7

9.1K 580 22
                                    

— Wypuść mnie — powiedziałam prosząco z miną szczeniaczka, w dużo przeklinając go za to poniżenie.

— Nie.— Odparł ze śmiechem.

— A co mam zrobić byś to zrobił?

— Mogłabyś potańczyć przede mną w samych majteczkach. Co byś chciała zjeść? — powiedział, zmieniając temat i patrząc na mnie wyczekująco. Ten sukinsyn wiedział, że tego nie zrobię, od razu widać, że bawi go moje cierpienie.

— Niczego nie potrzebuję od zboczeńca mordercy, no może poza kluczem do tego. — wskazałam na drzwi wejściowe. Alaric napisał coś na telefonie i popatrzył na mnie.— Czego ode mnie chcesz?

— Tego, co każdy facet, gdy spotka swoją bratnią duszę.— spojrzał na mnie znacząco —Ale na początek zadowoli mnie odpowiedź, dlaczego tu przyszłaś.— wzruszył ramionami — inne stado? Zlecenie indywidualne? Mam dużo wrogów. Katja usiądź, opowiem ci trochę o sobie —  poklepał miejsce obok siebie — nie gryzę, a przynajmniej na razie — pokazał swoje wilcze kły. Usiadłam, ale w sporej odległości od niego. — Miałem piętnaście lat, gdy ojciec zginął, zostawiając mi po sobie to wszystko — ramionami pokazał wszystko, co nas otaczało — Moim pierwszym poleceniem było zlikwidowanie Marka i Leslie Vasylia, razem z ich dziećmi — zacisnęłam pięści, starając się nic po sobie nie poznać, zerknął na mnie przelotnie, ale dalej kontynuował — Oni cały czas nadeptywali mojej rodzinie na odcisk, takie robaki, tak więc się ich pozbyłem. Wysłałem kilku moich najlepszych ludzi. Nie mogłem przy tym być, ponieważ miałem inne zajęcia. Jak wróciłem, dostałem szczegółowy raport, chyba nawet dalej go trzymam...Wszystko dobrze? — Spojrzał na mnie ostrożnie. Nie, nie było, chciałam krzyknąć. W żyłach zamiast krwi krążyła lawa, jak on mógł tak spokojnie o tym mówić, siedząc obok mnie ?! Mimo że nie wiedział, jak bardzo mnie ranił, mógł chociaż to wyczuć. Przed oczami znowu miałam mamę, która przestraszona próbowała mnie uspokoić. I te krzyki. Wrzask mojego brata, odgłos rozrywanych mięśni i chrzęst miażdżonych  kości. Skuliłam się, przykrywając uszy. To się znowu działo. Poczułam jak, mnie obejmuje i coś szepcze.  Nie mogłam nawet na niego patrzeć, a co dopiero znieść jego dotyk. Wyrwałam się z jego objęć I stanęłam pod oknem  wyglądający na ruchliwą ulicę. Alaric nie ruszał się z miejsca.

— Wiesz może, jak nazywały się ich dzieci? —spytałam szeptem .

— Clark i Katja. — spojrzał na mnie dziwnie — Co się stało? Czy coś złego powiedziałem? Cała ich rodzina nie żyje od ponad pięciu lat.

— Nie cała   — spojrzałam na niego — Katja Vasylia żyje i stoi przed tobą —  na początku patrzył na mnie czujnie, a po chwili ryknął śmiechem który zapamiętam do końca życia. Czułam jak ogarnia mnie złość, w końcu nie wiedziałam czego się spodziewać. 

— To nie może być prawda. No dobra możemy sprawdzić, powiedz mi, o ile lat Clark był starszy od ciebie?

— O osiem. Mogłeś sprawdzić po moim biciu serca czy mówię prawdę. — wstał i zaczął przeszukiwać szuflady biurka.

— Wiem — wyciągnął jakiś plik starych kartek. Oglądał je, szukając informacji. Spoglądał raz na mnie raz na dokumenty, cały czas coś pod nosem szeptając niezrozumiale.

— Jestem podobna do matki —dodałam dumna, że mam w sobie, choć jej część.

— To prawda, jesteś Katją. — odparł po dłuższym czasie wyczerpany. — Jak to możliwe? Mówili mi, że zginęłaś —przeczesał nerwowo swoje czarne włosy palcami, nie wiedząc co dodać, chyba pierwszy raz w życiu. 

Mam nadzieję że się podoba ☺

Dzięki za 61 miejsce

W klatce torturOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz