Poczucie Bezpieczeństwa

2.9K 206 35
                                    

Zmarszczyłem czoło obrażony. Harry widzącto tylko się roześmiał radośnie i przytulił do mnie całując w policzek. Jegośmiech był tak zaraźliwy, że chcąc nie chcąc musiałem też się uśmiechnąć.

    Mój ukochany szybko znów zainteresował siępokojem. Dłonią pogładził rzeźbienia na drzwiach szafy przyglądając się im zzaciekawieniem, jakby próbował rozpoznać jakieś kształty. Następnie podszedł dobukietu i wąchał każdą róże po kolei. Przyglądałem się temu z pobłażliwymuśmiechem. Wiedziałem co będzie jego następnym celem – łóżko. Nie pomyliłemsię. Już po chwili z rozpędu rzucił się na pościel zapadając się w nią cały. Wpowietrze uniosło się z tysiąc różanych płatków i przysypało mojego ukochanego.

    - Jej jak miękko – usłyszałem jego jękgdzieś spod tego wszystkiego.

    Powoli, cicho podszedłem do łóżka izacząłem odgarniać płatki róż z miejsca gdzie powinna być głowa Harry’ego.Szeroki uśmiech i roześmiane oczka przyciągały jak magnez. Pocałowałem więcnajpierw jego usta, potem oba policzki i czoło. Kiedy chciałem się odsunąćpoczułem jego ręce zaplatające się na moim karku i ciągnące mnie w dół.Wylądowałem miękko częściowo na nim częściowo obok niego. Harry patrzył na mniebezczelnie uśmiechnięty. Oblizał wargi powoli, prowokacyjnie. Nie musiałem muczytać w myślach, wiedziałem czego chce. Ponownie połączyłem nasze usta, tymrazem w głębszym pocałunku. Łaskocząc językiem jego podniebienie zacząłemrozpinać mu koszule. Jego spragnione dotyku dłonie już błądziły po moim ciele,zbyt niecierpliwe by przejmować się zapięciami po prostu szarpnęły moja koszuleodsłaniając klatkę piersiową. Mimo knebla w postaci moich ust z gardłaHarry’ego wyrwał się pomruk zadowolenia. Uśmiechnąłem się słysząc to i czując zjaką niecierpliwością gładzi moje ciało. Rozpiąłem ostatni guzik jego koszuli,złapałem jego ręce za nadgarstki rozkładając po bokach. Powoli otarłem się ojego ciało jednocześnie sprawdzając jak bardzo jest napięty i pokazując jaką jamam ochotę.

    Po tym długim, przymusowym celibacie irozłące w ostatnich dniach obaj pragnęliśmy tylko jednego. Wciąż trzymając jegoręce w uścisku zacząłem obsypywać pocałunkami najpierw jego twarz, potem klatkępiersiowa i brzuch schodząc coraz niżej. Zapięcie spodni zirytowało mnie dotego stopnia, że sięgnąłem po różdżkę leząca na stoliku obok łóżka iunicestwiłem je jednym zaklęciem. Chyba nie myślałem racjonalnie inaczej nieużywałbym magii w tak ważnych okolicach mojego ukochanego. Całowałem podbrzuszez Malfoy’owską precyzją dręcząc go przez omijanie najwrażliwszego miejsca. Gdyzjechałem językiem na uda Harry jęknął sfrustrowany:

    - Nie drocz się!

    Pozwoliłem by zobaczył jak uśmiecham się zsatysfakcją, po czym podniosłem się zaczynając ponownie pieścić jego tors.

    - Dracoooo… – jęknął gdy przygryzłemjego sutek.

    Powoli rozpalałem go, niczym metal, dobiałości. Skoncentrowany na dawaniu przyjemności zapomniałem o swoimpodnieceniu. Gdy tak wił się pode mną, jęcząc z pragnienia i błagając bym toskończył, uznałem, że jest gotowy. Powoli wziąłem go całego w usta wyrywając zjego warg kolejny jęk zaskoczenia i przyjemności. Jego, właśnie uwolnione,dłonie wplątały się w moje włosy, dociskając mnie do jego podbrzusza. Czułemjak jego biodra drżą, jak cały się trzęsie. Nie musiałem długo czekać by rozlałsię w moje usta z głośnym krzykiem. Jego ciałem jeszcze chwile wstrząsałyspazmy przyjemności.

    Odsunąłem się oblizując powoli usta i patrząc na niegopożądliwie. Naga, jasna skóra wyraźnie odcinała się od krwistej pościeli. Wwielu miejscach do spoconego ciała przylepiły się płatki róż stanowiąc jegojedyne okrycie. Był taki bezbronny, gdy próbował uspokoić oddech po przeżytymorgazmie. Widziałem, że ledwo ma siłę oblizać spierzchnięte usta, wygięte się wuśmiechu zadowolenia i szczęścia. Mimo nagości i wciąż napiętego członkawyglądał tak niewinnie, że nie śmiałem go dotknąć. Był niczym dzieło renesansowegoartysty, piękny, a zarazem tak delikatny. Moje spodnie stawały się sporo zaciasne, ale podniecenie to była drobnostka w porównaniu z czułością i miłościąjakie wypełniały moje serce. Odgarnąłem zlepione potem kosmyki z jego czoła,pogładziłem jego policzek i odsunąłem dłoń, by po raz kolejny przyjrzeć sięjego ciału. Byłem zachwycony, niczym malarz na widok swojego skończonegoobrazu, który pięknem przekroczył jego najśmielsze oczekiwania. Nawet blizny narękach choć bardzo widoczne nie szpeciły Harry’ego, tak, jak ten się obawiał.Te blizny tylko przypominały mi o tym jak wiele mu zawdzięczam, jak bardzo gokocham i przede wszystkim jak silnym uczuciem on mnie darzy.

    - Skąd ten uśmiech?

    Dopiero słysząc pytanie zdałem sobiesprawę, że Harry już otworzył oczy. Zielone tunele śmierci lustrowały mojeciało z równą uwagą, co ja, jego. Uwielbiałem te ciche pomruki zachwytu jakiewydawał z siebie mój ukochany, widząc mnie w takim stanie. Najwyraźniejodzyskał już siły gdyż jego ręka sprawie zaczęła rozpinać moje spodnie.Westchnąłem czując jego dłoń wsuwającą się w moje bokserki. Palce tez pokrywałyblizny, stąd też jego dotyk był zarówno znany jak i zupełnie inny. Kolejnydreszcz wywołał zsuwając mi spodnie wraz z majtkami, uwalniając moje rodoweklejnoty. Widziałem jak pożera je wzrokiem. Był tak niepodobny do tegoHarry’ego, który nawet dotyku się bał. Zmienił się tak bardzo, a zarazempozostał wciąż sobą…

    Moje rozmyślania przerwał głuchy pomrukniezadowolenia i szarpniecie rąk pociągających mnie w dół. Upadłem naHarry’ego, a ten mnie natychmiast objął w pasie nogami otarciem drazniąc mojegoczłonka.

    - Chce cię poczuć w sobie! Tu i teraz! –rozkazał, po raz kolejny zaskakując mnie swoją zmiennością.

    Nie dałem się długo prosić. Tak miło byłoznów zagłębić się w tej ciasnocie i cieple, pozwolić by ciało ogarnęło tylkopożądanie, zapomnieć o całym świecie. Liczył się tylko Harry i zaspokojenie.

    Po wszystkim jeszcze długo nie mogłemzasnąć. Patrzyłem w baldachim jedną ręką obejmując smacznie śpiącego Harry’ego,jednocześnie czując jego głowę na ramieniu. Po raz kolejny rozmyślałem o tymwszystkim, co się stało i jak wiele to zmieniło. Teraz wszystko w końcu miałosię ułożyć. Nie było już nikogo, kto mógłby skrzywdzić Harry’ego, mnie, czystanąć na przeszkodzie naszemu związkowi. Voldemort został unicestwiony, a mojarodzina doszczętnie zniszczona. Pozostali przy życiu śmierciożercy pozbawieniprzywódcy byli łatwym łupem, nawet dla angielskich aurorów. Dumbledore też wkońcu dał nam spokój, chociaż początkowo uparcie chciał by Harry wrócił doHogwartu. Przemówiłem mu do rozsądku, nie mogę powiedzieć, że delikatnie,grunt, że skutecznie. Wszelkie problemy zniknęły, w zamian pojawiła się wizjadługiego, spokojnego i przede wszystkim szczęśliwego życia. Z uśmiechem naustach zasnąłem.

Draco Malfoy Diary || DrarryWhere stories live. Discover now