22.

731 42 2
                                    

Poczułam łaskotanie policzka i powoli otworzyłam oczy.
-W końcu się obudziłaś.- szepnął Max z uśmiechem na ustach
Przetarłam oczy i ziewnęłam.
-Już śniadanie stoi na stole.- przejechał kciukiem po moich ustach -I kawa także czeka.-
Złączył nasze czoła i zaczął pocierać swoim nosem o mój.
Wtedy miałam ochotę go pocałować. Tak wielką ochotę, że ledwo się powstrzymywałam.
-Przygotowałem ci ubrania i kąpiel.- szepnął milimetry od moich ust
Przygryzłam wargę i zamknęłam oczy. Tak bardzo chciałam, żeby mnie pocałował. To aż bolało.
-Masz jeszcze jakieś życzenia?- zapytał wsuwając moją dłoń w uścisk swojej
Pokręciłam przecząco głową, choć chciałam, żebyśmy robili wszystko, dzięki czemu moglibyśmy być szczęśliwi.
-To dobrze.- szepnął
Już naprawdę nie mogłam wytrzymać. Serce waliło mi jak oszalałe a skórę pokrywał pot. Emocje szlały i twarz pokrywał rumieniec pożądania.
Jeden pocałunek. Czy tak dużo wymagam?
Oplotłam jego szyję i przyciągnęłam do siebie.
Nie zdawałam sobie soprawy jak bardzo mi tego brakowało.
Jego ust, szczelnie oplatających moje i naszych języków połączonych w żywym tańcu namiętności.
Jego dłonie paliły moją skórę, przyprawiając o przyjemne dreszcze.
Chciałam go tu i teraz. Chciałam go jak nikogo innego.
Ale nie mogłam. Nie mogliśmy.
Fakt, iż brzuch miałam takiej samej wielkości jak biust utrudniało sprawę i nie pozwalało na jakiekolwiek zbliżenie, mimo iż tego potrzebowałam jak tlenu.
Pocałunek stawał się coraz bardziej pożądliwy. Max złapał mnie za biodra i przekręcił na plecy, zawisając nade mną.
Wybrał najbardziej wygodną dla mnie pozycję, tym samym próbując nienacisnąć na brzuch.
Czułam, że starał się uspokoić moje zapędy, ale ja nie potrafiłam w tym momencie kontrolować samej siebie, więc co on mógł zdziałać?
Prosiłam go o więcej i więce, i więcej, i więcej. Ale on nie chciał mi tego dać.
Oddawał pocałunki jakby z opóźnieniem, a czasem przytrzymywał moje usta, bym trochę przystopowała. Kontrolował moje ciało, bym nie przesadziła.
Aż się ode mnie odsunął. Miał zamknięte oczy i głęboki rumieniec na twarzy. Wyglądał, jakby się czegoś wstydził, a ja nie miałam pojęcia czego.
Wyglądał teraz... nie seksownie, nie przystojnie... tylko słodko. Jak cukierek.
-Najpierw śniadanie czy kąpiel.- zapytał najpierw przełykając ślinę
-Śniadanie.- odparłam nie zastanawiając się
Przytaknął i podniósł się na kolana.
Już wiedziałam, czego się wstydził. A on wiedział, że zakładanie dzisiaj jeansów było błędem.
Odwróciłam wzrok a on się zaśmiał.
-To ja powinienem się czuć zażenowany.- rzekł wstając z łóżka
-Ja... Przepraszam...- wyszeptałam zakrywając twarz
-Zachowujesz się jak mała dziewczynka.- rzekł -Przecież to i tak jest twoje.- rozłożył ręce wskazując na siebie
Kiedy mnie zdradzał, to ,,to" do mnie nie należało?
Złapał mnie za dłonie i zmusił bym wstała. Poprowadził mnie do drzwi trzymając za rękę a potem wyszliśmy na korytarz.
Wyglądaliśmy jak kiedyś, mimo że dzieliła nas wielka przepaść niewierności.
On mnie zdradził z Evą, a ja w odwecie zaczęłam flirtować z Jakiem.
Swoją drogą, ciekawe co u niego. Polubiłam go przez ten krótki czas znajomości. Wydawał się dobrym, miłym, wrażliwym, przyjacielskim i odpowiedzialnym chłopakiem. Nie wiem, czy chciałam go zobaczyć. Zdawałam sobie sprawę, że nasza znajomość nie opierała by się na przyjaźni. On by chciał czegoś więcej, a ja nie potrafiłabym mu tego dać.
Chyba dlatego więcej się z nim nie spotkałam.
Chyba stchórzyłam przed konsekwencjami, jakie mogłabym ponieść przez nasze regularne spotkania.
Sprowadził nas po schodach po czym zaprowadził do kuchni.
Faktycznie, przy moim ulubionym miejscu stały tosty oblane grubą warstwą jakiegoś tłustego płynu.
Posadził mnie przy blacie i zaczął mi słodzić kawę.
Zastanawiałam się, czy powiedzieć mu o tej przelotnej wiadomości. Chciałam z nim być szczera. Chciałam żeby wiedział.
Ale równie jak tego pragnęłam, także się bałam.
Przede mną pojawił się kubek parującej cieczy.
-O czym tak rozmyślasz?- zapytał biorąc jednego tosta w palce i wkładając sobie go do ust
Przyzwyczaiłam się do tego, bo praktycznie zawsze mi podjadał z talerza, ale tym razem uświadomiłam sobie jak mi tego brakowało.
-Max... Ja chyba muszę ci o czymś powiedzieć...- wypuściłam to z ust zanim straciłam odwagę
-Tak?- pocałował mnie w skroń
-Ja... Wtedy jak bylam u Emily... Kiedy z nią mieszkałam... Ja...-
-Nie denerwuj się tak, Kotku. Poprostu powiedz co się stało.- schował głowę w mojej szyi i zaczął nami kołysać
-Ja... Zawiązałam pewną znajomość...-
-Jaką?- zaśmiał się pod nosem kładąc brodę na moim ramieniu
-Z chłopakiem.-
Znieruchomiał.
-Spałaś z nim?- zapytał spokojnie
-Nie, ja... Nie potrafiłam...- opóściłam głowę czekając na jego reakcję
-Dotykał cię?-
-W TEN  sposób nie.-
-Podobał ci się?-
-Nie tak bardzo, by mogło między nami coś zaistnieć.-
-Całowaliście się?-
Westchnęłam ciężko.
-Dwa razy.- przyznałam -O pierwszym razie ci nie powiedziałam, bo nie było to dla mnie istotne, bo mnie zmusił do tego, a drugi sama wywołałam.-
-Mówiłaś, że nie powiedziałaś mi o pierwszym. Znałaś go wcześniej?-
-To było wtedy, kiedy mnie uderzyłeś. On... Zmusił mnie, ale ja go odepchnęłam, bo tego nie chciałam... Nie mówiłam ci, bo nie chciałam, żeby miał kłopoty, bo wyglądał na miłego, a ty byś się napewno zdenerwował.-
-A drugi?-
-Chyba chciałam się na tobie odegrać za zdradę.- szepnęłam
-Utrzymujesz z nim kontakt?-
-Nie.-
-To dobrze, że jesteś ze mną szczera.- powiedział poważnie -Szkoda, że ja taki nie potrafiłem być. Żałuje tego z całego serca. Gdybym ci o tym powiedział... Może oboje byśmy mniej wycierpieli. Przez to sam pchnąłem cię w ramiona innego. Przepraszam.- zaczął głaskać mnie po brzuchu
-Nie jesteś zły?- upewniłam się
-Zazdrosny jak cholera, ale nie zły.-
Poczułam się lepiej. Nie wiem dla czego. To, że się nie zdenerwował ucieszyło mnie jak nic innego.
Siedzieliśmy tak kilka minut.
On-obejmując mnie, ja-pozwalając mu na to.
-Powinnaś mi za to przywalić w ryj.- powiedział poważnym tonem
-Przepraszam?- zdziwiłam się
-Nie powinnaś mi tego wyjaśniać. Powinnaś wykrzyczeć mi to w twarz w najbardziej odbiegający od prawdy sposób, bym czuł się jak śmieć. Powinnaś chcieć mnie skrzywdzić. To, że czujesz się w obowiązku nadal mówić mi o wszystkim jest gorsze od takiej sytuacji.- zbliżył usta do mojego ucha -Czemu tego nie zrobiłaś?-
Opóściłam głowę.
Nie wiem czemu. Wolałabym być szczera niż kłamać.
-Jesteś dla mnie zbyt idealna.- powiedział
-Nie.- zaprzeczyłam -Jest odwrotnie.- mruknęłam już całkiem cicho
-Powtóż. Nie usłyszałem.-
Moje modlitwy, by tego nie słyszał się spełniły.
-Mam wiele wad.- powiedziałam, jakbym od samego początki to zamierzała
-Nie masz.-
-Dużo płaczę.-
-Dzięki temu, mogę cię częściej przytulać.-
-Łatwo się denerwuje.-
-I tak słodko przy tym marszczysz nosek.-
-Wpadam na głupie pomysły.-
-Uwielbiam ci je wybijać z głowy.-
-Dużo gadam o nudnych rzeczach, naprzykład o historii.-
-Tak ładnie błyszczą ci wtedy oczy.-
-Jestesm podejrzliwa.-
-Szkole się, by dobrze dochować tajemnic, takich jak niespodzianki.-
-Wiem kiedy ktoś kłamie.-
-Dlatego jestem w tym coraz lepszy.-
-Boje się twojej mamy.-
-Naprawdę?- zaśmiał się
-Nie nabijaj się ze mnie.- warknęłam
-Nie ty jedna się jej boisz.-
-Potrafię zniknąć na cały dzień.- założyłam ręce na klatkę piersiową
Okrążył blat i siadł naprzeciw mnie.
-Ze mną to się jeszcze nigdy nie zdażyło.- uśmiechnął się
-Boję się psów.- uniosłam brew
-Poważnie? Jak to możliwe, że dowiaduję się o tym po pięciu latach małżeństwa?-
-Nie było okazji.- wzruszyłam ramionami
-Ale mnie się nie boisz i to mi wystarczy.-
Ujął moją dłoń w obie ręce, podniósł do rąk i ucałował.
-Jestem krwiożerczym wampirem.-
-Raczej słodkim Tygryskiem. Moim Tygryskiem.-
-Zawstydzasz mnie.- przyznałam odwracając wzrok
-To chyba dobrze.- zaśmiał się cicho
-Nie. Wole panować nad uczuciami.-
-Nad wszystkim panujesz.-
Uniosłam jedną brew.
-Doprawdy?-
-Tak.-
-W takim razie...- rozejrzałam się, po czym spojrzałam na niego -Zatańcz.-
-Słucham?-
-Panuje nad wszystkim, czyli także nad tobą, a chce, żebyś zatańczył.-
Zaśmiał się.
Po czym wstał.
I nachylił się nad blatem.
-Jakieś życzenia?- uniósł brew
-Nie.- odpowiedziałam
-Muzyka?-
-Musi być?- nachyliłam się podobnie jak on
-Do tańca muszę mieć rytm.-
Wyprostowałam się i wstałam. Zaczęłam rytmicznie tupać o podłogę.
-To ci wystarczy.-
Max zaczął tańczyć.
Ym...
To chyba za mocne słowo.
Wykonywał bardzo... Dziwne ruchy ciałem.
Potrafiłam kontrolować moje wybuchy śmiechu, tak i teraz zrobiłam. Miałam na twarzy poważną minę. Nagle złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
Jedną ręką złapał mnie w pasie a drugą splótł z moją.
-Miałeś tańczyć sam.- powiedziałam unosząc brwi
-Wolę mieć partnerkę.- mruknął poruszając mną powoli
Z jakąś tam niechęcią zaczęłam za nim podążać wsuwając dłoń na jego ramie.
Muzyka grała tylko w naszych głowach, a my w jej rytm, złączeni w uścisku, wirowaliśmy po kuchni.
To było takie... Miłe uczucie. Taka odmiana. Czułam się dobrze tańcząc z nim. Myśle, że pragnęłam czegoś w tym stylu.

Nie przestawaj mnie kochaćWhere stories live. Discover now