13.

202 15 0
                                    

***
Diana POV

Czułam całkowitą niemoc. Nie wiedziałam kim był oraz skąd wiedział to wszystko. Dlaczego powiedział, że moja matka nie żyje? Przecież nie była niczemu winna. I kto do jasnej cholery przekazał mu te zdolności? W jaki sposób Steve usłyszał mój krzyk, skoro nie wydałam z siebie takiego dźwięku? Byłam w totalnej niewiedzy. Jak więc miałam walczyć? I co najważniejsze... Z kim?

- Dlaczego się sprzeciwiliście? - spytał Steve piątki naszych sojuszników. Byli jeszcze dziećmi. Nic niewinnymi.

- Zabili nasze rodziny. Kazali walczyć przeciwko bezbronnym ludziom. Zabijać dzieci. Chcieli zrobić z nas bezlitosnych morderców. - powiedział najwyższy z chłopaków z nutką gniewu w głosie. Wyglądał na ich przywódcę. Miał ciemne włosy i lekki zarost.

- Od jakiegoś czasu chodziły pogłoski, że się zjawicie. Uzdolniona kobieta i Steve Trevor za którego głowę wyznaczono nie małą cenę. Czekaliśmy na was i mieliśmy nadzieję, że darujecie nam życie. - powiedziała wysoka brunetka niepewnym głosem. - W Agencji została moja młodsza siostra. Obiecałam, że po nią wrócę. I nie mogę jej zwieść. Ma dopiero osiem lat. I nikogo poza mną. Nasi rodzice nie żyją. - dodała z coraz większą gulą w gardle. Poczułam żal. Za długo zwlekałam. Nasza droga tutaj trwała zbyt długo.
Wysoki brunet podszedł do niej i objął ją w pasie przyciągając do siebie.

- Może powiecie nam coś o sobie. Ile macie lat i jak mamy do was mówić? - spytał Steve, a dość wysoki blondyn odwrócił się w naszą stronę. Miał uroczy uśmiech. Tak bardzo szczery i zaraźliwy. Idąc tyłem zaczął przedstawiać nam swoich przyjaciół.

- Wszyscy oprócz Jamiego - mówiąc to wskazał ręką na najniższego z chłopaków, który szedł kilkanaście metrów przed nami. Wcześniej mu się przyjrzałam. Miał trochę zapuszczone kręcone włosy i ciemne oczy przepełnione tajemnicą. - mamy po siedemnaście lat. On jest od nas o rok młodszy. - powiedział wzruszając lekko ramionami. Nagle odwrócił się i złapał za rękę brunetkę średniego wzrostu. - Ta piękność, jest moją ukochaną dziewczyną i nazywa się Lily. - wyznał z szerokim uśmiechem na ustach. Przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło. Dziewczyna uśmiechnęła się nieco jednak przewróciła oczami. - Ona i Jamie są rodzeństwem. - dodał dla pewności, a ja skinęłam głową. Szczerze mówiąc, gdyby nikt mi o tym nie powiedział, nie domyśliłabym się, że są spokrewnieni. Na mój gust nie są do siebie podobni. - Ja nazywam się Will, no i jest jeszcze tamta dwójka. To Chris i Chloe. Znają się od dawna, ale dopiero od jakiegoś czasu są w nieco bliższej relacji. Prawdę mówiąc, to właśnie Chris uratował nam życie. Wszyscy mieliśmy zawisąć na stryczku, ale udało mu się nas ocalić. Zaręczał za nas własnym życiem. Był synem jednego z ważniejszych ludzi w Agencji. Jednak i jego ojciec się sprzeciwił i został za to skazany na karę śmierci. Było kilka osób, które szanowały Chrisa i mimo młodego wieku pozwolili mu dołączyć do Agencji. Tylko to dawało mu gwarancję przeżycia. A on dał ją nam. - słuchałam tego co mówił z wielkim bólem serca, ale i z uwagą. Było mi przykro z powodu tego co ich spotkało. Napewno nie są jedyni. Musimy się pospieszyć i jak najszybciej uwolnić ludzi z tego potwornego więzienia. - No dobrze. - blondyn zmienił nieco temat. - Steve' a już znamy, ale ty... Kim tak naprawdę jesteś? - spytał blondyn na co westchnęłam. Nie muszą wiedzieć wszystkiego. To byłoby nawet nie wskazane.

- Nazywam się Diana i możnaby powiedzieć, że urodziłam się po to, żeby ratować ludzi. Chronić ich. Potrafię kilka sztuczek. - powiedziałam po chwili namysłu, na co Steve tylko prychnął dając im do zrozumienia, że to co mówię to brednie. Uderzyłam go lekko w ramię, na co ten uniósł ręce w celu obrony.

- A oni? - spytała Lily spoglądając na trójkę mężczyzn wleczących się na samym końcu. Ah tak. Nie da się ich nie pominąć.

- Ten wielkolud w kapeluszu to Wódz, rudy przygłup nazywa się Charlie, a ten najniższy z wąsem to Samee. - powiedział Steve szeptem starajac się, żeby żaden z panów nie usłyszał w jaki sposób przedstawia ich Trevor. Uśmiechnęłam się nieco.
- Jestem przekonany, że ich polubicie. To wesoła gromadka. - dodał spoglądając na mnie krótko.

Wonder Woman {ciąg dalszy} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz