33 You're givin' me a million reasons

2.8K 212 48
                                    


Wzięłam do ręki mój telefon i ponownie przejrzałam jego portale społecznościowe. Zakrztusiłam się, gdy zobaczyłam że dodał nowe zdjęcie na Instagrama z podpisem:

"You're givin' me a million reasons to let you go

You're givin' me a million reasons to quit the show

You're givin' me a million reasons

About a million reasons

I've got a hundred million reasons to walk away

But baby, I just need one good one to stay." [1]

Oczy zaszły mi łzami i musiałam aż wziąć głębszy wdech.

O Boże, mam milion powodów Shawn. Zostań ze mną.

Szybko weszłam w Messengera i w okienko z jego zdjęciem. Równie szybko je znalazłam, bo od tamtej pory pisałam tylko z Tay. Kliknęłam w pole przeznaczone do pisania i zaczęłam pisać...

Wszystko, co tylko przyszło mi do głowy. Każdy drobny fakt o nim.

Zaczynając, że go kocham do tego, że wiem, iż gdy był mały umiał zasnąć tylko ssąc swój kciuk jak smoczek.

Napisałam o jego miłości do płatków i o tym, jak lubi, gdy woda pod prysznicem najpierw jest zimna, potem dopiero robi się ciepła.

Napisałam też, że powodem może być to, iż akceptuję jego nienawiść do Mustanga czy to, że woli lody czekoladowe od truskawkowych.

I nawet o jego dziwnej słabości do różowej koronki, która działa na niego bardziej niż wszystkie inne i o jego miłości do kotów.

O tym, że szybko się nudzi i łatwo go zirytować.

A w football gra tylko dlatego że dziewczyny krzyczą jego imię, a on w swoim stroju nawet spocony wygląda bosko.

Że tak naprawdę lubi tańczyć, chociaż udaje że nie, bo uważa to za kompromitujące.

Że lubi, gdy mówi się do niego zdrobnieniami i lubi ich używać, chociaż to dziwne.

Że lubi nie za wysokie, nie za niskie dziewczyny

A no i czerwoną szminkę.

Na koniec po prostu dodałam "Ale najważniejszym powodem jest to, że cię kocham i bez ciebie nie umiem żyć. Błagam, wróć do mnie, tęsknię, umieram bez ciebie" i zanim to przemyślałam...

Wysłane.

Jako drugą wiadomość napisałam: Proszę zalicz to wszystko chociaż jako jeden powód.

Wyświetlił po paru chwilach. Zobaczyłam te trzy kropki oznaczające, że odpisuje. Wtedy moje serce jakby się zatrzymało, a ja wstrzymałam oddech. I nagle kropki zniknęły a on był aktywny 1 minutę temu.

Zablokowałam telefon, odłożyłam go w ciszy koło siebie na poduszkę... I spojrzałam w lustro. Nienawidzę siebie. I życia. Mam już dość.

Nie myjąc się i nie ubierając w piżamę, weszłam pod kołdrę i ,oczywiście nie jedząc obiadu od mamy, poszłam spać.

~~~~

Obudziły mnie głośne kroki po schodach i serio, pomyślałam sobie, że zabije Cassie. Usłyszałam, że otwiera drzwi do mojego pokoju, więc udałam, że śpię. Szła jak słoń ku mojemu łóżku, aż w końcu przytuliła mnie od tyłu. Ale nie pachniała jak Cassie.

-Zaliczam to wszystko moja mała słodka Rachel.

Aż zagrażałam. O Boże. To on. To on. Z moich oczu popłynęły łzy szczęścia i tak bardzo chciałam się odwrócić, ale tak bardzo się bałam...

-Przepraszam. -Szepnęłam cicho bardziej do siebie niż do niego, mając tylko nadzieje, że usłyszy.

Pocałował mnie w tył głowy i przytulił mocno.

-Już cicho skarbie. Wszystko jest dobrze.

Nie mogłam. Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam się mocno w jego pierś tak bardzo pachnącą nim.

Zaczęłam coraz głośniej płakać, a on głaskał mnie po plecach, starając się uspokoić.

-Już jestem Rachel.

-Nie odchodź już, proszę...- Wyszlochałam cicho.

-Nie odejdę już nigdy. Kocham cię najmocniej na świecie -Pocałował mnie, a ja desperacko pogłębiłam pocałunek.

Nie myśląc za dużo (byłam dalej jakoś otępiała przez ten głęboki smutek, szok nawet nie wiem... a może po prostu tego chciałam), usiadłam na nim, przewracając go tym samym na plecy. Chłopak zaśmiał się krótko i położył ręce na moich biodrach.

Boże, chciałam go mieć całego tylko dla ciebie. Teraz. Tutaj. Nie przerywając pocałunku, chwyciłam za jego koszulkę.

-Rachel, czy to na pewno ty? -Spytał w moje usta.

-Chyba mnie podmienili, gdy ciebie nie było -Zaśmiałam cię cicho.

-Właśnie widzę - Pomógł mi zdjąć jego koszulkę, a jego duże dłonie ścisnęły moje pośladki. Zaraz po tym szybko zajęłam się swoim t-shirtem, który rzuciłam gdzieś za siebie. Wzrok Shawna zatrzymał się na chwilę na moich piersiach i chwilę później byłam już pod nim. Mruknęłam niezadowolona, ale pozwoliłam mu na to.

-I co teraz piękna?

-No nie wiem, to ty decydujesz.

Pokręcił głową, cmokając.

-Ja tylko wykonuje rozkazy.

-No dobrze... więc całuj mnie.-Wyszeptałam, podnosząc się bardziej do niego. Już chciałam pocałować go w usta, ale on odsunął się na bok i zaczął obdarzać pocałunkami moją szyję. Doskonale wiedział, jak bardzo mnie to pobudza zwłaszcza, gdy robi to tak wolno, a raz na jakiś czas przygryzie moją skórę. Mruknęłam więc tylko zadowolona i odchyliłam głowę.

-Mmm moja mała dziewczynka. -Swoją zimną dłonią przejechał po mojej nagrzanej skórze, na co zadrżałam i tak bardzo chciałam więcej...

Jego usta ponownie odnalazły moje, a potem gdy już myślałam, że pójdziemy dalej niż dotychczas, on opadł koło mnie.

I wiecie co? Byłam rozczarowana. No bo jak ja miałam wreszcie ochotę...

-Shawn...

Przejechał ręka po moim policzku.

-Zróbmy to bardziej romantycznie, a nie z pożądania po rozstaniu.

Aha. No ok. Pokiwałam tylko głowa na znak, że ma racje i usiadłam smętnie przodem do niego. Włożył mi kosmyk włosów za ucho.

-Ale już niedługo twoje urodziny.

Uśmiechnęłam się do niego i po chwili zastanowienia położyłam głowę na jego barku

-Planujesz coś konkretnego? –Zapytał, gdy ułożyłam się już wygodnie.

-Chyba nie. A ty?

-Na twoje urodziny?

-No...

-Nie licz nawet na świeczki i kwiatki.

-Stary dobry Shawn.

-Mówiłaś, że taki jestem najlepszy.

-Bo tak jest. -Pocałowałam go w policzek.


~~~~

[1] Lady Gaga- Million reasons

Sinner |S.Mendes  ✔️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora