Mądrość poniewczasie

3K 230 149
                                    

W południe przyszły dwie pielęgniarki byprzygotować mnie do operacji i zabrać na sale zabiegową. Ze względu naHarry’ego starałem się robić dobrą minę do złej gry, ale wewnątrz byłemwystraszony. Nigdy wcześniej nie miałem tak poważnej rany, by nie dało się jejwyleczyć jednym zaklęciem lub prostym eliksirem. Amputacja… Wiem, to było nicw porównaniu z torturami. Jednak wizja czasu spędzonego w lochach powolibladła, a operacja była czymś co dopiero miało się wydarzyć.

    Musiałem wziąć się w garść. Miałemprzyszłość, a strata ręki to niewielka cena za nią. Harry musiał zapłacić owiele więcej oddając magię. Musiałem teraz zadbać o niego. Rankiem jeszczedługo rozmawialiśmy i już miałem pewność, że mój ukochany chce spędzić życie zemną.

    Podali mi środek usypiający i powieźli nasale operacyjną. Zasnąłem szybciej niżbym się spodziewał.

    Operacja najwyraźniej się udała, gdyżobudziłem się już w sali, którą dzieliłem z Harry’m. Zamiast lewej dłoni czułemdziwną pustkę i ucisk bandaża w miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniejmiałem nadgarstek. Nic mnie nie bolało, musiałem więc być na silnych środkachznieczulających.

    Właściwie dziwiłem się, że Harry niesiedział obok mnie. Tak się o mnie martwił. Byłem pewny, że będzie czekał przymoim łóżku, aż się obudzę. Przekręciłem lekko głowę, by zerknąć na jego łóżko.No tak, miał gości. Aż skrzywiłem się z irytacji widząc rudą czuprynę Weasley’ai kudły tej szlamy.

    - Naprawdę Harry cieszę się, że zabiłeś wkońcu Sam-Wiesz-Kogo, ale po Merlina ratowałeś stamtąd Malfoy’a? – niewidziałem twarzy rudzielca, ale mógłbym przysiąc, że w wyniku wzburzenia przybyłomu piegów.

    - Ron daj spokój! On był torturowany przezVoldemorta i są dowody, że nie jest śmierciożercą – zazgrzytałem zębami słyszącjak szlama mnie broni. Co za hańba i wstyd.

    - Ale to MALFOY! Oni wszyscy są tacy sami!Jaki ojciec taki syn!

    - RON!

    - No co? Przez niego znów w gazetachwypisują bzdury o Harry’m.

    - Ron daj spokój – usłyszałem cichyzmęczony głos mojego ukochanego.

    Rudzielec, który aż wstał z gniewu terazusiadł grzecznie jak skarcony szczeniaczek. Brakowało mu tylko ogonka, którymmógłby merdać posłusznie.

    - A tak poza tym co u ciebie stary? Kiedycię stąd wypuszcza? – zapytał skruszonym głosem.

    - Nie wiem.

    - A jak twoja moc, Harry? – wtrąciła siękudłata. – Dumbledore powiedział nam, że straciłeś magię. Byłam w bibliotece otym poczytać. Niestety nie znalazłam wiele… – umilkła jakby nie chciałaprzekazywać złych wieści.

    - Wiesz, że zostałeś bohaterem? Wszyscyświętowali pokonanie Sam-Wiesz-Kogo. Moja mama to zemdlała, jak o tymusłyszała. A w Hogwarcie urządzono taką ucztę jak jeszcze nigdy wcześniej –rudzielec mówił to z taką dumą jakby co najmniej sam pokonał Czarnego Pana. – Awiesz co jest w tym najlepsze? Wszyscy teraz nas pytają, znaczy mnie iHermionę, o to, kiedy wracasz do Hogwartu. Wyobrażasz sobie jak będzie fajnie!Wszyscy cię będą podziwiać i w ogóle.

    Paplanina Weasley’a wkurzyła mnie do tegostopnia, że usiadłem na łóżku i patrząc w ich stronę powiedziałem ostro:

    - On nie wraca do Hogwartu!

    Odwrócili się w moją stronę zaskoczeni,jakby nie mieli pojęcia, że jestem w tym pokoju. Widziałem jak twarz rudzielcawykrzywia złość, a szlama nabiera oddechu by coś powiedzieć. Jednak to nie onibyli ważni tylko Harry. Mój ukochany wygramolił się z łóżka dość szybko jak nakogoś, kto nie mógł używać rąk.

Draco Malfoy Diary || DrarryWhere stories live. Discover now