Czarny kot

2.3K 180 96
                                    

    Gdy wstałem następnego dnia Harry jeszczesłodko spał. Nie miałem serca go budzić więc cicho ubrałem się i wyszedłem zsypialni. W kuchni już czekało lekkie śniadanie – kawa i kilka kanapek z seremi pomidorem, dokładnie tak jak lubiłem. Gdy wychodziłem skrzat już czekał zmoim płaszczem, świeżo wypranym, pachnącym różanym płynem do płukania.

    - Na która przygotować kolacje, panie?

    To pytanie też było codziennym, porannymrytuałem. Odpowiedź na nie również pozostawała niezmienna:

    - Zjem na mieście, skrzacie. Zadbaj lepiejo Harry’ego.

    - Jak pan sobie życzy.

    Skrzat pochylony w pokłonie czekał ażopuszczę dom. Gdy wyszedłem za bramę jeszcze raz obejrzałem się w kierunkurezydencji, wydawało mi się, że w oknie sypialni widzę smutną twarz Harry’ego.Uznałem jednak, że to tylko ułuda, gdyby mój ukochany się obudził, na pewnoprzybiegłby się pożegnać. Okręciłem się na pięcie koncentrując się na miejscuprzeznaczenia i w pół sekundy znalazłem się w holu szpitala.

    - Doktorze Malfoy, dobrze, że pan jużjest…

    Dzień okazał się niespodziewanie dobry,przynajmniej dla mnie. Jeden pacjent, którego miałem operować zmarłniespodziewanie nad ranem, drugi odwołał operacje z ważnych powodów rodzinnych,wykład, który miałem poprowadzić, został przeniesiony na przyszłą środę.Poranny obchód sal zaliczyłem dość szybko, praktykanci okazali się wyjątkowopojętni i prawie nie musiałem ich poprawiać. Jedyna operacja jaka mi pozostałana ten dzień przeszła bez żadnych zakłóceń i trwała tylko trzy godziny.

    Była godzina 14 kiedy opuściłem saleoperacyjną. Moja asystentka czekała w korytarzu jak zawsze ściskając organizer.Nie wiem co bym zrobił bez tej złotej dziewczyny, która zawsze pilnowała, bymnie zapomniał o niczym.

    - Co tam mamy dziś jeszcze w planach,Annie? – zapytałem, jak zawsze uśmiechając się do niej.

    Na twarz dziewczyny wypłynął delikatnyrumieniec podkreślający rude włosy i uwidaczniający niezliczone piegi napoliczkach. Przypominała trochę młodą Weasley’ówne, tylko miała dużo milszycharakter. Nie rzucała na prawo i lewo upiorogackami.

    - Na dziś nic więcej nie ma, panie Malfoy.W związku z tym miałabym małą prośbę. Mogłabym wyjść dziś wcześniej? Mojababcia ma urodziny i chciałabym ją odwiedzić.

    - Ależ oczywiście, Annie. Skoro i tak niemamy nic do zrobienia.

    - Pan jak zawsze zostaje, by zająć siępapierkową robotą? Trzeba wystawić oceny i opinie praktykantom i napisać raportz przebiegu dzisiejszej operacji. Zrobić panu jeszcze kawę?

    - Wiesz co, Annie? Zostaw te papiery ijedź do babci. Ja też mam ochotę zrobić sobie dzisiaj wolne. Opinie mogąpoczekać do jutra – uśmiechnąłem się do niej łaskawie wywołując kolejnyrumieniec na jej piegowatej buzi.

    - Dziękuje, panie Malfoy – dziewczynaoddaliła się korytarzem niemalże w podskokach.

    Była niewiele młodsza ode mnie i właściwiepowinienem ją poprosić, by przestała mnie tytułować „panem”. Jednak mojapróżność i zajmowane stanowisko nie pozwalały na to. Jak każdy Malfoy uwielbiałemstawiać się ponad innymi. Nawet ordynator szpitala, dla którego kiedyś byłemnędznym praktykantem, teraz zwracał się do mnie per pan.

    Nie mam pojęcia czemu nagle naszła mnietaka ochota by wrócić do domu i po prostu poleżeć na trawie w ogrodzie. Zwyklenawet nie mając nic ważnego do roboty zostawałem w szpitalu do późna. A teraznagle ta tęsknota za domem, za Harry’m. Może to przez Annie. Jej słowa poniekądprzypomniały mi, że poza pracą też mam życie, tak jak ona mam ważną osobę,która czeka aż wrócę.

Draco Malfoy Diary || DrarryWhere stories live. Discover now