Rozdział 27

590 40 13
                                    

* Oczami Federico *

Za jakieś pół godziny muszę iść po Ludmiłę, a Violetta nadal się nie wystroiła. Co mam począć z tą kobietą? Przecież Ambar nas zabije jak się spóźnimy.

- Violetta szybciej! Spóźnimy się na urodziny!

- Już idę, czekaj! - odkrzyknęła.

- Boże ta kobieta mnie dobija - powiedziałem pod nosem. - 15 minut temu też to mówiłaś!

- Oj Fede wyluzuj trochę! Minuta cię nie zbawi!

Usłyszałem, że ktoś dzwoni do drzwi, więc postanowiłem je otworzyć.

- Cześć Fede.

- Oooo hej Leon. Myślałem, że spotkamy się u Ambar.

- Miało tak być, ale Violetta stwierdziła, że mam po was wpaść - oznajmił Verdas.

- Aaaaaaa. To my jeszcze poczekamy na nią - stwierdziłem. - Normalnie nie dość, że Ambar nas zabije za spóźnienie to do tego Ludmiła, bo za późno po nią pójdziemy.

- Nie martw się stary, będzie dobrze - poklepał mnie po ramieniu.

- Mam nadzieję. Violetta Leon przyszedł!

- Co?! Jak to?! - w końcu raczyła nas zaszczycić swoją obecnością. - Cześć kochanie - przywitała się z chłopakiem pocałunkiem w policzek. - Nie mieliśmy spotkać się u Ambar? - spytała.

- Zapomniałaś? Dzwoniłaś do mnie wczoraj wieczorem, że mam po was przyjść.

- Serio? Na śmierć wyleciało mi to z głowy. To jak idziemy?

- No na reszcie. Lecimy po Lu, bo zaraz się wścieknie.

- Okey - po tych słowach opuściliśmy rezydencję Castillo i udaliśmy się do domu Ferro. Dziewczyna o dziwo nie była zła o to, że późno po nią przyszliśmy. Z czego niezmiernie się cieszyłem. Jestem ciekawy co porabia Matteo.

* Na urodzinach Ambar*

Myślałem, że będzie więcej osób na tej imprezie, a tu takie pustki. Nawet jubilatka się nie pokazała. I w ogóle gdzie ten Matteo się podziewa? Mam tylko kwiaty, a on posiada resztę prezentu. Jak nie będzie go na czas to coś mu zrobię. I jak na złość pojawiła się Ambar, zaczęła schodzić po schodach.

- Matteo zabiję Cię - powiedziałem pod nosem.

- Coś mówiłeś kochanie? - spytała Ludmi.

- Nie, nic nie mówiłem skarbie. Widziałaś może gdzieś Matteo? - spytałem.

- Nie a co?

- On ma drugą część prezentu i trochę się denerwuję, że nie pojawi się na czas.

- Oj nie martw się, zawsze możesz dołączyć się do mojego prezentu.

- Jesteś cudowna - stwierdziłem i przytuliłem blondynkę.

- Wiem to - zaśmiała się. - Może zadzwoń do Matteo jak się tak boisz, że nie przyjdzie.

- Ja się wcale nie boję.

- Taaaa.

- Ale zadzwonić nie zaszkodzi - wystukałem numer brata w telefonie. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał. Poczta głosowa no świetnie. Oberwie Ci się braciszku. - Nie odbiera.

- Może jest czymś zajęty albo kimś - na twarzy Ferro pojawił się ten uśmieszek, jakby coś wiedziała.

- Czy ty coś wiesz? - spytałem.

Mój brat bliźniakWhere stories live. Discover now