19.

133 12 1
                                    

***
Diana POV

Quill zaprowadził mnie w miejsce, w którym jeszcze nie byłam. Trochę na uboczu. Schowaliśmy się w jakichś krzakach. Nagle z budynku wyszło dwóch mężczyzn uzbrojonych po uszy. Mieli latarki. Nagle jeden z nich niespodziewanie zaczął kierować ją w naszą stronę. Zanim jednak do tego doszło poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i ciągnie w tył. Poczułam zderzenie z ziemią. W tym samym czasie Quill zakrył mi też usta. Latarka przez moment poświeciła w miejsce zw których jeszcze kilka sekund temu widniały nasze głowy. W końcu zrobiło się ciemno.

- Wstawaj. - powiedział mężczyzna po czym podał mi rękę. Natychmiast ruszyliśmy do drzwi. Wszędzie było bardzo ciemno. Mimo, że zwykle miałam świetny wzork teraz naprawdę niewiele widziałam. Quill jakby czytając mi w myślach złapał mnie za rękę i prowadził. Dokąd? Nie miałam pojęcia.

Nagle zaczęłam słyszeć ciche rozmowy i szmery. Zrobiło się jaśniej, więc mężczyzna mnie puścił. Ujrzałam kraty, a tuż za nimi moich przyjaciół. Odetchnęłam widząc, że żyją jednak dostrzegając ich siniaki i rany poczułam złość.

- Diana! - powiedział Sameer dostrzegając mnie jako pierwszy. Był szczęśliwy widząc moją osobę, jednak reszta nie popierała jego podejścia.

- Czego tu chcesz!? - warknął Chris spoglądając na mnie kątem oka. Byli źli. I to bardzo, ale rozumiałam to. Byłam winna tej całej sytuacji, jednak starałam się znaleźć rozwiązanie.

- Przeprosić. Nie chciałam, żeby do tego doszło, ale przysięgam nie miałam innego wyjścia. - powiedziałam na jednym wydechu.

- To przez ciebie tu trafiliśmy. Byliśmy blisko wygranej, ale ty nas powstrzymałaś. - powiedział Will, który jeszcze trzy dni temu miał do mnie zupełnie inne nastawienie.

- Wyjdziecie stąd. Cali i zdrowi. Uwolnię was, chcę jednak mieć pewność, że Steve na tym nie ucierpi. Bez niego sobie nie poradzimy. - wyznałam zgodnie z prawdą. Może oni sobie poradzą, jednak nie ja.

- Idź stąd. Będziemy mieli przez ciebie kolejne kłopoty. - wyznał Chris, a ja spuściłam głowę. To zrozumiałe, że nie chcieli mnie słuchać. Ani oni, ani Steve. Na kim więc miałam polegać?

- Musimy iść, zaraz tu będą. - szepnął Quill łapiąc mnie ponownie za rękę.

- Uwolnię was stąd. Obiecuję. - powiedziałam tuż przed tym jak mężczyzna, który mnie tu przyprowadził pociągnął mnie do wyjścia. Wyprowadził nas, a wtedy ponownie schowaliśmy się w krzakach. Przyszli nowi strażnicy. Weszli do środka, a wtedy nasza dwójka udała się w drogę powrotną. Zaczęliśmy iść do swoich pokoi. Z tego co się dowiedziałam Quill miał własne mieszkanie. Gdy już przy nim byliśmy mieliśmy się rozstać jednak nagle zauważyłam nikogo innego jak blondynkę, która w oczach miała jad. Widząc kto z nią idzie wytrzeszczyłam oczy. Steve. Enyo wciągnęła go za rękę do jakiegoś pomieszczenia oddalenego od naszej dwójki o kilkadziesiąt metrów.

- W porządku? - spytał mężczyzna stojący tuż za mną. Poczułam jak zatyka mnie od środka. Sądziłam, że jej nienawidzi. Pomyliłam się.

- Tak. - szepnęłam po chwili, a mężczyzna tylko otworzył drzwi do swojego mieszkania.

- Chcesz wejść? - spytał niepewnie, a ja spojrzałam na niego uważnie. Był przystojny. Dobry. Zdolny. Chciał mi pomóc. Skoro Steve zadaje się z tą wiedźmą, dlaczego ja nie mogłabym spędzić czasu z Quillem.

- Właściwie to czemu nie? - mruknęłam jakby sama do siebie mijając go w drzwiach. W środku panował porządek i ład. Białe ściany. Eleganckie meble. Duży salon z kanapą i kominkiem.

Wonder Woman {ciąg dalszy} Where stories live. Discover now