19

6K 422 17
                                    

— ...żyje ale jest w stanie krytycznym. Zostanie teraz przewieziona do sali pooperacyjnej, gdzie można się z nią zobaczyć  — lekarz spojrzał na nas ze współczuciem i odszedł w głąb budynku zostawiając nas samych.

Zapadła pełna napięcia cisza. Każdy z nas chciał chronić dziewczynę przed niebezpieczeństwem, tylko że nasze sposoby były znacznie różne. Przyjechałem tutaj po Katję i bez niej nie ruszę z miejsca, choćbym miał przejść przez najgorsze piekło. Pozwoliłem by mnie zostawiła, sądziłem, że będzie jej lepiej bez ze mnie, nie powinnem był tego robić. Jako jej partner moim zadaniem jest jej ochrona zamiast tego puściłem ją i zaryzykowałem jej życiem, o które teraz walczy. Obiecałem sobie, że jeśli tylko się wybudzi, zabierę ją ze sobą do kraju, gdzie ukryję w siedzibie mojego stada. W miejscu, które dla większości ludzi nie istnieje. Szybkim krokiem przeszłem przez korytarz do sali gdzie spała moja Luna. Dimitr wiedział, że lepiej mi nie przeszkadzać i został na zewnątrz czekając na swoją kolej.

Leżała sama pośród sterylnych białych ścian. W pomieszczeniu słychać było jedynie ciche pikanie aparatury podtrzymującej funkcje życiowe. Z sercem w gardle dotknąłem jej chłodną dłoń. Nagle zapiszczały wszystkie urządzenia a do sali wpadł cały sztab lekarzy, wypychając mnie na zewnątrz, tam do ściany nieudolnie przycisnął mnie dziadek dziewczyny.

— Co jej zrobiłeś? — syknął, na jego twarzy widziałem odbicie całego zmęczenia i lat, które przeżył. Strzepnąłem jego ręce z siebie, nie chciałem go skrzywdzić ze względu na Katję, ale jeśli zaatakuje nie zawaham się zemścić. 

— Gdy tylko się obudzi i będzie w stanie chodzić, zabieram ją z powrotem do kraju. Możesz zebrać nawet wszystkich łowców a ona i tak będzie ze mną. — warknąłem ostrzegawczo, oznajmując mu, że zbliża się do granicy. 

— Zabijesz ją.

— Nie, to ja jestem jej jedyną ochroną przed wami. Jesteście gotowi poświęcić swoje rodziny by nas wybić, my się tylko chronimy. Ale jesteśmy wam wdzięczni, jednoczycie nas... — przerwałem widząc za Rosjaninem przyczynę mojej obecności w szpitalu. Wyminąłem Dimitra i stanąłem przed Thomasem, na ręce widziałem dwie pojedyncze krople krwi dziewczyny. Był zdyszany ale na mój widok podniósł dumnie głowę i spojrzał na mnie jakby rzucał mi wyzwanie. Duma i honor to jedyne wartości tych zabójców. Zatykając mu ręką usta wyprowadzilem go na zewnątrz przez tylne wyjście.  Specjalnie ograniczyłem mu powietrze by zrobić to co zamierzałem od dawna.

Katja

- Halo, słyszy mnie pani? — usłyszałam stłumiony głos nieznajomego mężczyzny. Zmrużyłam oczy przyglądając się właścielowi głosu ubranego w lekarski kitel. 

— Tak — wychrypiałam nie poznając własnych słów. Szpital. Byłam w szpitalu ponieważ chciałam rozdzielić bijących się facetów, przez co mój przyjaciel zranił mnie w brzuch i miałam operację.

— Wczoraj miała pani ważną operację, doszło do kilku komplikacji, a najwyraźniej u ciebie w zaskakująco szybkim dochodzi do regeneracji organów. 

— Kiedy możecie mnie wypisać?

— Nie wcześniej niż za dwa dni. A poza tym pewien mężczyzna chce się z tobą zobaczyć, pobił przypadkowego chłopaka do nieprzytomności, którego skończyłem właśnie operować. Proszę mi wierzyć, paskudny jest widok rozwalonych organów wewnętrznych.

— A jak ma na imię ten poszkodowany chłopak?

— Thomas, czy ten niecierpliwy mężczyzna móż wejść?

— Tak. - odparłam czując jak zalewa mnie krew. Czyli jednak się pobili, z góry było wiadome kto wygra. To sali wszedł Alaric, był tak przystojny, że zapiera dech w piersi. Wszystko byłoby super gdyby nie miał siniaka na twarzy.

— Witaj kochanie, mam wiadomość. — powiedział szczęśliwy siadając obok.

— Ja też skarbie. — rzuciłam sarkastycznie.

— Cieszę się,  że lepiej się czujesz. Jutro z samego rana wracamy do stada. Chcę by wataha poznała swoją Lunę, tej samej nocy staniesz się moja na zawsze i żadna istota nie będzie miała do ciebie praw.

A ja już myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy. Musiałam się uspokoić nie chciałam znowu odpowiadać przed lekarzami, którzy wyszli jak Alaric wszedł.

— Mój drogi wilkołaku.  — zaczęłam niewinnie. — Czyś ty z drzewa spadł?!

Hejka, to ostatni rozdział w ciągu najbliższego tygodnia. Dziękuję za wszystkie komentarze.  Wasze groźby i spekulacje co do zdrowia Katji były grnialne 😂Powie mi ktoś jakim cudem ta opowieść ma 17 miejsce?!

W klatce torturМесто, где живут истории. Откройте их для себя