Przepowiednie

4.8K 317 62
                                    


    – Harry jesteś wspaniały, ale nie musiałeś tego…

    Przerwał mi całując mnie namiętnie.

    – Ale chciałem i podobało mi się to, jesteś prawie tak dobry jak czekolada.

    – Mówisz prawie? – uśmiechnąłem się figlarnie. – A nie jest przypadkiem odwrotnie? Czekolada jest prawie tak dobra jak ja?

    – Być może – zaśmiał się po czym wtulił we mnie jak kociak. – Kocham cię Draco.

    – Ja ciebie też, mój Harry.

    – To chyba najfajniejszy szlaban jaki w życiu miałem.

    – Na pewno najmilszy – zacząłem go lekko głaskać po głowie.

    Harry najwyraźniej był zmęczony gdyż oczy same mu się zamykały. Widząc to tylko mocniej przyciągnąłem go do siebie, pocałowałem w czoło i szepnąłem:

    – Śpij mój kochany.

    Bez protestów zamknął oczy zasypiając niemal natychmiast, na jego twarzy wciąż jednak pozostał szczęśliwy uśmiech. Ja również byłem zmęczony, ale emocje nie dawały mi zasnąć. Czułem przyjemne ciepło rozgrzewające całe ciało, jego źródło było w mojej klatce piersiowej gdzie biło serce – symbol miłości. Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy jak wtedy gdy mój kochany Harry wtulał się we mnie z taką ufnością. W końcu i ja zasnąłem.

    – Draco! Kurwa stary otwieraj te drzwi! – krzyk Zabiniego i łomot do drzwi mogły obudzić nawet umarłego, choć przyznam szczerze, że mój umysł pogrążony w sennych marzeniach dzielnie stawiał im opór.

    Dopiero ciepłe ciało wtulające się mocno we mnie i cichy lekko wystraszony głos obudziły mnie zupełnie.

    – Na pewno chodzi o mnie, nie wróciłem po szlabanie, a już ranek. Jak ktoś mnie zobaczy w twoim dormitorium…

    – Spokojnie Harry – wstałem z łózka przykrywając go całkiem kołdrą. – Nie ruszaj się i nic nie mów, nie wpuszczę go tu.

    W samych bokserkach podreptałem do drzwi, przybrałem rozwścieczoną minę, co nie było trudne i otwarłem je gwałtownie:

    – Czego chcesz, Blaise?!

    – Dyrektor cię wzywa, Potter gdzieś zniknął, nie wrócił po szlabanie z tobą – wyjaśnił chłopak robiąc dwa kroki w tył na widok mojego wyrazu twarzy.

    – A Dumbledore myśli, ze oddałem go w łapy śmierciożerców – prychnąłem wściekły. – W porządku zjawie się tam za jakieś pół godziny.

    – Ale mówili natychmiast!

    – Blaise skąd u ciebie taka służbistość, natychmiast to tylko do profesora Snape’a, Dumbledore może poczekać. A teraz won bo chce się ubrać! – zatrzasnąłem drzwi przed jego nosem, gdy otwierał usta by zaprotestować.

    Moja złość momentalnie odpłynęła gdy poczułem ciepłe ciało przytulające się do moich pleców:

    – Co teraz zrobimy? – zapytał szeptem Harry.

    – Przede wszystkim musisz się ubrać, rozchorujesz się chodząc po lochach w takim stroju – znacząco spojrzałem na jego nagie ciało, które już pokrywała gęsia skórka. – A następnie wymyślimy jakiś sposób by wyprowadzić cię z lochów najlepiej w jakieś miejsce w którym mogłeś spędzić noc odpoczywając psychicznie po szlabanie.

    – Pokój Życzeń – Harry uśmiechnął się szeroko. – Dawno tam nie zaglądałem, ale to idealne miejsce, tylko, że to kawał drogi z lochów, a ja nie wziąłem mojej mapy.

    – Poradzimy sobie bez niej, a teraz ubieraj się – rzuciłem w niego jego bokserkami i zająłem się lokalizacją pozostałych części garderoby leżących w całym pokoju.

    Po piętnastu minutach wyszliśmy z moich komnat i okrężna drogą poprzez nieuczęszczane korytarze przemykaliśmy się w stronę Pokoju Życzeń, ja szedłem przodem badając drogę, a Harry pół korytarza za mną. Wszystko szło dobrze, ale zapędziliśmy się za blisko wieży Wróżbiarstwa.

    Korytarz z pozoru wydawał się czysty więc kiwnąłem na Harrego, że może iść, gdy nagle boczne drzwi otworzyły się i wyłoniła się profesor Trelawney. Wpadła wprost na mojego ukochanego łapiąc go mocno za ramiona, aż się skrzywił z bólu i strachu, widziałem, że chciał się wyrwać, ale ta wiedźma trzymała go mocno.

    – Niech pani go puści – widząc panikę w oczach ukochanej osoby zapomniałem o szacunku jaki jako Naczelny Perfekt powinienem okazywać nauczycielom i po prostu mocno szarpnąłem kobietę za ramię chcąc ją siłą odciągnąć od niego.

    Szponiasty uchwyt nie zelżał ani trochę, nawet nie odwróciła się w moją stronę, z jej gardła wyrwało się coś jakby skrzek umierającego kruka po czym przemówiła:

    – NIE MINĄ DWA MIESIACE GDY ON ZABIERZE CI UKOCHANĄ OSOBĘ! BY GO POKONAĆ ZNAJDŹ CZAR CZERPIĄCY MOC Z MIŁOŚCI! PAMIĘTAJ ZŁOTY CHŁOPCZE TYLKO TY MOZESZ GO ZABIĆ! Arrr…

Draco Malfoy Diary || Drarryजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें