Brak prawa, by powiedzieć „nie"

3.9K 312 33
                                    

- Mogę sam odpowiedzieć! – Harry najwyraźniej się zdenerwował i zapomniał o tym, że właściwie jest zagubionym chłopcem skrzywdzonym przez świat. – Byłem w bibliotece, chciałem w spokoju poczytać, a że już zamykano poszedłem do Pokoju Życzeń.

    Harry chyba za dużo przebywał z moim towarzystwie. Jego głos był chłodny i opanowany zupełnie jak mój, spojrzenie jakim obrzucał wszystkich wokół było zupełnie obojętne, nie zdradzało żadnych uczuć. Wyglądał jakby go to wszystko nudziło, może trochę irytowało. Z zaskoczeniem obserwowałem te zmiany, nawet nie wiedziałem od jak dawna tak traktuje ludzi, przecież wobec mnie był zupełnie inny. Zastanawiałem się, która z tych masek jest prawdziwa, jaki naprawdę jest Harry i czemu tak się zmienił? Właściwie każdy człowiek posiada kilka twarzy stosowanych zależnie od sytuacji, czy osób, z którymi się zadaje, ale dotąd wydawało mi się, że Gryfoni w większości wyłamują się z tej zasady będąc zawsze brawurowo głupimi lwami. Przecież taki był dotychczas Harry, nie umiał ukrywać uczuć, dla wszystkich miał jedną twarz, a teraz? To straszne, a zarazem piękne jak się zmienił. Czułem, że po części przyczyną jest moja bliskość, musiałem mieć na niego silny wpływ, podobało mi się to, bo teraz jako osoba mu najbliższa byłem jedynym znającym prawdę o Harry’m.

    - I dlatego nie wróciłeś na noc do dormitorium Harry? – dyrektor był najwyraźniej zdziwiony.

    - Zamierzałem wrócić, ale byłem zmęczony  po szlabanie i zasnąłem nad książką, obudziłem się dopiero dziś rano – kłamstwo gładko płynęło z ust Harry’ego, teraz rozumiałem czemu Tiara chciała go przydzielić do Slytherinu, miał wiele cech cenionych w Slytherinie.

    - Cóż, pan Potter jak zwykle nie przejmuje się czymś takim jak regulamin i godziny nocne, które powinien spędzać w swojej wieży – głos mojego opiekuna jak zawsze wypełniała drwina. – Myślę, że zasłużył na ujemne punkty i co najmniej tygodniowy szlaban.

    - Dość Severusie – zauważyłem, że Dumbledore ucisza profesora takim samym groźnym błyskiem w oku jak mnie. – Grunt, że Harry jest cały i zdrowy. Ukaranie go należy do profesor McGonagall. Jeśli jednak mógłbym coś zasugerować… sądzę, że Harry ma jak na razie dosyć szlabanów.

   - Ma pan racje dyrektorze – McGonagall należała do tych ślepo wiernych Dumbledore’owi. – Za złamanie regulaminu przez przebywanie nocą poza wieżą minus pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru.

    Rudzielec i Szlama aż syknęli cicho, strata tylu punktów była dotkliwym ciosem dla Grfonów, gdyż automatycznie tracili pierwsze miejsce w walce o Puchar Domów, na rzecz Slytherinu. Teraz gdy Harry nie brał udziału w meczach punkty zdobywała głównie panna Wiem-To-Wszystko-Granger, a mimo to dom ledwo wyprzedzał pozostałe. McGonagall może i była ślepo posłuszna dyrektorowi i tak jak większość profesorów miała uprzedzenia do Slytherinu, ale jedno trzeba jej było przyznać – była sprawiedliwa w karaniu swojego domu.

    - Panie Malfoy – głos dyrektora i nieprzyjemne uczucie bycia przewiercanym na wylot przez dobroduszne spojrzenie wyrwały mnie z rozmyślań. – Rozumiem, że to również koniec szlabanu Harry’ego u pana.

    Próbowałem powiedzieć nie, naprawdę całą siłę woli włożyłem w odmówienie dyrektorowi wiedząc, że to może być na dłuższy czas koniec moich spotkań z Harry’m.

    „Nie” – krzyknąłem w głowie. Jednak moje usta miały inne plany:

    – Oczywiście, panie dyrektorze.

    Co on ze mną zrobił, co ten zdziwaczały szalony staruch zrobił? Przecież mam prawo powiedzieć „nie” mam własną wolę! Nie ma prawa stosować wobec mnie żadnych zaklęć! Nie ma! Jeżeli on w ten sposób działał na ludzi to nie dziwie się, ze profesor Snape trzymał z nim, nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że musiał. Dumbledore coraz bardziej mnie przerażał…

    - Może pan już iść panie Malfoy – stwierdził, a właściwie rozkazał Dumbledore.

    Skwapliwie skorzystałem z pozwolenia uprzednio żegnając się uprzejmie z dyrektorem i profesorami. Miałem dosyć tego gabinetu i tego starca, aż się trzęsłem ni to ze strachu ni z złości. Te mieszane uczucia szybko rozładowałem na dwójce jakiś Puchonów podkładających łajnobomby pod salą do Zaklęć.

Draco Malfoy Diary || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz