15

6.6K 464 36
                                    

— Znajomy— odparłam szybko, ucinając temat. Nie chciałam go w to mieszać, wiedziałam jaki ma stosunek do wilkołaków, no ludzie, ja sama miałam taki do niedawna. Szybko schowałam komórkę oglądając się za siebie ostatni raz. Wiedziałam, że jeszcze chwila powątpienia i pobiegnę z powrotem do samolotu kryjąc się w bagażach. Chwyciłam przyjaciela za ramię starając wyrzucić z głowy domysły na temat nie odebranej rozmowy. Wsiadłam do samochodu cały czas kurczowo trzymając Ricka. Czułam w jego urywanych oddechach jak bardzo chciałby wiedzieć dlaczego przyleciałam z wilkołakami i nadal jestem w jednym kawałku. Co miałam mu odpowiedzieć na takie pytanie? Drogi przyjacielu jestem Luną ich stada i zamiast dzielnie trwać przy swoim partnerze wzięłam nogi w zapas ratując siebie i rodzinę. Wątpię by w to uwierzył, ale z drugiej strony chciałam się komuś wyżalić i usłyszeć radę bez przykrych konsekwencji. Niestety los uważał inaczej, nie byłam wilkołakiem i, najwidoczniej, tchórzem. Odkąd pamiętam nie miałam żadnych tajemnic przed Rickiem. Gdy zerkał na mnie przelotnie widziałam w jego oczach zawód, uczucie które ostatnio często spotykałam. Po dojechaniu pod ich dom i odczekaniu aż zostaniemy sami nareszcie mogliśmy porozmawiać. 

  — Cieszę, że cię widzę całą i zdrową.

  — Ja też .

Nie potrafił znieść sztywności tej rozmowy i wybuchnął. Zacisnął ręce w pięści próbując, daremnie, się uspokoić.

  — To tak  to teraz będzie wyglądać?! Mam cię teraz spytać co sądzisz o pogodzie? Rozmawiaj ze mną. Odkąd zadzwonił jakiś Alaric zamknęłaś się w sobie.Kim on do cholery jest?!  Widzę, że chcesz coś powiedzieć ale się wstydzisz. Gdzie podziała się Katja, która mówiła mi o wszystkim.

Siedziałam zszokowana nie wiedząc jak zareagować. Rick jest dla mnie niczym brat, z całego serca chciałam mu o wszystkim powiedzieć ale skazałabym go na śmierć w torturach. Wzięłam go za rękę jak w dzieciństwie i spojrzałam na niego spokojnie.

  —  Nic się nie stało, po prostu tęsknię za domem — uśmiechnęłam się krzepiąco — ale mam nadzieję, że przy tobie ta tęsknota nie będzie mi bardzo doskwierać.  Dawno się nie widzieliśmy, mam nadzieję, że nadrobimy stracony czas. To od czego zaczniemy?

Uśmiechnął się ale w oczach nadal widziałam smutek. Przytuliłam się do niego, objął mnie i pocałował w czubek głowy dopiero teraz zauważyłam, że się odprężył. Zabrał mi bagaż gdy po niego sięgałam, wysiadł śmiejąc się widząc moją minę i pobiegł uciekając przede mną. Ścigaliśmy się po całym podwórku, w pewnym momencie stojąc na małym wzgórzu nie mogłam wypatrzyć przyjaciel, wtedy on pojawił się znikąd i rzucił się na mnie. Potoczyliśmy wzdłuż stoku spleceni ze sobą. Zatrzymaliśmy się dopiero w cieniu wielkiego dębu, nie potrafiłam przestać chichotać na widok liści wplątanych we włosy Ricka, wyglądał przezabawnie. 

—  Masz bardzo ładny uśmiech — szepnął, zbliżając twarz do mnie.  Zamarłam. Czy on naprawdę chciał to zrobić? Muskając moje wargi swoimi ustami delikatnie je rozchylił, nie potrafiłam nawet drgnąć, tak zaskoczyła mnie ta sytuacja. Przyparł mnie do ziemi trzymając mnie za biodro. Już chciał zaatakować moje usta, gdy rozdzwoniła się moja komórka. Rick wymamrotał przekleństwo i ruchem błyskawicy wyciągnął mi z kieszeni telefon.

  — Kim jesteś psycholu i czego chcesz od mojej Katji?  — warknął w telefon. 

W klatce torturजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें