Potęga Miłości

3K 261 23
                                    

Głos Czarnego Pana momentalnie zdruzgotałtę piękną chwile budząc ponownie ból i strach. Znów poczułem, jak bardzo jestemgłodny, obolały i zmarznięty. Smród mojej własnej krwi i brudu uderzył w mojenozdrza ze zdwojoną siłą napawając mnie obrzydzeniem do samego siebie. Byłem arystokratą,na Merlina! Zawsze dbałem o swój wizerunek, a oni zniszczyli moje ciało i duchaw zaledwie kilka dni. W sumie teraz to wszystko to nie miało już znaczenia.Najprawdopodobniej miałem niedługo umrzeć, nic nie mogło mnie uratować.Skuliłem się na posadzce, objąłem kolana ramionami i zacząłem trząść się jak wfebrze. Zupełnie zapomniałem o tym, że Harry siedzi obok, ale on nie zapomniało mnie. Ponownie poczułem te ciepłe ramiona wokół siebie i czekoladowe wargi naswoich spierzchniętych i spragnionych ustach. Tym razem ten środekznieczulający wcale nie pomógł, wciąż skulony płakałem w jego ramionach. Mójukochany przysunął usta do mojego ucha i delikatnie, muskając je wargami,wyszeptał:

    - Uspokój się, Draco. Wyciągnę nas stąd,obiecuję.

    Chciałem mu uwierzyć. I uwierzyłem! Bowiemw jego słowach wyczułem pewność jakiej jeszcze nigdy nie słyszałem. Wiedziałem,że jeśli komuś może się udać ucieczka sprzed oblicza Voldemorta, to właśniejemu. Teraz miałem pewność, że chował jakiegoś asa w rękawie. Przez ten całyczas gdy byłem tu więziony, on musiał się przygotowywać, dlatego nie było gotak długo. Podniesiony na duchu przestałem płakać, tylko spokojnie napawałemsię bliskością ukochanej osoby, powierzając mój los całkowicie w jego ręce.

    - Jakie to rozczulające… – ponownierozległ się drwiący głos Czarnego Pana, jednak tym razem nie zrobił na mnietakiego wrażenie, ufałem Harry’emu. – Miłość to takie głupie uczucie. Opanowujeczłowieka odbierając mu racjonalne myślenie, czyni go słabym i podatnym naciosy. Nie sądziłem, Potter, że kiedykolwiek staniesz się jeszcze słabszy.Rozczarowałeś mnie poddając się tej śmieszności. I ktoś taki jak ty miałby mniepokonać? Zbawca Czarodziejskiego Świata stoi teraz przede mną, bez różdżki,bezbronny i słaby. I co niby teraz zrobisz szczeniaku? Rzucisz się na mnie zzębami – Voldemort roześmiał się drwiąco ze swojego wątpliwej jakości żartu.

    Harry jeszcze raz pocałował mniedelikatnie w usta szepcząc:

    - Musisz mi pomóc, proszę. Myśl o tym, żemnie kochasz, i że ja ciebie kocham Draco.

    Po tych słowach wstał i odwrócił się wstronę Czarnego Pana dumnie patrząc mu prosto w oczy.

    - Nie masz zielonego pojęcia o miłości!Nigdy jej nie zaznałeś, więc nie potrafisz pojąć mocy, jaka z niej płynie, siłyjaką daje chęć obrony ukochanej osoby. Myślisz, że zjadłeś wszystkie rozumyświata, że przestudiowałeś wszystkie księgi magiczne i jesteś terazniepokonany. Zamierzam cię wyprowadzić z błędu, Tom. Zabiję cię tu i teraz.

    Krótka przemowa Harry’ego najwyraźniej niespodobała się Czarnemu Panu, a gdy usłyszał swoje prawdziwe imię jego oczywypełniła wściekłość.

    - Nie! To ja zabiję ciebie! Ale najpierwzabarwię posadzkę i ściany fragmentami twojego ukochanego. Zginie na twoichoczach, tak jak wszyscy twoi bliscy!

    Widziałem, że Harry’ego zabolały te słowa,ale tylko mocniej zacisnął zęby.

    - Kocham cię, Draco – usłyszałem jegoszept. – Proszę pomóż mi, potrzebuje siły.

    Nie do końca zrozumiałem czego ode mnieoczekuje, ale zebrałem się w sobie i wstałem obejmując go od tyłu w pasie.Właściwie to oparłem się na nim całym ciężarem ciała, gdyż ledwo trzymałem sięna nogach. Pocałowałem go delikatnie w kark i szepnąłem:

    - Ja ciebie też kocham, Harry.

    - Dziękuje.

    Mój ukochany zamknął oczy i wyciągnąłprzed siebie dłonie złączone nadgarstkami, jakby trzymał w nich jakąś kule.Usłyszałem jak zaczyna szeptać coś pod nosem, ale nie potrafiłem rozróżnićsłów. Musiało to być zaklęcie w jakimś starożytnym języku, gdyż ujrzałem jakmiędzy jego rozcapierzonymi palcami zaczynają przebiegać błyskawice.Jednocześnie widziałem Voldemorta unoszącego różdżkę wycelowaną w moją głowę.Uśmiechał się drwiąco, triumfująco, jakby już zwyciężył. Odwróciłem spojrzeniez powrotem na dłonie Harry’ego przytulając się jeszcze mocniej. O dziwo nieczułem strachu, skoncentrowany na bliskości ukochanego myślałem tylko o tym jakbardzo go kocham.

    - Kocham cię, kocham… – nawet niezorientowałem się, kiedy zacząłem szeptać te słowa wprost do ucha Harry’ego.

    Jakby pod wpływem moich słów błyskawiceprzebiegające między palcami mojego ukochanego zaczęły przybierać kształt kuli.Harry wciąż monotonnie szeptał zaklęcie. Musiało kosztować go to dużo energii.Widziałem, że robił się coraz bledszy, a na czoło wystąpiły mu kropelki potu.Mimo to uśmiechał się pod nosem, a ja wiedziałem, że w ten sposób chce mipowiedzieć, że też mnie kocha.

Usłyszałem jakVoldemort wypowiada zaklęcie, w tym samym momencie głos Harry’ego przybrał nasile przy ostatnich słowach inkantacji. Mój ukochany zgiął ręce w łokciach poczym wypchnął kule energii przez siebie, jakby rzucał wyjątkowo wielką i ciężkąpiłkę. Dostrzegłem jak zaklęcia zderzają się w pół drogi. Czarny promień zróżdżki został pochłonięty przez świetlista kulę pędzącą w stronę CzarnegoPana. Jak na zwolnionym tempie obserwowałem jak pocisk uderza w jego ciało idosłownie rozsadza je od środka. Siła wybuchu była tak wielka, że odrzuciłomnie wraz z Harry’m pod przeciwległą ścianę. Zdołałem jeszcze dostrzec pękającysufit i lecące z niego kamienne odłamki. Potem mój świat ogarnął mrok.

    Czułem jak fragmenty sufitu i ścianuderzają we mnie miażdżąc mi kości. Jakiś wyjątkowo wielki kawałek upadł namoją klatkę piersiową łamiąc żebra i uniemożliwiając mi oddychanie. Nie byłem wstanie otworzyć oczu, powieki miałem ciężkie, jakby zlepione czymś. Zacząłem wpanice się szarpać próbując wyswobodzić się spod więżących mnie głazów.Zaowocowało to tylko kolejnymi falami bólu w zmiażdżonych kończynach. Byłem wpułapce. Dusiłem się i rozpaczliwie szamotałem próbując zrzucić z siebieprzytłaczający ciężar.

    - Draco! Draco! – usłyszałem z oddali krzyk Harry’ego.

Draco Malfoy Diary || DrarryWhere stories live. Discover now