrób. - tym razem to ja ruszam w jego stronę. Łączymy usta w pocałunku. Dorian przerzuca mnie przez ramię i zaczyna nieść do sypialni. Tam rzuca mnie mnie na łóżko i nachalnie ściąga mi spodnie, a po chwili i swoje. 

- Odwróć się. - rozkazuje, a ja robię to co mi każę. Uderza mnie paskiem kilkakrotnie. Wrzeszczę z bólu i jednocześnie podnieca mnie to. Dorian zrywa ze mnie bieliznę, odwraca mnie z powrotem na plecy i bez żadnego ostrzeżenia w mnie wchodzi. Robi to niesamowicie szybko i boleśnie. Zatyka mi dłonią usta. Po moimi ciele rozchodzi się niesamowite uczucie. Mały dostęp do tlenu i taka ilość przyjemności sprawił niesamowite doznania. Widzę, że on jeszcze nie doszedł. Przerywa i wstaję z łóżka. Wyciąga coś z szuflady. Kajdanki. Przypina mnie i wraca do nieskończonej pracy. Tym razem odwraca mnie na brzuch i wchodzi od tyłu, a ja zaczynam jęczęć jak popieprzona. Doznaję drugiego orgazmu. Dorian dochodzi chwilę po mnie. Odpina mnie, a ja po prostu wstaję i zaczynam się ubierać. Ledwo chodzę. 

- Idziesz? - pyta.

- Jakaś kara musi być. Zero czułości. Spróbuj być dalej zazdrosny, a urwę Ci jaja. - odpowiadam z uśmiechem i sięgam po bluzeczkę z kanapy w salonie. 

- Do jutra. 

- Nie licz na to. - wychodzę i trzaskam drzwiami.

Co ja kurw robię? 

Dobranoc Auroro.Where stories live. Discover now