14.

734 41 1
                                    

Pakowałam się. Sama nie wiem czy tego chciałam czy nie. Cieszyłam się, że będę bliżej Maksa, ale wraz z radością nadchodziła rozpacz, która sprawiała, że robiło mi się niedobrze. Ziewnęłam przeciągle i aż się zdziwiłam, bo... kiedy ja ostatnio ziewałam? Przeczesałam włosy i zapięłam ostatnią walizkę. Westchnęłam i usiadłam na podłodze. Po chwili usłyszałam jak Em wchodzi do domu. Dochodziła już północ a ona właśnie wracała z pracy. Jeszcze jej nie mówiłam, że się wyprowadzam. Właśnie się podnosiłam. Ruszyłam do drzwi i wyszłam przez nie i zbiegłam na dół. Emily wieszała kurtkę na wieszak.

-Musimy pogadać.- powiedziałam na wejściu przestępując z nogi na nogę

-Coś się stało?- zapytała podnosząc brew

-Tak... To znaczy nie... To znaczy wyprowadzam się.-

-Gdzie?- znieruchomiała

-Znów na teren watahy.- podrapałam się po ramieniu

-Pogodziliście się?- uśmiechnęła się i przytuliła mnie -Tak się cieszę.- wyszeptała

-Nie.- powiedziałam i odsunęłam ją od siebie -Nie pogodziliśmy się. Muszę tam wrócić bo w końcu się coś stanie stadu a ja będę się o to obwiniała.-

-Aha.- pobladła trochę -Rozumiem. A już miałam nadzieję. No nic. To kiedy wyjeżdżasz?- przeczesała włosy

-Jutro rano ma Maks po mnie przyjechać. Wolałabym sama pojechać, ale go znam i wiem, że nie odpuści. Mój samochód ktoś potem odbierze.-


-Okej.- znów się uśmiechała promiennie



*rano*



Siedziałam na schodach przed domem z walizkami wokół mnie. Dom był zamknięty. Kristian z Aly pojechał gdzieś i nikogo nie było w domu. W sumie proponował, że da mi klucze i potem po nie przyjedzie, ale powiedziałam, że to i tak nie ma sensu i że poczekam na dworze a on nie dyskutował ze mną.


Bałam się tego spotkania. Nie wiedziałam, czy będę miała całkowitej kontroli nad sobą. Bałam się, że moje ciało będzie reagować wbrew mnie. Jeszcze mu nie wybaczyłam. Nadal miałam do niego żal za to, że poszedł do innej. Że się u niej pocieszył. Zrobił to z Evą, kobietą, która prowadziła mnie przez nowe, wampirze życie. Kobietą, która polepszyła mój byt i przekonała mnie, że nie muszę cierpieć przez innych. Kobietą, która rozjaśniła mój świat.


Przetarłam łzy, które nawet nie wiem kiedy wymknęły mi się spod powiek. Kiedy usłyszałam ryk silnika samochodu wstałam i poprawiłam sukienkę. Wzięłam do rąk podróżną torbę i wkleiłam na twarz poważną minę. W oddali zauważyłam auto Maksa. Nie trudno było mi je rozpoznać, ponieważ Em mieszka na dość małej wsi na przedmieściach. Była to bardziej bogatsza niż biedniejsza wieś. Zaparkował tuż przy bramie i wysiadł z auta. Miał na sobie czarny T-shirt, obcisłe jeansy i czarne adidasy. Włosy miał postawione na żel. Wydawał się taki... nowy. Odmieniony. Jakby nasza rozłąka wyszła mu na dobre.

Podbiegł w moją stronę wolnym truchtem. Owinął rękę wokół mojej szyi i przycisnął do siebie całując mnie we włosy.

-Tęskniłem.- wyszeptał

-Maks.- westchnęłam -Wyrywasz mi włosy.-

-Przepraszam.- odsunął się i spojrzał na mnie

Miałam wcześniej opuszczony wzrok, ale teraz gdy go podniosłam spojrzałam w jego oczy a on się uśmiechnął jak kiedyś.

Nie byłam do końca pewna, czy się zarumieniłam, ale czułam jak policzki mnie palą. Schował kluczyki do tylnej kieszonki i wziął dwie walizki a było ich pięć. Chciałam też pomóc i wziąć jedną, ale on mi stanowczo zabronił. Wsadził walizki do bagażnika po czym wrócił po kolejne dwie a potem po ostatnią. Wtedy dopiero ruszyłam do auta. Chciałam usiąść z tyłu, ale Maks gdy tylko wszystko spakował otworzył mi drzwi z przodu. Mimo wszystko nie chciałam być niegrzeczna i z ciężkim westchnieniem wsiadłam do środka.

Gdy zajął swoje miejsce ruszyliśmy. Gdy zmieniał biegi tak zupełnie ,,przypadkiem" muskał moją dłoń palcem, którą trzymałam na udzie. za każdym razem robiło mi się coraz goręcej. Nie lubiłam tego poczucia, że jednak nie mam całkowitej kontroli nad swoimi odruchami. Przy którymś razie nie wytrzymałam.

-Zjedź na pobocze.- powiedziałam nie patrząc na niego

-Co?-

-Słyszałeś wyraźnie co powiedziałam.- warknęłam

Popatrzył na mnie jak na małego szczeniaka potrzebującego opieki, po czym wrzucił kierunkowskaz i zjechał na pobocze.

-Co się...-

Nie dokończył, gdyż złapałam go za T-shirt i przyciągnęłam do siebie łącząc nasze usta w brutalnym pocałunku. Najpierw oszołomiony i zdziwiony nie reagował, ale wystarczyła mu sekunda na otrząśnięcie się. Oplótł mnie ramionami i przycisnął bliżej siebie. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, a serca wybijały zgodny, szybki rytm. Nie zamierzał chyba pogłębić tego pocałunku, dla tegoż to ja  wsunęłam mu język do ust. Zdziwiony cicho jęknął i zaczął ze mną walczyć o dominację. Kiedyś pozwalałam mu za każdym razem, jednak teraz nie zamierzałam się poddawać. Wyszło na to iż wygrałam. Czułam, że Max był zdziwiony zarówno moim czynem jak i moją brutalnością. Gdy się od niego odsunęłam był oszołomiony. Nadal by trzymał swoje dłonie na moich biodrach gdyby nie to, iż sama je zdięłam.

-Ruszaj.- rozkazałam

Nie przestawaj mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz