*1*

1.7K 80 54
                                    


- Neee Yakov jestem tym już zmęczony... - stwierdził Victor, rosyjska gwiazda, podjeżdżając do bandy gdzie stał jego trener Yakov.

- Nie marudź, to że zawsze wygrywasz nie musi oznaczać, że możesz się obijać, zobaczysz w końcu znajdzie się ktoś lepszy od Ciebie, w tegorocznych mistrzostwach debiutuje jakaś wschodząca gwiazda Japonii, więc wszystko się może zdarzyć - mimo, iż trener wie, że jego łyżwiarz powinien w tej chwili relaksować się przed jutrzejszymi mistrzostwami Grand Prix boi się go zostawić samego żeby nie zrobił jakiegoś głupstwa. Każde mistrzostwa powodują pogłębianie się depresji Nikiforova, który nie potrafi już znaleźć dla siebie życiowego celu, mając wszystkie możliwe tytuły mistrzowskie nie ma najważniejszego - powodu do życia i jedynej miłości. Jedyne uczucie, jakie mu towarzyszy, na co dzień to obojętność na wszystko oprócz bólu, który sam sobie zadaje. Nie potrafi już poczuć satysfakcji z wygranej, a każdy kolejny dzień dla niego to walka z samym sobą o dotrwanie do jutra, które i tak przecież nigdy nie nadchodzi.

- Oby... - mruczy - Ale...

- Tak wiem, rozumiem, w końcu jesteś jak rodzony syn dla mnie, dlatego nie, tym bardziej nie zostawię Cię dziś samego, a teraz szoruj na środek i trenuj dalej, chyba że spędzisz resztę wieczora z Jurijem - powiedział Yakov uciszając podopiecznego i odsyła go na lód, licząc że zmęczony Victor padnie jak kłoda tylko zobaczy łóżko, wie że nie jest to zdrowe dla Nikiforova, ale chęć chronienia go przez samym sobą stoi dla trenera na pierwszym miejscu.

Victor grzecznie odjechał, ale w jego głowie nadal panują jego ukochane te same ponure myśli - po co to wszystko? I tak wygram, nie lepiej wtulić się w mięciutki kocyk i poudawać, że tak naprawdę to nie istnieję, a to wszystko to tylko kiepski żart??? Egh dlaczego to wszystko jest takie beznadziejne??? Dlaczego muszę tu być??? Oooo dlaczego w ogóle muszę być??!! Gdyby nie tej upierdliwy Yakow i Jurij dawno by mnie tu nie było i ohhh jakby to było wspaniale - rozmarzył się Victor, mimo że codziennie jego myśli zaprząta skończenie z sobą, tak naprawdę w głębi ducha woła o pomoc, błaga o to, aby ktoś go ocalił i wyciągnął z tego bagna, w które sam się zagłębia. Jedyne, czego mu potrzeba to bliskość drugiej osoby, która potrafiłaby go zrozumieć i wspierać, która pozwoliłaby mu na bycie sobą, bez tej całej szopki, którą codziennie musi odstawiać przed fanami i reporterami. Victor potrzebuje kogoś, kto pokochałby jego takim, jaki jest naprawdę i żeby zrobił to bezwarunkowo. Jego dotychczasowe związki opierały się raczej na wykorzystywaniu jego nazwiska i sławy do własnych korzyści partnera, co za każdym razem Victor odczuwał na sobie bardzo boleśnie, uświadamiając sobie, że prawdziwa i bezwarunkowa miłość zwyczajnie chyba nie istnieje, a ludzie potrzebują się nawzajem tylko dla korzyści.

Po zakończonym treningu rosyjska gwiazda w końcu mogła się udać na zasłużony odpoczynek przed finałami Grand Prix. Tylko, że w jego wykonaniu wyglądało to zupełnie inaczej niż można by się było spodziewać... Jak tylko udało mu się sprytnie wykręcić przed Plisetskim zmęczeniem zabunkrował się w pokoju hotelowym, gdzie w kąpieli udał się na spotkanie z przyjaciółką żyletką...

Vitya pov.

W końcu sam, teraz mogę oddać się swoim przyjemnościom, muszę tylko pamiętać żeby nie przesadzić w sumie to i tak nikt nie zauważy, kto by się spodziewał, że „wielki mistrz" jest tak słabym i beznadziejnym człowiekiem??? ehhh jak źle ze mną, że kpię sam z siebie??!!

Dziś tylko parę cięć inaczej Jurij zauważy i znowu będzie gnój... jak dobrze, że kostiumy zawsze mają długie rękawy w ten sposób mogę unikać niewygodnych pytań... ale co ja mówię, kto by przecież pomyślał, że ja podziwiany przez nich wszystkich mogę stać na krawędzi i mam ochotę tylko skoczyć w dół z dala od bólu jakim jest życie. Nie, nie chcę, żeby oni się dowiedzieli, nie nie chcę żeby próbowali zrozumieć i nie nie chcę żeby ktokolwiek zaakceptował mnie takim, jaki jestem, dobrze mi jak jestem sam ze sobą. Dlaczego musiałem się urodzić przecież się tu nie prosiłem, prawda? - kolejne cięcia pojawiają się na pięknej bladej skórze Nikiforova, całe ręce i uda ma pokryte bliznami, ale jemu to bynajmniej nie przeszkadza, to jedyny sposób, w jaki potrafi odreagować.

Postanowił, że dożycie trzydziestki to i tak ponad jego siły, więc to ma być dla niego magiczny koniec jego męczarni, mimo rzekomego szczęścia i powodzenia w karierze czuje jedynie obojętność na ból życia. Dlaczego tak tylko na trzydzieski? No cóż to był ukłon w stronę Yakowa, który jest dla niego jak ojciec i dla Juriego, którego traktuje jak brata. Obaj wierzą, że przez następne 3 lata uda im się wpłynąć na decyzję Victora. Jednak jeszcze nie wiedzą, że nie jest im pisane, ale życie bywa przewrotne i niepewne. Nic nie dzieję się tak jak sobie tego życzymy, czasem w życiu są takie momenty, które potrafią wszystko zmienić w ułamku sekundy, czasem ktoś niespodziewanie stanie na drodze i jak huragan pociągnie za sobą mając za nic nasz bezcelowy opór.



Ohayo

Rozdziały postaram się dodawać w miarę regularnie (o ile będzie jakieś zainteresowanie moją chorą wyobraźnią ^^) także więc zapraszam do czytania i komentowania :)

*Mileiyu


Make me feel something  //Victuuri\\Where stories live. Discover now