16

6.2K 442 10
                                    

Alaric

Ścisnąłem telefon ze złości telefon o mało go nie miażdżąc. Jakim prawem ten gnojek przywłaszcza sobie MOJĄ Katję?! A tak w ogóle to kim on jest?! Rzuciłem telefon przed siebie słysząc jedynie jak roztrzaskuje się na podłodze. Przeczesałem włosy palcami i chodziłem wzdłuż pokoju próbując powstrzymać się od polecenia do Kanady i rozkwaszeniu mordy temu śmieciowi. Nagle stanąłem jak wryty z najgorszą możliwą opcją tłumaczącą tą całą sytuację. A co jeśli moja malutka została porwana? Warknąłem groźnie sięgając do kieszni po telefon ale przypomniałem sobie, że dopiero co go zniszczyłem. Moja frustracja tym bardziej wzrosła, że nadal cały czas byłem pod kontrolą Blackrosa. Ostatnio zaproponował mi dzień wolny z okazji zleconego zadania, wiedział, że ten pomysł mnie wkurzy. Ale jeśli to jedyna możliwość żeby uratować moją małą to gotów jestem zrobić wszystko. Szybko spakowałem podręczną walizkę i z zapasowego telefonu pozałatwiałem szybko resztę spraw, na tyle by jeszcze wieczorem być w kraju. Na szczęście wszystko szło po mojej myśli, co tylko napędzało mój strach. Jeśli co jej się stało, a ten debil jest za to odpowiedzialny...

W wolnym czasie próbowałem jeszcze raz dodzwonić się do Katji, na próżno. Rozluźniałem i zaciskałem pięści, moja zwierzęca natura, rzuciłaby tą całą szopkę w cholerę i pobiegła do ukochanej. Jeśli mam być szczery odkąd ją poznałem żyję w absolutnym celibacie, co jeszcze tylko mnie napędzało.

Na lotnisku od razu wezwałem taksówkę a dzięki znajomościom w kanadyjskich watahach dowiedziałem się kilku potrzebnych rzeczy. Przyjeciel do jakiego miała polecieć Katja, to jeden z najbliższych łowców wilkołaków. Żaden tutejszy alfa nie potwierdził mi, czy naprawdę tam dojechali, w zamian za to dostałem adres.  Kierowca jak histeryk nie chciał mnie zawieźdź pod wskazany adres bo jak mówił  Ja nie chcę mieć nic wspólnego z tym całym bałaganem. Przemieniłem się w więc i pognałem przed siebie. Chłodne nocne powietrze przyjemnie mierzwiło moją gęstą sierść. Przed oczami już miałem obraz porozrywanego na kaawałki oprawcy Katji, dzięki tym myślom szybko dotarłem pod dom na wzgórzu. W dole, obok dębu zapach dziewczyny był najintensywniejszy. W cieniu krzewów przeobraziłem się znowu w człowieka. Skoro znali moją rasę nie musiałem ukrywać moich złotych oczu. Zapukałem w drzwi, przez chwilę nic się nie działo ale ktoś je jednak otworzył. Młody chłopak na oko w wieku mojej dziewczyny, co mnie zdenerwowało. Wydawał się lepiej do niej pasować niż ja. Byłem od niej starszy, co jak widziałem, odstraszało ją trochę ode mnie. Już chciałem zapytać się o pewną osobę, gdy usłyszałem jej głos.

- Rick, nie...- stanęła jak wryta na mój widok. Jąkała się pod nosem nie wiedząc co powiedzieć. Byłem cholernie szczęśliwy, że nic się jej nie stało. Miałem ochotę wziąć ją w ramiona i pocałować. - Cześć Alaric.

- To jest Alaric?!  - Wybuchnął chłopak wbijając we mnie nienawistne spojrzenie, to co on robił niczym w porównaniu z moją wściekłością. To ten dupek nazywał Katję swoją, chwyciłem go za koszulę i przyparłem do ściany. Trochę się przestraszył gdy zauważył z kim ma doczynienia.

- Ona nigdy nie będzie twoja tylko moja, rozumiesz?  - Warknąłem i nie dając mu szansy na odpowiedź rzuciłem nim przez korytarz słysząc chrzęst złamanego nosa.

W klatce torturWhere stories live. Discover now