30.

1.1K 33 3
                                    

Max
Uwielbiam widok szczęśliwej Cenobi. To jak błysk ciepłego światła wśród mrocznych odmętów ciemności.
Stała ode mnę dwa metry dalej. Nie wiedziała co ze sobą zrobić i to wyglądało uroczo. Ubrana w ciepłą kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki bała się zrobić choćby krok do przodu.
Dziś jest nasza rocznica ślubu, więc na tą uroczystość wyjechałem z nią do Polski. Pewnego pięknego dnia tata zdradził mi, że Cenobia nigdy jeszcze nie widziała śniegu na żywo i musiałem to wykorzystać. Inaczej się nie dało.
Właśnie obok niej przebiegł Viktor śmiejący się z pogoni za nim, czyli Sary. Nasza córeczka upadła, w tej samej chwili Cenobia próbowała do niej podejść i jej pomóc, lecz dziewczynka wstała i pognała przed siebie nie zważając na śnieg na twarzy. Moja żona jakby chciała coś krzyknąć w jej stronę, ale ostatecznie zrezygnowała. Westchnęła wypuszczając z ust ledwo widoczny obłoczek pary po czym rozejrzała się wokół siebie. Gdy zauwarzyła mnie stojącego pod drzewem i przyglądającego się jej trochę poczerwieniała na twarzy i ruszyła w moją stronę.
Trudno było jej chodzić ze względu na śnieg i duży brzuch. Dziecko miało się pojawić za dwa tygodnie na świecie i urodzi się tutaj, w Polsce. Nie wiem, co do cholery, tak bardzo wini, moje plemniki, czy jej komórki jajowe, ale będzie kolejny syn. Nie to, że się skarżę, wręcz przeciwnie, ale miłoby było mieć kolejną kopie Cenobi przy sobie.
Stanęła obok mnie i spojrzała w moje oczy.
-Zimno mi.- powiedziała
Posłałem jej uśmiech po czym ją obojąłem.
-Chcesz wracać do domu?- zapytałem całując ją w policzek
-To była tylko aluzja, żebyś mnie przytulił.- wyszeptała kładąc głowę na mojej klatce piersiowej
Od kiedy minęła piąty miesiąc ciąży zrobiła się potulna i domagała się ciągłej uwagi oraz czułości. Nie lubiła, gdy wychodziłem i robiła się zazdrosna o każdą osobę żyjącą w moim otoczeniu nie licząc dzieci.
-Zrobimy dzisiaj coś wyjątkowego?- zapytała rozpinając moją kurtkę
-Oczywiście. Wszystko już mam zaplanowane.-
-Nie lubię niespodzianek.- rzekła chowając się w moje odzienie, które wcześniej rozpięła
-Kotku, rozmawialiśmy na ten temat.- westchnąłem -Czy którakolwiek z moich niespodzianek choć trochę ci się nie podobała?-
-Ta pierwsza, kiedy żygałam w krzakach.-
-Oh, kotku. Wiesz o co mi chodzi.-
-Yhm...- przytaknęła
-Powiesz coś więcej?-
-Kocham cię.-
-Nie powiem ci co to jest. Nie przekonasz mnie.-
-I tak cię kocham.-
-Czasem nie rozumiem twoich poczynań.-
-Przeszkadza ci to?-
-Oczywiście że nie.-
-To w czym problem?-
-Nie wiem.-
-Widzisz dzieci?-
Rozejrzałem się.
-Tak. Sara i Viktor lepią bałwana a Alex prowadzi Tobby'ego za rękę po chodniku.-
-Nie wywali się?- zapytała
-To wilkołak. Jak się przewróci, to nic mu się nie stanie. A poza tym, dziewczyny podobno lubią chłopaków z bliznami.-
-Dziewczyny tak, ale mamy nie.-
-Może pomożemy im lepić tego bałwana.-
-Pod warunkiem, że jak wrócimy, to zrobisz mi gorącą czekoladę.-
-Możesz ją pić?-
-Tak.-
-W takim razie z miłą chęcią.-
Odsunęła się ode mnie i zapięła moją kurtkę, po czym złapała mnie za dłoń. Zaczęła ciągnąć w stronę Sary i Viktora. Zgarnęła trochę śniegu i podeszła do dzieciaków.
-Możemy wam pomóc?-
-Tak.- odpowiedział Viktor -Tata może iść do Sary i pomóc jej toczyć kulę a ja z mamą zrobimy dwie mniejsze.-
Ruszyłem do Sary, która nie wyglądała jakby potrzebowała pomocy, mimo że kula była od niej większa. Pomagając robić jej coraz większą śnieżną bryłę, zerkałem w stronę Alexa i Tobby'ego, którzy teraz siedzieli na ławce a starszy go uczył jak poprawnie zrobić śnieżkę.
Gdy nasze dzieło było już dość duże, zadeklarowaliśmy wykonanie obowiązku. Viktor wtedy podbiegła do Cenobi i dotlczył do nas kulę, zastępując tym samym swoją matkę, po czym zabrał się do swojej. Gdy każda była na swoim miejscu dzieci znalazły jakieś patyki, który bałwan mógł się cieszyć jako rękami. Poświęciłem dla niego moją czapkę i szalik a mojej żonie udało się zrobić jego twarz z kamyków i mokrej kory. Nie wyglądał zbyt przystojnie, ale to był nasz bałwan i nie zabradzo nas obchodziło czy jest ładny czy brzydki. Cenobia obeszła go do okoła i zgarnęła trochę śniegu, prawdopodobnie by zniwelować jakąś niedoskonałość, jednak nim się obejrzałem, miałem na twarzy i w ustach śnieg a śmiech mojej dużej wampirzycy rozniósł się echem wśród drzew. Przetarłem moją zaśnieżoną część ciała, po czym wytrzepałem włosy.
-Tak się bawimy?- zapytałem biorąc grupę mokrego śniegu i ściskając ją w ręce
-Kochanie, pamiętaj iż jestem w ciąży. Chyba nie chcesz zrobić krzywdy dziecku?- zapytała nadal się śmiejąc
-Dziecku nie, ale moją żonę mogę natrzeć.- odpowiedziałem ruszając e jej stronę
-Dzieci! Tata chce mi zrobić krzywdę!- krzyknęła
No i byłem na przegranej pozycji. Wszystkie, jak jeden mąż spojrzały na mnie a w ich oczach zabłysła furia. Dostałem w głowę śnieżką od Alexa a Viktor rzucił się w moją stronę ze śniegiem w obu rękach. Złapałem go, zanim na mnie wylądował, ale Sara w tej samej chwili mnie popchnęła, przez co musiałem ochronić mojego syna przed potłuczeniem w czasie upadku, ale on mi się zreflektował natarciem. Wtedy dopadł mnie także Alex, a Sara przyglądała się jak chłopcy załatwiają brudną robotę. Kiedy skończyli odeszli od mojej ojcowskiej osoby i wrócili do swoich poprzednich czynności. Cenobia oddała Alexowi Tobbiasa, którego pilnowała by przypadkiem on też mnie nie zaatakował. Podeszła następnie do mnie i przyklęknęła na opruszonej śniegiem ziemi.
-Nic ci nie jest Misiu?- zapytała czule zcierając ze mnie zimną masę
-Były wszędzie. Nie wiedziałem co robić. Widziałem tylko wielką, kolorową plamę wyposażoną w ręce ze śnieżną bronią.- wydyszałem
-Och ty moje biedactwo.- mruknęła
Podparła się na dłoniach po obu stronach mojej głowy i pocałowała mnie w usta topiąc małe śnieżki swoim oddechem.
-Wszystko dobrze?- zapytała odsuwając się
-Tak. Ale i tak dostaniesz karę, za to co zrobiłaś.- zagroziłem
-Chciałaś, żebym się dobrze bawiła.-
-Ale nie kosztem mojego zdrowia.-
-Więc jutro mogę zostać w domu.-
-Nie o to mi chodziło.- podniosłem się i wytrzepałem ze śniegu -Wiesz przecież że cię kocham.-
-Yhym...- mruknęła -Możemy już wracać? Jestem zmęczona.-
-Oczywiście.-
Pomogłem jej wstać po czym wziąłem ją na ręce. Wtuliła się w moją szyję, a ja czułem jej zimny nos na skórze. Po zawołaniu dzieci wróciliśmy do domu, w którym przebywaliśmy, czyli domu watachy mojej cioci.

The end, meine Freund.

Koniec książki, moi kochani. Koniec.

Bym się rozpisała na temat tego, jak cudownie spędziliśmy chwilę w relacji czytelnik-autorka, ale nie mam weny na tego typu wyznania. Nie mniej wiecie co chciałam powiedzieć.

Cóż. Myślałam też, że może chcielibyście wiedzieć jak wyglądam... Więc postanowiłam...

 Więc postanowiłam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(DANE OSOBOWE PILNIE STRZEŻONE)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(DANE OSOBOWE PILNIE STRZEŻONE)

Mam nadzieję, że się mną nie przeraziliście. Te ubrania, które man na sobie to mój ulubiony zestaw, więc się nie zdziwcie, że mam dwa razy to samo Xd

Nie przestawaj mnie kochaćWhere stories live. Discover now