31

4.5K 294 13
                                    

Na parkingu obok latarni stał Thomas, odkąd Katja odeszła wszystko się zmieniło. Nie tylko u mnie. Po jego dawnej sylwetce nie było nawet śladu, podobno działał dla wrogiej watahy.

— Czego chcesz? Nie mam czasu.

— Oczywiście, że nie masz. — zaśmiał się sarkastycznie. — Musisz się zajmować swoją żoną, ale nie po to tu jestem, mam dla ciebie propozycję. Twoje działania szkodzą wszystkim, jesteś dobry tylko w roli przywódcy... — Nieskończył bo złapałem go za gardło i lekko poddusiłem.

— Przejdź do setna.  — wysyczałem.

— Otóż chcę pomóc Katji pomóc, jest tylko jeden warunek. Musisz zniknąć z jej życia. Nie ma sensu ratować czegoś co i tak za chwilę zniszczysz — puściłem go, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Niemal pobiegłem do mojej prawdziwej partnerki, wpadłem do sali i śledziłem ruch każdego w środku. Czułem się pusty i zmęczony psychicznie, jakaś część mnie chciała zostawić to wszystko i rozpocząć nowe życie z Katją u boku o innym nazwisku. Po prostu chciałem rozpocząć własną przyszłość, czy to źle?

Usiadłem w rogu sali chwytając się za głowę i patrząc na szalejące maszyny, nawet nikt na mnie nie spojrzał tak bardzo byli zajęci pacjentką. Wydawało mi się, że stoję obok za szklaną ścianą i przyglądam się temu wszystkiemu z oddali. Maleńka, zawołałem w myślach licząc, że odpowie na wezwanie. Ignorując wszystkich ostatkiem sił podeszłem do niej i splotłem swoje palce z jej zimnymi. Kątem oka zauważyłem, że chcieli coś powiedzieć,  ale wtedy zdarzyła się rzecz niezwykła. Praca serca przyśpieszyła do w miarę równego rytmu i była jedynym dźwiękiem słyszanym na sali.

— Jak to się stało? — wyjąkał jeden z lekarzy po dłuższej chwili. — Byłem prawie pewien że się nie uda.

Sam stałem zszokowany tak samo jak oni, a może bardziej. Wcześniej przez jedną małą sekundę chciałem przystać na propozycję Thomasa, zrobiłbym wszystko dla niej. Przynajmniej tyle. Ale teraz zrozumiałem,  że razem jesteśmy silniejsi nawet od śmierci. Pocałowałem ją w czoło i założyłem włosy za ucho. Kazałem wszystkim wyjść, a sam położyłem się obok niej i objąłem ją czule starając się nie zrobić jej krzywdy.  Wydawało mi się to takie właściwe, ja, ona, my.

— Gdy stąd wyjdziesz zabiorę cię daleko stąd. Tam, gdzie wszystko jest możliwe i nikt nas nie zna. Będziemy mieszkać w małym domku i żyć jak normalni ludzie. Nie będę wilkołakiem, a ty łowcą. A pewnego pięknego dnia, gdy trawa będzie płyszczeć od porannej rosy przyniosę ci śniadanie do łóżka budząc cię pysznym zapachem jedzenia. Otworzysz swoje cudowne oczy i spojrzysz na mnie klęczącego przed tobą z  pierścionkiem w ręku. Na tacy usłane przez płatki róż zostanie zostawię pytanie Czy uczynisz mnie najszczęśliwym człowiekiem w historii i zostaniesz moją żoną? — szeptałem jej do ucha moje plany najbliższe lata. Nawet nie zauważyłem, że zasnąłem dopóki nie usłyszałem wrzasków i Sabiny.

— Ta suka odebrała mi wszystko co pragnęłam przez całe życie. A ty Alaricku jesteś mój i tylko mój! — w jej oczach czaiło się czyste szaleństwo. Jednym ruchem zniszczyła wszystko, dosłownie wszystko. To był koniec i początek wszystkiego.

Dawno nie było więc jest.

Ten jest w ramach soboty.

Co sądzicie jak o tym opku? Podoba się?

Wiecie, że niedługo koniec?

Następny nie wiem kiedy będzie

W klatce torturWhere stories live. Discover now