Prolog

1.1K 52 44
                                    

[W PIERWSZYCH TRZECH CZĘŚCIACH NIE BĘDZIE ALANA].

— Jack! Wracaj tu! — krzyknęłam za swoim przyjacielem, jednak on już zniknął w sklepie muzycznym. Nie zamierzał słuchać moich próśb, typu „Nie idźmy tam. Tu jest nudno, i tak nic nie kupisz, nie masz pieniędzy, nic nowego tu nie ma". Sama nie zamierzałam tam wchodzić. Dla mnie to tylko strata czasu natomiast dla niego, raj na ziemi.

Mijają dwa lata, od kiedy się znamy, a on ani trochę się nie zmienił. Najważniejsza rzecz w jego życiu to muzyka. Kochał śpiewać oraz grać na gitarze. Ubierał się bardzo estetycznie, gdzie zawsze nosił jakieś wisiorki na szyi oraz pierścienie na kciukach oraz palcach serdecznych. Kochał, kiedy dziewczyny za nim się oglądały i szeptały za jego plecami, jak on pięknie jest ubrany oraz jaki to on jest przystojny. Miał kasztanowe, kręcone włosy. Dosyć jasne, zielone oczy. Ostre rysy twarzy dodawały mu męskości, choć przy jego ubiorze nie odznaczały się aż tak. Nie był wysoki ani niski. Jego wzrost był przeciętnym wzrostem w skali w Wielkiej Brytanii. Był szczupły, natomiast nie był w ogóle umięśniony. Każdy kto, chociażby przez chwilę z nim porozmawiał, wiedział, że jest to chłopak, który jest bardzo pewny siebie oraz dba niezmiernie o bliskie mu osoby. Potrafił zrobić dla nich wszystko, od pożyczenia książki, do oddania nerki za życie przyjaciela. Stawiał ich na pierwszym miejscu, choć trudno było dostać się w jego hierarchii tak wysoko, aby otrzymać od niego łatkę przyjaciela. Właśnie dlatego mógł nazwać tylko dwie osoby prawdziwymi przyjaciółmi — mnie oraz swojego najlepszego przyjaciela Jonathana.

Nie miał dziewczyny od kilku miesięcy. Był w dwóch poważnych związkach przez całe swoje życie, jeśli można nazwać poważnymi związkami związki piętnastolatków, jednak wolał być singlem. Tak jak mówił mi — wolał chwilę poflirtować, obściskać się i koniec. Był typem wolnym, nie lubił się przywiązywać do ludzi, więc wolał spędzać przyjemne chwile, a potem zapomnieć.

Dobrym pytaniem jest to, jak się poznaliśmy, ponieważ jesteśmy praktycznie przeciwieństwami siebie, pod względem podejścia do życia. Spotkaliśmy się na przyjęciu urodzinowym naszej wspólnej koleżanki. Były to trzynaste urodziny. Na przyjęciu było może z sześć osób, a my akurat z nikim nie rozmawialiśmy, więc podeszliśmy do siebie i jakoś to poszło. Tym oto sposobem przyjaźnimy się od dwóch lat.

W wolne dni, na przykład soboty lub niedziele, zależy, kiedy mamy czas, spotykamy się i chodzimy po Londynie. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym, zwiedzając na nowo nasze cudne miasto i zachwycając się pięknymi rzeczami, które nas otaczają.

Kocham z nim spędzać czas i vice versa. Nasza relacja jest idealna, ponieważ obydwoje nie czujemy do siebie nic oprócz przyjaźni. Traktujemy się jak rodzeństwo. Mimo iż w wielu rzeczach się zgadzamy i mamy wiele wspólnego, nie uważamy, że skończymy jako para. Skoro przez dwa lata nie poczuliśmy nic w ogóle do siebie, to dlaczego nagle mielibyśmy? Choć nasi wspólni znajomi mówią, iż wyglądalibyśmy idealnie, gdybyśmy byli parą. Wtedy tylko śmiejemy się pod nosem i kręcimy głowami, ponieważ to tak, jakby miało się umawiać z siostrą lub bratem.

Nie zapominajmy też, że największym marzeniem mojego przyjaciela jest bycie sławnym oraz dzieleniem się tym, co kocha najbardziej — muzyką. Chciałby występować na scenie przed tysiącami ludzi i przekazywać swoje emocje przez teksty piosenek. Chciałby poruszyć serca ludzi i zostawić jakiś ślad po sobie, kiedy zniknie z tego świata.

Przez to cieszę się, że jest moim przyjacielem, gdyż jest wyjątkowym człowiekiem, jedynym w swoim rodzaju.

Oparłam się plecami o ścianę sklepu. Nie dość, że była brudna i pobrudziłam swoją nową kurtkę, to jeszcze była zimna. Zresztą jak wszystko zimą. Jak ja nienawidzę tej pory roku. Śnieg, śliskie ulice, piasek wchodzący w buty. Jednym słowem — katastrofa. Jeszcze zawiał zimny wiatr, który przyprawił mnie o gęsią skórkę.

Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy nie wejść do sklepu. Na pewno poniosło go i zapomniał, że przyszedł tu ze mną. Będzie tam siedział długo, więc mogę tu zamarznąć. Cholera, nie lubię sklepów muzycznych, bo nie lubię muzyki. Żadna muzyka nie porwała mnie jeszcze na tyle, aby słuchać jej nałogowo. Na koncerty też nie chodzę, nie mam po co. Ludzie się na ciebie pchają, skaczą jak opętani. Głośna muzyka, która nawet ci się nie podoba. Muzyka jest tak bardzo nudna. Samo rozmawianie z ludźmi o muzyce jest straszne. Ktoś opowiada o tym, jak dana piosenka go porwała, a ty tylko stoisz obok i czekasz, aż to ty będziesz mógł opowiadać o swojej ulubionej piosence, nie przywiązując zbytniej uwagi do tego, co dana osoba mówi. To nie tak, że jestem aspołeczna i nie lubię rozmawiać z ludźmi. Z mojego stylu życia wnioskuje, że jestem ambiwertykiem. Dodatkowo w przyszłości chcę zostać dziennikarką, co zmusza mnie, abym lubiła rozmawiać z ludźmi. To po prostu sam temat muzyki jest nudny.

Heading Home || A.W. [Rewrite]Where stories live. Discover now