24

4.8K 332 19
                                    

Niemal telefon spadł na podłogę na widok złośliwego uśmieszku Sabiny, po tylu latach nadal pamiętam tą sukę. Według dowódcy była tylko przynętą, miała odwrócić naszą uwagę od prawdziwego wroga. Razem z nią pojawił się w mojem glowie obraz troskliwego Alarica dopiero po odejściu zrozumiałam, że nie możemy być przeznaczonymi, to był błąd. Na wjeździe do domu Kiry czekał już na mnie przygotowany samochód. Uściskałam przyjaciółkę i jej syna, wybiegłam na zewnątrz ciągnąc za sobą torbę wypchaną najbardziej przydatnymi ubraniami. Podałam bagaż mężczyźnie w dopasowanym garniturze i wsiadłam do środka. Tam już czekał na mnie we własnej osobie dowódca z teczką na kolanach.

— Witam pani Vasylia. Przejdę od razu do rzeczy, wyniki twoich misji są ciekawe. Potrafisz wtopić się w tłum i zlokalizować cel. Katjo, chcę byś wniknęła w struktury buntowników, będziesz zbuntowanym łowcą, który chce zmienić stronę.

— Oczywiście. —  powiedziałam, mogąc jedynie odpowiadać zdawkowo. W sumie nie wiedziałam czego się spodziewać, a już szczególnie nie sądziłam, że wyślą mnie w teren.

— Właśnie jesteśmy w drodze na miejsce. Rozumiem, że to wszystko panią zaskoczyło, a na dodatek zaraz zaczynasz,  ale wilkołaki ostatnio niszczą nasze bazy. Jeśli czegoś nie zrobimy, przegramy tą wojnę, nie bitwę Katjo.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem, chociaż tak naprawdę miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam, że sława aż tak mnie wyprzedziła, dziadek by tego chciał. Przez następną godzinę słuchałam uważnie wszystkich szczegółów dotyczących zadania. Ostatecznie zostałam wyposażona w mikrofon schowany w kurtce i nadajnik GPS umieszczony w pasku do spodni. Wysiadłam pod opuszczonym mostem uzbrojona w swój sztylet i pistolet załadowany srebrnymi nabojami. Jakieś dziwne uczucie ukłuło mnie w pierść, gdy stałam sama w mroźny wieczór na pustkowiu. Cała ta sytuacja wydawała mi się w jakiś sposób podejrzana. Nie tak dawno sama śmiałam się z Sabiny, że jest przynętę, a teraz to ja taka jestem.

— Kogo my tu mamy? — usłyszałam za sobą cichy mocny głos. Obróciłam się do niego i ujrzałam srebrne ślepia wpatrzone we mnie z ciemności. — Zgubiłaś się łowco?

— Wątpię — prychnęłam — można powiedzieć, że mam dla was pewne informację. — wilkołak wyszedł z cienia, a po jego posturze zauważyłam, że zainteresowała go moja wiadomość.

— Co chcesz w zamian?

— Ochronę, odeszłam od łowców, a teraz mnie ścigają.

— Alfa razem z Luną zaraz tu będą i będziesz mogła ich poprosić o pomoc. Jak się nazywasz? — spytał podchodząc do mnie bezszelestnie.

— Kristina Foldet. — uśmiechnął się złośliwie. — Z radością pragnę przedstawić ci Lunę Sabinę Swild.

Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch, Sabina Swild?! Zza wilkołaka wyłoniła się postać Sabiny w zdzirowatej sukience. Na mój widok zamarła i odsłoniła kły.

— Ty! — warknęła i rzuciła się na mnie zapominając o dobrych manierach. Machinalnie puściłam się biegiem wyciągając broń z kabury. Ledwie kątem oka zauważyłam ruch, a sekundę później zderzyłam się twardą piersią.

— Moja— szepnął groźnie dziwnie znajomy głos. Podniosłam wzrok i...

Mam nadzieję,  że rozdział się podoba i zapraszam do nowej historii " Kiedy byłaś moja "

W klatce torturWhere stories live. Discover now