11

808 40 4
                                    

-Kogoś mi przypominasz.- szepnął Jack upijając łyk herbaty
-Kogo?- zapytałam mocniej otulając się kocem, który mi dał
-Nie wiem. Ale wyglądasz znajomo.- przyznał
-To komplement?- zapytałam
-No... Tak...- podrapał się po głowie -Jesteś bardzo... Ładna.-
Opuścił wzrok gdy ujrzał moje badawcze spojrzenie. Zaczął bawić się palcami. Wyglądał słodko, kiedy był taki speszony.
-Masz dziewczynę?- zapytałam przechylając lekko głowę w bok
-J-j-ja? To z-znaczy n-n-nie.- wyjąkał
-Jakaś ci się podoba?- dopytywałam
Spojrzał na mnie ukradkiem.
-Tak.- odpowiedział cicho, i gdybym nie była wampirem, zapewne bym tego nie usłyszała -A t-ty? Masz ch-chłopaka?- zaczerwienił się po uszy
-Nie. Męża, który mnie zdradził i aktualnie nim gardzę.- spojrzałam na kubek i zacisnęłam go w dłoniach
Nie miałam zamiaru go okłamywać. Czułam jak na mnie patrzy i czułam się trochę nieswojo. Przeczesałam delikatnie włosy i uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Naprawdę?- zapytał jakby sam siebie
-No tak. A... to jest jakiś problem?- zapytałam
-Nie, nie. Skądrze.- od razu zaprzeczył -Może jesteś głodna?- zapytał, jakby chcąc zmienić temat
-Tak. Mogłabym dostać jakieś owoce? Jestem weganką.- odstawiłam pusty kubek na stolik
-Oczywiście. Zaraz coś wymyślę.- wstał i zabrał kubek
Ułożyłam się wygodniej na kanapie i ziewnęłam delikatnie. Szczelniej okryłam się kocem i w tym momencie do moich nozdrzy wdarł się metaliczny zapach krwi. Spojrzałam w stronę kuchni, skąt dobiegał owy słodki zapach.
-Wszystko w porządku?- zapytałam
-Tak! Zaciąłem się!- odpowiedział
Nim się obejrzałam stałam już w drzwiach kuchni. Walczyłam z chęcią rzucenia się na niego. Ssał swój palec i spojrzał w moją stronę i podskoczył.
-Nie słyszałem cię.- zaśmiał się cicho
-Tak, wiem.- powiedziałam przez zdrętwiałe usta
Czułam jak mrowią mnie kły chcąc się wysunąć.
-Pomóc ci?- zapytałam lekko się otrząsając -Gdzie masz apteczkę?- zaczęłam się rozglądać
-Nie. Nie trzeba. Jestem trochę gapowaty. To się u mnie często zdarza.-
Tym lepiej dla mnie.
Zaczęłam przeglądać szafki.
-O znalazłam!-
Wyjęłam niewielkie, czerwone pudełeczko. Wyjęłam z niego plaster i podeszłam do niego.
-Mogę?- wyciągnęłam dłoń w jego stronę
Położył na niej swój palec. Palec z dużą, szkarłatną kroplą na jego wierzchu. Przełknęłam ślinę.
Nie zdradź się, idiotko. Wiem, że dawno nie jadłaś, ale jego nie możesz teraz skonsumować. Po prostu nie możesz.
Włożyłam jego palec do buzi i zassałam lekko. Nim jednak zdążyłam poczyć smak krwi, wyjęłam go i nalepiłam szybko plaster.
-Jak nowy.- spojrzałam w jego oczy
-D-dziękuję.- był cały czerwony
Dopiero teraz połknęłam ślinę. Ten smak był niebiański. Musiał mieć rzadką grupę krwi. Był całkiem zdrowy. Dobrze się odrzywiał, dużo się ruszał. Wyśmienita.
-Może ja to pokroje?- zapytałam wskazując na owoce
Nadal byłam lekko oszołomiona, więc chciałam się czymś zająć.
-Nie, nie trzeba.-
-Oj przestań. Nie mogę dopuścić do tego, byś się pozacinał i wykrwawił.-
Przesunęłam go lekko i zaczęłam kroić banana. Czułam, że mnie obserwuje, lecz starałam się skupić na nożu gładko wchodzącym w owoc. Po kilku minutach danie było gotowe. Uśmiechnęłam się do Jaka i wyszłam z miseczką owoców do salonu. Zabrałam się za jedzenie. On po kilku minutach wszedł za mną z kanapką w ręce.
-Smacznego.- powiedziałam zabierając się za jedzenie
-Dziękuję, nawzajem.- odpowiedział
Zjedliśmy w naprawdę miłej atmosferze. Spojrzałam na zegar i okazało się, iż dochodzi północ.
-Muszę już iść.- powiedziałam po czym wstałam
-Tak szybko?-jęknął podnosząc się
-Tak. To, że jestem tak długo poza domem czyni mnie nie odpowiedzialną.-
-Spotkamy się jeszcze?-
-To jest całkiem możliwe.-
Wyszłam do przedpokoju i założyłam buty.
-Do zobaczenia.- wyszłam zanim zdążył podążyć za mną i zaproponować, że mnie odprowadzi
No... Mieszkałam gdzieś w środku kraju a on na plaży. Grecja to duży kraj. Co by sobie pomyślał, gdyby się dowiedział, że mieszkam kilkaset kilometrów stąd? Oczywiście, mogłam skłamać gdzie mieszkam i zaprowadzić go pod zły dom, ale jak pewnego dnia postanowi mnie odwiedzić. Wiem, że nie powinnam przejmować takimi rzeczami. Powinnam nigdy już go więcej nie spotykać, ale... Czy to moja wina? Tak. Moja. Nie powinnam tutaj wracać. Wiem, że on jest tylko moim pocieszeniem. O Maxie nigdy nie zapomne i chodźby okazał się największą podłą świnią chodzącą po tej planecie nie zdołam go zdradzić.

Nie przestawaj mnie kochaćWhere stories live. Discover now