Rozdział 21 II

7.4K 599 182
                                    

Od: Marleny
Dobra znalazłam. A dziś jest dzień dobroci więc łapcie x


– Masz jakiś plan, żeby go przekonać, by zrobił test i przy tym nas nie zabił? – zapytałem niepewnie.

– Po prostu z nim porozmawiam. Krzykiem nic nie zdziałam na niego, najwyżej znowu dostanę po japie, ale tak czy siak go weźmie i zrobi. Sam pewnie będzie ciekawy. Co znowu? – warknął, gdy utknęliśmy w korku.

– A ja myślę, ze się na nas wściekle za to, że w ogóle mogliśmy zwątpić w jego stuprocentowe bycie alfą. – Zachichotałem.

– Wiesz, zawsze można go zgasić ż, e nie może się w jego stanie denerwować. – Mrugnął do mnie.

– Wow, nieźle się ktoś rozdupcył. – Obserwowaliśmy strażaków przepychających roztrzaskane auto na bok.

– I chyba to nie był tylko samochód, nie patrz, Niall, tam jest dużo krwi – mruknął do mnie.

– Nie jestem dzieckiem. – Przewróciłem oczami, spoglądając w stronę wypadku.

– Ale jesteś wrażliwą omegą – westchnął.

– Nic mi się nie stanie. A tobie tak się spieszyło do apteki, dlaczego zwolniłeś? – zapytałem, spogladajac na niego. – Haaaalo, Liam? – Pomachałem mu ręka przed oczami.

– Moja bluza – szepnął.

Spojrzałem na miejsce, gdzie zawiesił wzrok.

Och...

Rzeczywiście, na asfalcie leżał podarty materiał bluzy Liama, tylko co ona by tu robiła?

Moment...

Brunet, nie przejmując się autem, po prostu odpiął pasy i ruszył w stronę wypadku.

Podążyłem szybko za nim, czując, jak mój mózg zamienia się w papkę i zbiera mi się na płacz.

Policja zatrzymała nas przy tasiemkach.

Było tu dużo szkła, wymieszanego z krwią i pełno strzępek ubrań, a nawet fragmenty skóry i... Chyba wolę nie myśleć, co to jest.

Widziałem, jak do jednej z karetek wnoszą pokrowiec z ciałem.

Błagam, żeby to nie był Zayn, kurwa błagam.

– Niall, szpital, szybko. – Liam pociągnął mnie znowu do auta. Ledwie się trzymał.

Drżącymi rękoma próbował odpalić auto i głośno przeklinał, gdy nie trafiał z nerwów do stacyjki.

W końcu gdy mu się to udało, przestał zważać na przepisy drogowe.

Dotarliśmy do szpitala bardzo szybko, od razu pociągnął mnie na odpowiednie piętro, o którym powiedziała mu pielęgniarka w recepcji.

Trafiliśmy pod blok operacyjny i tam Liam pękł.

Obaj zresztą to zrobiliśmy.

Opadliśmy na kolana, po prostu wylewając łzy z siebie.

– Lee... – szepnąłem cicho, tulajc się do niego.

– Dlaczego go puściłem, Niall? – łkał w moją szyję.

– Ja też go mogłem zatrzymać – szepnąłem.

–To nie twoja wina, Niall, ja go zdenerwowałem... Ja nie dam rady, jak on nie przeżyje, będę się obwiniał przecież – szlochał, a zabiegani ludzie spoglądali na nas ze współczuciem.

– To moja wina... Wy się kłócicie, a to ja powinienem was uspokajać. Takie zadanie omegi.

– Nic nie poradzisz, Niall. – Zacisnął dłonie w pięści na moich plecach.

ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz