16.

5.1K 156 0
                                    

Gdy rano wstałam wyszykowałam się w dziesięć minut.

Luke: Spotkajmy się w starym zamku, wiesz gdzie to?

Ja: Doskonale wiem.. Tylko nie krzycz Lu..

Luke: Nie mam powodu słońce ;*

Wzięłam plecak i wrzuciłam tam najważniejsze rzeczy. Telefon, ładowarkę, trochę bielizny i parę ciuchów, ale mało bo nie wiem czy jak mnie zobaczy to po prostu mnie nie uderzy i wyjdzie, a ja znowu będę skazana na ten budynek który powinnam nazywać domem.. Zbiegłam po schodach i zaczęłam ubierać buty i kurtkę, a gdy miałam wyjść zahaczył mnie ten facet, którego się boje i nienawidzę.
-A panienka gdzie się wybiera?- zapytał.
-Z dala od ciebie.. - powiedziałam to na głos?! O nie, nie , nie ,nie! I poczułam nagle piekący policzek, potem następny i tak w kółko , aż w końcu dostałam w brzuch. Gdy zostawił mnie w spokoju, po prostu wyszłam. Ruszyłam w miejsce spotkania i usiadłam na schodkach do tronów, spuściłam głowę no i co miałam robić? Czekałam.. Gdy usłyszałam że ktoś podjeżdża wystraszyłam się. A jeśli to nie Luke? Nie mam odwagi podnieść głowy, moje policzki pewnie są czerwone, a może sine? Usłyszałam kroki, aż w końcu ktoś się zatrzymał.
-Mia? - tak dobrze znany mi głos. Podciągnęłam kolana pod siebie i schowałam swoją twarz. Dałam upust swoim emocjom i zaczęłam płakać.
Chłopak podbiegł do mnie i przytulił. Gdy w końcu się ode mnie odsunął, siłą podniósł mój podbródek do góry i spojrzał na moją twarz. W jego oczach widziałam trzy emocje.. Żal, wściekłość i szok.
-To cały czas byłaś ty?! I wiedziałaś o tym, ale jednak mi nie powiedziałaś?! Dlaczego Mia?! Powiedz mi dlaczego! - złapał mnie mocno za ramiona i zaczął mną trząść krzycząc to wszystko. Zaczęłam się lekko bać.. Uderzy mnie? Ramiona strasznie mnie już bolały, ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. - No mów!!! - krzyknął zaciskając bardziej. Ból był już nie do zniesienia, a ja zaczęłam się bać na maksa. Nogi w końcu się pode mną ugięły i spadłam na kolana, a on nadal mocno trzymał moje ramiona.. Za mocno.
-Lu-Luke.. T-too boli.. - szepnęłam gdy pod moimi oczami zaczęły zbierać się łzy. Chłopak nagle jakby się otrząsnął i poluźnił znacznie uścisk , a potem spojrzał na mnie wystraszony.
-Przepraszam kwiatuszku, straciłem panowanie, przepraszam, przepraszam.. - i po prostu mnie przytulił. Objęłam rękoma jego brzuch ale bardzo nie pewnie. Chłopak nagle zerwał się , zabrał mój plecak i wziął mnie na ręce w stylu panny młodej po czym zaniósł do jak sądzę jego samochodu.

***

Siedzę u chłopaka w pokoju i jestem zadowolona. Chłopak porządnie mnie opatrzył i powiedział że z tymi żebrami to nie ma żartów i trzeba jechać do szpitala. Więc za dwa dni jedziemy, bo w tedy siniaki na twarzy i inne powinny złagodnieć. Ustaliliśmy że jak coś to spadłam ze schodów i tyle.
-Jest już trochę późno, chyba powinniśmy iść spać.. - mruknęłam nie pewnie - Znaczy ja! Ty nie .. Znaczy jak chcesz, znaczy, ugh.. - Lu tylko zaśmiał się na moją plątanine słów.
-Ja też jestem zmęczony, jeśli o to ci chodziło. - powiedział w końcu - Okej, ty śpisz tutaj , a ja w salonie, jakby coś się działo to mnie wołaj. - i wyszedł. Wzięłam jakieś ciuchy, które robiłyby mi za piżamę, czyli T-shirt , shorty i bieliznę. Poszłam do łazienki którą wcześniej pokazał mi chłopak i się ogarnęłam. Czysta i ogarnięta wróciłam i położyłam się do łóżka. Ciężko mi było zasnąć, ale w końcu się udało..

-Mia! - usłyszałam wołanie z dołu. Wystraszona szybko zbiegłam na dół.
-T-tak? - odezwałam się , a ojczym zwrócił na mnie uwagę.
-Boże, dziewczyno! Jak ty wyglądasz?! Zjadłaś całą pizzerie czy co?!! Już! Czterdzieści brzuszków i przez pięć minut deska, raz dwa! - wykonałam polecenia, bo co innego miałam zrobić? - Chyba się nie nauczyłaś po ostatnim razie, żeby tyle nie żreć?! - krzyknął i kopnął mnie w brzuch. Potem dostałam w tył głowy, policzki, plecy, nogi, ręce, żebra. Wszystko mnie bolało , a on nadal nie przestawał.
-Błaagam.. Prze-przepraszam.. Przeeestań! - prosiłam płacząc..

°=°=°=°=°=°=°=°=°=°

Uhuhuu, no to nieźle się porobiło :/
Podoba się? Zostaw gwiazdkę!
Strzałka 💜

Nieznany numer | L. H.Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt