28.

583 32 2
                                    

Widać było, że Max się spiął. Lew podchodził do nas wolno a podczas tej czynności zaczął przybierać ludzką postać.
Był wysoki, ale i tak był niższy od Maksa o jakiś centymetr. Miał złote oczy i rozbawiony wyraz twarzy. Był bardzo muskularny i opalony. Jego kruczoczarne włosy delikatnie opadły na oczy a on je zgrabnie przeczesał stawiając je do góry.
Podszedł bliżej i uśmiechnął się do mnie zawadiacko.
-Ile to już minęło?- mruknął pod nosem
Zrobił krok w moją stronę, a ja się cofnęłam, wtedy Max zasłonił mnie swoim ciałem wydobywają jednocześnie cichy warkot z gardła.
Christoph zaśmiał się z pogardą i spojrzał na niego groźnie.
-Odwołaj ich, Christoph.- zażądałam wychylając głowę zza Maksa
-Czemu miałbym to zrobić Cukiereczku?- zapytał a jego oczy zalśniły
Ścisnęłam Maksa za rękę, który próbował rzucić się w jego stronę.
-Bo to nie ich sprawa.- wyjaśniłam -A poza tym atakujesz moją rodzinę, więc Max i moja wampirzyca nie będą mieli skrupułów by cię znów zabić.-
-Max?- zmarszczył brwi -A! To ten idiota, za którego wyszłaś.- spojrzał na mojego męża -Christoph.- wyciągnął do niego dłoń
Max spojrzał na niego z pogardą. Christoph się skrzywił, jakby ktoś go przed chwilą obraził, po czym zaśmiał się.
-Atak wstrzymany!- wrzasnął a wszyscy jego ludzie odeszli od swoich przeciwników
Max warknął, by nikt nie ważył się zaatakować. Ścisnęłam jego dłoń a on mnie objął. Christoph za to spojrzał na niego jak psychpata na swoją ofiarę.
-Wyzywam cię na pojedynek.- oświadczył, tak aby wszyscy to słyszeli
Max spojrzał na niego spod byka.
-Przyjmuję wyzwanie.- odpowiedział
-Wspaniale!- zakrzyknął i zaklaskał w w dłonie -Świetnie!-
Stanęłam na palcach i pocałowałam Maksa w usta a potem w policzek.
-Ufam Ci.- szepnęłam mu na ucho, by nikt nie usłyszał
Przechodząc obok niego musnęłam jego dłoń.
Stanęłam metr za nim i spojrzałam na Christoph, który patrzył na Maksa jakby mu zazdrościł. Wycofali się, by mieć więcej miejsca. Wilkołaki z pola walki przeżedzili się i ustawili kilka metrów za swoimi Alfami. Gdy wyszłam na ich czoło, kilku mnie obstawiło, by uniemożliwić jakiekolwiek ataki.
Na jakiś znak, którego nie mogłam wyczuć, zmienili się w formy zwierząt: Max w wilka ludzkiego rozmiaru a Christoph w lwa normalnego wzrostu.
Wyróżniało się dwa podgatunki zmiennokształtnych: pełnokrwiści, którzy mają geny zwierząt od urodzenia i przemienieni, nazywani także przez pełnokrwistych ,,dzikimi'', którzy dostali geny zwierząt przez różne czynniki, np. przez ugryzienie przez innego zmiennokształtnego, przez klątwę itp. Przemienieni w przeciwieństwie do pełnokrwistych mają więcej instyktów zwierzęcych, co idzie na ich nie kożyść (wyobraźcie sobie takiego przemienionego przynoszącego swojej ukochanej zabite przez niego zwierzę w ramach wyznania miłości) oraz mają rozmiary zwykłych zwierząt.
Pierwszy zaatakował Max, lecz Christoph szybko uniknął jego ruchu, po czym sam natarł. Miał ugryźć go w ramię ale mój mąż zamachnął się łapą i uderzył go. Lew padł, przetoczył się i znów się rzucił w jego stronę. Ugryzł go w tylną łapę. Max ryknął i strząsnął go z siebie. Skoczył w jego stronę i unieruchomił, a Chris odkręcił łeb i ugryzł go znów w łapię, tym razem przednią. Tym razem Max powstrzymał się od wyrażenia swojego bólu i złapał w zęby jego grzywę po czym zaczął go szarpać.
W tej samej chwili, poczułam jak coś mnie odciąga, niemal wyszarpuje z mojego miejsca. Przeleciałam kilka metrów i wpadłam w czyjeś ręce.
Kobiece dłonie otoczyły mnie i przycisnęły sztylet do mojego gardła.
-Teraz zginiesz, przebiegła suko.- usłyszałam koło ucha
Szybko stwierdziłam, że była to czarownica. Czułam jej dławiący zapach. Zamieszanie zrobiło się już gdy opuściłam swoje miejsce, ale teraz moje stado patrzyło się w naszą stronę. Widać było, że byli w gotowości do ataku.
Christoph i Max przestali walczyć i patrzyli teraz w przerażeniu w moją stronę.
Mój były... Jak dziwnie to brzmi... Przemienił się spowrotem w człowieka i podszedł kilka kroków do nas.
-Kira. Odłóż ten sztylet.- zarządał
-Nie! Obiecałeś mi, że będę tylko twoja!- krzyknęła -Trzymałam cię przy życiu, przez te wszystkie cholerne lata!-
-Kira...-
-Nawet robiłam wszystko co mi kazałeś! Udało mi się przekonać tego debila, że zdradził tą dziwkę! Wiesz jakie to było trudne, zwłaszcza, że ta cholerna Eva ma mózg jak ze stali!?-
Świat w tej chwili zatrzymał się w miejscu. Każde słowo dawało o sobie znak wskakując na odpowiednie miejsca w układance.
-A jak trudno było sprowokować go, by ją uderzył!? Ledwo mi się to udało!-
-Zamknij się!- krzyknął
Zapadła cisza.
Słychać było tylko mój ciężki oddech.
Wszystko wyszło na jaw. A ja już wszystko rozumiałam i poczułam się jak idiotka.
Jak ja mogłam mu nie zaufać? On jest moim mężem, a ja nie wierzyłam w jego wierność.
-Nienawidzę cię!- jej głos był przepełniony wściekłością -Zabiję ją. Zabiję! Chcę, żebyś cierpiał!-
Poczułam jak mocniej przyciska ostrze do mojego gardła.
-Pomyśl kobieto.- sapnęłam do niej -Chcesz osierocić trójkę dzieci? Kiedy mnie zabijesz, sama zginiesz. Zranisz go, ale nie zmienisz. On już taki jest. Lepiej, żeby gnił w samotności w ciemnej i wilgotnej piwnicy.-
-Nie oszukasz mnie.- warknęła
-To, że go spotkałeś było wielkim błędem. Też tego żałuję. Ale nie chcesz chyba, żeby wszyscy przez to cierpieli. Jeżeli mnie póścisz, nie pozwolę by ktoś cię jeszcze skrzywdził tak bardzo jak on. Zaufaj mi. Skrzywdzimy go jeszcze bardziej, niż ty teraz.-
-Nie wierzę Ci.- szepnęła
-Mogę przekonać Maksa, żeby go nie zabijał. Zostaniesz Alfą jego stada. Będzie pokonany, a ty będziesz mogła z nim zrobić co tylko chcesz. Ale jak teraz mnie zabijesz, zginiesz wraz ze mną i z nim. Nie zasmakujesz zemsty tak szybko, jakbyś chciała i w dodatku umrzesz. Obronię cię, jeśli mnie póścisz. Ty pójdziesz w swoją stronę, my w swoją. Pomyśl nad tym.-
-Kłamiesz.-
-Nie. Gdy zepchniesz go na dno, zemścisz się na nim bardziej niżbyś mnie zabiła.-
Jej ręką zadrżała a ja ujęłam jej nadgarstek i odsunęłam od swojego gardła. Odwróciłam się i obięłam ją a ona mnie przytuliła.
-Nie przewidziałem tego.- powiedział Chris
Uśmiechnął się i tak zwycięsko. Max do niego podszedł, odwrócił go w swoją stronę i strzelił z pięści w twarz. On upadł a Max siadł na nim i zaczął go okładać po twarzy.
Wszyscy ruszyli na Kirę, ale wycofali się, gdy zobaczyli mój karcący wzrok.
-Nie zabijaj go Max!- krzyknęłam -Proszę!-
Gdy się już na nim wyładował wstał z jego ciała i ruszył w naszą stronę. Zasłoniłam dziewczynę ciałem. Stanął obok mnie i obejmując na wysokości bioder, przerzucił przez ramię.
-Macie się zmyć z mojego terenu w ciągu godziny. Ten debil może nawet tu zginąć.- wskazał ta ledwo żywego Chrisa -Zaufam ci, bo moja żona ci wierzy. Ale jeden fałszywy ruch, a zginiesz. Zaatakujecie nas następnym razem, zginiesz. Rozumiemy się?-
-Tak.- odpowiedziała
Odwrócił się w stronę wrogiego stada i krzyknął:
-Od teraz to jest wasz Alfa. -tu wskazał na dziewczynę -Ktoś się jej sprzeciwić, zginie z mojej ręki. Nie będzie to przyjemna śmierć. Zabierać mi się stąd.-
W prawdzie, jeśli Max pokonał poprzedniego Alfę, żądził jego stadem. Mógł ich wchłonąć do nas, lub ustanowić nowego Alfę. Mógł też przydzielić do nich betę i przez niego rządzić nimi. Nikt z nich nie mógł się mu sprzeciwić. Nie mieli prawa. To on rządził.
Podrzucił mnie i spięty ruszył do budynku, kiedy tamto stado kłaniało się Kirze. Wszedł do domu watachy, a tam już kręciło się kilka osób. Wszedł na schody i powędrował na nasze piętro. Dopiero, gdy wszedł do naszej sypialni postawił mnie na podłodze.
Przytuliłam go od razu.
-Przepraszam, Max, że ci nie ufałam.- szepnęłam ze łzami w oczach
-Sam sobie nie ufałem.- odrzekł -Nie masz powodu, by przepraszać. Sam myślałem że cię zdradziłem.-
-Max, kocham cię.-
-Ja ciebie też, tylko odrobinkę bardziej.-
Pocałował mnie, a ja się w nim zatraciłam. Przymknęłam oczy i westchnęłam mu w usta.
-Muszę iść.- rzekł -Trzeba to wszystko ogarnąć.-
-Dobrze.- zgodziłam się -Ale najpierw się ubierz. Nie chce, żeby ktoś jeszcze widział cię nago.-
-Tygrysku, żadna dziewczyna na mnie nie spojrzy, bo nie będą miały prawa.- uśmiechnął się
-Dobra. Więc od dzisiaj ja też zacznę chodzić bez ubrań. Żaden mężczyzna, przecież, nie będzie miał prawa na mnie spojrzeć.-
-No dobra.- westchnął -Ale w nocy mi to wynagrodzisz.-
-Mam okres.-
Jęknął pod nosem.
-Zapomniałem.- położył czoło na moim ramieniu -A już tak się cieszyłem.-
-No w sumie... Dobry żeglarz i Morze Czerwone przepłynie.-
Zaśmiał mi się w ramię.
-Nie będziemy się w to bawić. Nie będziesz się czuła z tym dobrze. Znam cię.-
-Czasem powinieneś myśleć o sobie.-
-Ty jesteś o wiele ciekawsza.- zakołysał nami obejmując mnie -Wyjdź za mnie.-
-Przecież już jestem twoją żoną.-
-Wiem, ale po tych kilku latach nadal nie mogę w to uwierzyć.-
-Wyjdę za ciebie, Misiu. Tu, teraz, nawet tak ubrana.-

Haha! Obrót o 180 stopni, nie? Kiedy tak jechaliście po Maksie, to śmiałam się złowieszczo pod nosem. W sumie też dziwnie się czułam, bo Maks to wytwór mojej wyobraźni, a wy po nim jeździliście, zamiast po mnie.
Hihi. Jeszcze dwa rozdziały i kończymy. Mam przynajmniej taką nadzieję.

Nie przestawaj mnie kochaćحيث تعيش القصص. اكتشف الآن