18

6K 417 54
                                    

- Co tu się dzieje?! - usłyszałam za sobą głos wkurzonego Alarica, którego przyśpieszony oddech owiewał mi kark. Minął mnie i chwycił Thomasa za bluzkę.  — Jeśli chociaż jeszcze raz na nią spojrzysz, nie mówię już o dotykaniu. To połamię ci wszystkie kości i będziesz cierpieć do końca życia — syknął mu prosto w twarz.

Ścisnęłam pięść i przyłożyłam ją do ust, by zdławić krzyk. Wiedziałam, że teraz nic nie wskóram jedynie rozzłoszczę go jeszcze bardziej ale nie potrafiłam też stać spokojnie i patrzeć jak najważniejsi mężczyźni mojego życia walczą o życie. Ciśnienie wzrosło gdy zauważyłam błysk metalu w ręce przyjaciela.

— Nie!— krzyknęłam rzucając się między nich. Poczułam ostry piekący ból w boku i upadłam na ziemię trzymając się za brzuch. Na jasnej bluzce zaczął wykwitać mi szkarłatny kwiat krwi. Obok mnie uklęknął Alaric i trzymając mnie przy sobie wziął mnie na ręce. Podał mi zwiniętą koszulę bym ściskała ranę ale przez rozdygotane palce było mi ciężko. Wyczułam obok siebie ruch i po chwili usłyszałam piknięcie otwieranego auta. Na czoło wystąpił mi zimny pot. Wtuliłam się w pierś wilkołaka szukając jego ciepła. Wzmocnił uścisk przyciągając mnie do siebie.

— Nie zasypiaj maleńka. Zaraz będziemy w szpitalu. — wyszeptał łagodnie, odgarniając mi włosy z czoła. Ból był niedozniesienia,a na dodatek tak bardzo chciałam spać, że ledwo miałam otwarte oczy.

— Chce mi się spać — wyszeptałam sennie, zmrużając oczy na jasne światło. Już dojechaliśmy? Tak szybko? Chłodne ręce odebrały mi mój prywatny grzejnik i teraz dygotałam na twardym podłożu.

— Dajcie jej coś, do cholery! — usłyszałam z daleka głos Alarica. To wszystko działo się tak szybko, dopiero co zostałam zraniona a już byłam w izbie przyjęć. Wszystko zaczęło mi się mieszać,  obrazy zlewały się w jedno, a różne odgłosy zmieniały się w kakofonię dźwięków. Zdzrzemnę się na trochę i jak tylko zbiorę siły zaraz się obudzę, obiecałam sobie. Przymknęłam oczy czując jak wszystko wokół mnie wycisza się i znika. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam nim zapadła ciemność, było pisk przerwanego bicia serca.

Alaric  (łączę się z tobą w bólu)

Nerwowo chodziłem wzdłuż małego korytarza i dosłownie rwałem sobie włosy z głowy. Miałem cholerną ochotę zabić tego gnoja.  Wziąłbym ten przeklęty nóż i na jego oczach rozkrawał go na pół a później zająłbym się rękami i nogami, by zwierzęta w lesie nie miały problemów zjeść to ścierwo. Wziąłem głęboki wdech uspokając się na ułamek sekundy, teraz liczyła się tylko Katja. Oparłem czoło o ścianę przed salą operacyjną, gdy obok mnie przebiegł personel z opatrunkami. Od razu stałem się czujny. Jasna cholera jeśli ona umrze, to wybiję wszystkich łowców co do nogi. Z tego co widziałem nikt do mnie nie podchodził ze strachu, który wydzielali. Już chciałem wbiec do mojej kruszynki, ale w tym samym momencie na korytarzu pojawił się jej dziadek, Dimitr. Spojrzeliśmy na siebie ostro, w powietrzu unosiło się takie napięcie,  że wystarczyłaby iskra by wzmiecić wybuch.

— To wszystko twoja wina — przerwał ciszę staruszek. Zacisnąłem pięści by się na niego nie rzucić. Gdybyśmy tylko nie byli w miejscu publicznym, to oczywiście jego krew już poiła ziemię.

— Zjeż... — Nie dokończylem bo z sali wyszedł zdyszany lekarz ze spuszczoną głową. O nie!

— Rodzina? — spytał .

— Tak. - odpowiedziałem szybko nim stary Rosjanin mnie ubiegnie.

— Pojawiły się komplikacje. Wylew wewnętrzny był rozległy, robiliśmy co możemy na dodatek serce stanęło. — wziął oddech i ściągnął zakrwawione rękawiczki — Proszę Państwa, pacjentka...

Hejka, wybraliście to opowiadanie więc macie rozdział.
Z czystej ciekawości pytam ile osób by mnie zabiło gdybym oznajmiła, że jeszcze kilka ( góra dwa lub jeden) rozdziałów i...koniec?

W klatce torturWhere stories live. Discover now