▪️ Chapter 26 ▪️

1.5K 118 37
                                    


- Proszę proszę, któż zaszczycił mnie swoją obecnością! - Klaus prychnął. Zmrużyłam oczy. Coś mi tu nie grało. Przed sekundą wyglądał, jakby zobaczył ducha, a teraz był rozluźniony i wręcz rozbawiony. Cóż za zmiana. 

- Co ty wyprawiasz? Co tu się dzieje i kim do cholery jest Nicky? - Głos mi drżał, wcisnęłam dłonie pod pachy, żeby nie zauważył jak się trzęsą. 

- Nicky jest... poprawka, była, moją partnerką. Świetna w łóżku, mówię ci! - Uśmiechnął się z przekąsem. Chyba jednak zauważył jak bardzo mnie to zabolało, bo spoważniał. Usiadł na łóżku  i oparł łokcie na kolanach. Wyglądał nieziemsko. Te mięśnie wyraźnie zarysowane pod skórą, ściągnięte brwi, pełne wargi i te piękne oczy wpatrzone we mnie...  Nie. Zrobiłam bardzo, bardzo źle.

- To był błąd. Mój przyjazd tutaj to jedna wielka pomyłka - wymamrotałam, obróciłam się na pięcie i wyszłam. Z trudem powstrzymywałam łzy cisnące mi się do oczu. Myślałam, że będzie tu czekał, ale jak mogłam tego oczekiwać po tym, co mu zrobiłam dwa lata temu? Skoro ja byłam nie w porządku, jak on miał być? Nie zmieniało to jednak faktu, że nie mogłam już tego wytrzymać. Chciałam stąd wyjść.

- Caroline. Zaczekaj - złapał mnie za ramię i obrócił przodem do siebie. Był tak blisko. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała prawie tak szybko jak moja. Patrzył mi w oczy. Jak ja tęskniłam za tymi oczami...

- Co? - Spytałam głupio. Nie potrafiłam jasno myśleć, kiedy on tak na mnie patrzył. Chciałam wtulić się w niego, skryć w tych ramionach, jedynych, które dają mi bezpieczeństwo, a zamiast tego stałam jak idiotka przed nim na drżących nogach i modliłam się, żeby stąd wyjść, żeby już więcej nie oglądał mnie w takim stanie.

Jego spojrzenie nagle złagodniało. Jedną ręką wciąż trzymał mnie za ramię, drugą delikatnie odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. Serce nieomal wyskoczyło mi z piersi. Biło w rytmie jego imienia. Klaus, Klaus, Klaus...

- Co się stało, że przyjechałaś? - Spytał cicho i podejrzliwie. Zamrugałam szybko. On myślał, że jestem tutaj, bo czegoś chciałam. On naprawdę tak myślał! 

- Tęskniłam - odpowiedziałam po prostu. Taka byla prawda. Byłam taka szczęśliwa, ale jego wciąż mi brakowało. 

- Widocznie za mało. Przez dwa lata nie odezwałaś się ani słowem. Dwa. Lata. Dwa długie lata. Zniszczyłaś mnie. Wyrwałaś mi serce z piersi i podeptałaś. Potraktowałaś mnie jak śmiecia, którego wyrzuciłaś, kiedy przestał być potrzebny. Nawet raz nie zadzwoniłaś, nie wysłałaś smsa, nic. Zachowałaś się, jakbym zniknął. Umarł. Myślisz, że nie wiem, że umawiałaś się z Tylerem? Wiem o wszystkim. Bo ja naprawdę tęskniłem, a ty... Nawet się nie waż mówić, że tęskniłaś, bo to kłamstwo. 

Zatkało mnie. Mój mózg powoli przetrawiał jego słowa. Fakt. Z jego strony tak to właśnie mogło wyglądać, ale co ja miałam poradzić na to, że chciałam żyć swoim dawnym życiem? Czy to naprawdę jakieś przestępstwo?

- Masz rację. Potraktowałam cię okropnie, no i nie robiłam nic żeby nawiązać z tobą kontakt, ale tęskniłam. Cały czas cię kocham, ale jeżeli chcesz żebym wyszła i już nie wróciła, wystarczy jedno słowo. Zrozumiem jeśli każesz mi wyjść i już nie będziesz chciał mnie znać - przy ostatnich słowach zadrżał mi głos. Patrzył na mnie, wzrok miał nieodgadniony, twarz bez wyrazu. Błagam, nie każ mi odejść. Nie wytrzymam tego. Dopiero teraz poczułam to, co on musiał poczuć dwa lata temu. Jak mogłam mu to zrobić? Jak on to wytrzymał? 

- Nienawidziłem cię. Wtedy, dwa lata temu. Ale, Caroline, tak kurewsko tęskniłem - po wypowiedzeniu tego ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie tak, jak nigdy wcześniej. Brutalnie wcisnął język pomiędzy moje wargi, przycisnął mnie mocno do ściany. Dosłownie zrywał ze mnie ubrania, z mojej bluzki zostały strzępy. Pragnął mnie tak bardzo, jak ja jego. Sekundy później był już we mnie, ja obejmowałam go nogami w pasie. Nawet nie kłopotaliśmy się z przeniesieniem do sypialni. Chcieliśmy mieć siebie tu i teraz. Nic się teraz nie liczyło. Tylko on i ja. My.


- Nie chcę żeby to się kończyło - wymruczał Klaus w moje włosy. Leżeliśmy w jego sypialni, splecieni ze sobą ciasno. Leżałam na jego klatce piersiowej, a on obejmował mnie mocno. 

- Nie skończy się. Przepraszam. Kocham Cię tak bardzo... Popełniłam największy błąd swojego życia - powiedziałam cicho, delikatnie muskając wargami jego skórę - ale to już nigdy się nie powtórzy - uśmiechnęłam się lekko.

- Gdy odeszłaś, byłem taki zdruzgotany. Nie chciałem w to uwierzyć, ciągle miałem nadzieję, że wrócisz... do czasu. W końcu wyrzuciłem stąd wszystkich. Od miesięcy nie widziałem Hope i zaliczałem mnóstwo panienek. Myślę, że kolejne odrzucenie mnie zabolało mocniej niż się spodziewałem - westchnął. Nie spodziewałam się, że tak źle się trzymał. U mnie wszystko szło w jak najlepszym kierunku, świetnie się bawiłam, a on zniszczył swoje życie. Przywołałam na twarz sztuczny uśmiech. 

- Ale już jestem. Zaczniemy od nowa i naprawimy wszystko, prawda? - Oh, Klaus, żebyś wiedział, jak bardzo chcę w to wierzyć! 

save me |KLAROLINE| ✔️Where stories live. Discover now