▪️ Chapter 11 ▪️

2.6K 179 29
                                    


Zanim zdążyłam przetrawić słowa Marcela, usłyszałam wściekły wrzask Klausa. To oznaczało nadciągające kłopoty. Ogromne kłopoty. Zanim zdążyło rozpętać się piekło, uwiesiłam się ramienia Klausa.

- Chodź, nie słuchaj go. To jakiś podstęp, Klaus, błagam - jęknęłam. Wpatrywał się w Marcela tak rozwścieczonym wzrokiem, że sama zaczynałam się bać.

- Znikaj. Już! - Zawołałam przez ramię do Marcela. Widziałam jego zjadliwy uśmiech. Drań, zrobił to specjalnie. Miał jednak na tyle rozumu, żeby zniknąć, zanim sama nabiorę ochoty, żeby rozszarpać go na strzępy. Klaus nadal dygotał. Zauważyłam, że ludzie zniknęli. I dobrze, ale trzeba będzie później to odkręcić. Położyłam dłoń na policzku Klausa.

- Proszę, uspokój się. Już poszedł - szepnęłam. Klaus objął mnie ramionami, ale nadal wpatrywał się w miejsce, gdzie chwilę temu stał jeszcze Marcel.

- Przysięgam, że zamorduję go kiedy tylko nadarzy się okazja. Będzie to długa, powolna śmierć. Nie dam mu... - nie zdążyłam jednak się przekonać, czego Klaus nie da Marcelowi, bo pocałowałam go. Nie chciałam dłużej tego słuchać, więc wspięłam się na palce i przycisnęłam swoje wargi do jego. Jęknął z dezaprobatą, ale uległ. Kiedy się odsunęłam, wzrok miał nieco łagodniejszy.

- Chodźmy do domu - poprosiłam, a on westchnął. Objął mnie ramieniem i wyszliśmy. Cały romantyczny nastrój zniknął bez śladu. Do domu wrócilimy w milczeniu. Również w milczeniu przeszliśmy przez salon i poszliśmy prosto do pokoju Klausa. W domu było zaskakująco cicho. Spojrzałam na niego pytająco. 

- Jesteśmy sami?

- Tak, kochana. Tylko we dwoje - Klaus uśmiechnął się do mnie lekko. Zbliżył się powoli. Jakby z namysłem zsunął mi najpierw jedno ramiączko sukienki, później drugie. Materiał opadł do moich kostek, stałam przed nim w samej bieliźnie. Wstrzymałam oddech, kiedy złożył delikatny jak piórko pocałunek na mojej szyi. Przesunął usta na ramię, później obojczyk... przeszył mnie przyjemny dreszcz. Już raz byliśmy blisko w ten sposób, ale wtedy było to kierowane tylko pożądaniem. Teraz było inaczej. Nie odrywając ust od mojej skóry, delikatnie zaczął sunąć dłońmi po moim ciele, od szyi w dół. Przesunął je na plecy, później na pośladki. Nagle jedną ręką podniósł mnie do góry i położył na swoim łóżku. Sam oparł kolana po obu stronach moich bioder. Kiedy spojrzał mi w oczy, drgnęłam lekko. Dużo szybciej niż on zrzuciłam jego marynarkę. Nie chciałam bawić się w rozpinanie jego koszuli, więc po prostu ją zerwałam. Klaus wisiał nade mną jedynie w spodniach. Chwyciłam go za ramiona i wpiłam się w jego usta. Z zadowoleniem oddał pocałunek. Chwilę później byłam już bez stanika. Ujął w dłonie jedną z moich piersi i ścisnął mocno. Jęknęłam, szarpiąc się z paskiem jego spodni. Pomógł mi je zdjąć i przylgnął do mnie mocno całym ciałem. Ciężko dysząc pociągnął za pasek moich majtek. Pękły, a on odrzucił materiał do tyłu. Szybkim ruchem ściągnął swoje bokserki, po czym szybkim ruchem wszedł we mnie. Jęknęłam przeciągle i wygięłam biodra w łuk. Klaus poruszał się we mnie, jednocześnie ssąc skórę za moim uchem. Kilka chwil później wykrzyknęłam głośno jego imię, a on zaklął pod nosem. Wstrząśnięta spazmami opadłam bez sił na łóżku równocześnie z Klausem. Przewrócił się na plecy i przeciągnął mnie na siebie. Głaskał mnie po ramieniu i przycisnął wargi do mojej skroni. Wtuliłam się w niego mocno. Czułam się tak dobrze i bezpiecznie jak nigdy.

- Moja słodka, ukochana Caroline. Jesteś jak promień słońca w burzowy dzień. Każdy powinien dostąpić zaszczytu przebywania z tobą, ale na szczęście jesteś już moja. Tylko moja - jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby z ust Klausa padły słowa, w których było tak wiele uczucia. Przygryzłam dolną wargę. Czułam, jak serce wręcz chce się wyrwać z mojej piersi. 

- Nie sądziłam, że jestem dla ciebie aż tak ważna - wyszeptałam, na co Klaus zaśmiał się cicho.

- Pamiętaj, że nigdy nie dam cię nikomu skrzywdzić. Marcelowi również. Nie wiem, w co on gra, ale wiem, że moja miłość do ciebie jest silniejsza niż jego intrygi - łzy stanęły mi w oczach. To się stało naprawdę. Klaus otwarcie wyznał, że mnie kocha. Nie mogłabym być szczęśliwsza. Podciągnęłam się wyżej i pocałowałam go. 

- Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że w końcu uda ci się mnie uwieść - zachichotałam.

- Przyznaj. Nigdy nie byłem ci obojętny. Zawsze w głębi duszy wiedziałaś, ile dla ciebie znaczę - Klaus był tak pewny swoich słów, że nie mogłam ukryć rozbawienia. Wiedziałam jednak, że ma rację. Za wszelką cenę starałam się odrzucać od siebie uczucie, które we mnie kiełkowało, ale kiedy Klaus w końcu odszedł, tęskniłam za nim. Często wieczorami rozmyślałam nad tym, co by się stało, gdyby wrócił. Jakby na mnie zareagował? Czy dalej coś do mnie czuł? Teraz na szczęście już wiem. 

- Masz rację, nie byłeś. Ja jednak jestem ciekawa, kiedy zacząłeś czuć coś do mnie - zerknęłam na niego. Zmarszczył brwi. Patrzył w sufit, jakby myślami był gdzieś daleko. Odpowiedział dopiero po krótkiej chwili. 

- Pamiętasz ten moment, kiedy zmusiłem Tylera, żeby cię ugryzł? Przyszedłem wtedy pierwszy raz do twojego domu. Byłaś taka bezbronna, niewinna... Biło z ciebie światło, które jest w tobie do dziś. Byłaś inna niż inne wampiry, jesteś inna niż inne wampiry. Jesteś wyjątkowa. Pełna ciepła i dobroci. Sądzę, że już wtedy wiedziałem, jak ważna dla mnie się staniesz - z uwagą słuchałam jego słów. Doskonale pamiętałam tamten wieczór. To były moje urodziny, a ja byłam przekonana, że umrę. Wtedy dojrzałam tą cząstkę człowieczeństwa, którą Klaus ukrywał głęboko, głęboko w sobie. Starannie ją ukrywał, ale ja wciąż i wciąż ją dostrzegałam. Klaus jest dobry. Wiem o tym i od zawsze wiedziałam. Kiedy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, usłyszałam ciche chrapnięcie. Usnął. Uśmiechnęłam się pod nosem, położyłam głowę na jego klatce piersiowej i sama zapadłam w sen. 

save me |KLAROLINE| ✔️Where stories live. Discover now