1

15.7K 696 75
                                    

— Katja, wstawaj! — wygląda na to, że na nic poszło spanie do późna. Mój dziadek, emerytowany żołnierz, budzi się razem z pierwszymi promieniami słońca. Nie to, co ja, potrafię spać do późna bez większych problemów. Mimo wszystko przyzwyczaiłam się do rannego wstawania.

— Już wstaję ! — odkrzykuję jak co rano, wyswobadzając się spod kołdry. Zimna podłoga powoduje u mnie nieprzyjemne dreszcze i zachęca z powrotem do spania. Przeciągnęłam się, lustrując pokój w poszukiwaniu ubrań na dzisiejszy dzień.  Wreszcie wstałam, przecierając oczy i pozbywając się resztek snu z powiek. Umyłam się i przebrałam w świeże ubrania. Zeszłam do kuchni, skąd wydobywał się pyszny zapach jajecznicy ze szczypiorkiem. Dziadek jak zwykle miał na sobie strój wojskowy, jakby tylko czekał, aż nastanie wojna. Nastała, tylko nie taka, o jakiej wszyscy myślą. Naszymi wrogami nie są ludzie, to by było zbyt proste. To wilkołaki, potwory rodem z bajek na dobranoc, silne i potężne zarazem. Większość ludzkości na tej planecie nie wie o ich istnieniu, a jeśli wiedzą nie dociera to do ich świadomości. Pozostała nas garstka, wielu młodych ludzi oddaje życie, by te bestie nie siały terroru i chaosu.

Pocałowałam dziadka w policzek i usiadłam do stołu. Od razu poczułam, że coś było nie tak, ta cisza, przerywana jedynie tykaniem antycznego zegara i łyżką na patelni. Nawet Brutus, nasz owczarek niemiecki, leżał nadzwyczaj spokojnie obok kominka. Dziadek wpatrywał się w jakiś punkt za oknem, wszystkie czynności wykonując automatycznie. Radio, które zazwyczaj grało na ulubionej stacji, stało ciche na końcu pokoju, jakby pozbawione życia.

— Wyjeżdzasz — powiedział dalej, nie odwracając się do mnie przenosząc przygotowaną jajecznicę na talerze.

— Dlaczego?

— Po prostu wyjeżdżasz, nie pytaj dlaczego — jego ramiona zaczęły drżeć, jakby powstrzymując się od płaczu. Dziadek nigdy nie płakał. Był na to za twardy. Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Odstawił talerze na blat i obrócił się do mnie - Dostałem zlecenie na Alfę....Czarnych Istot - ostatnie słowa wypowiedział szeptem. Stałam jak sparaliżowana, patrząc na śniadanie. Te gnoje odebrały mojej rodzinie wszystko, zabijając moich rodziców i młodszego brata ponad osiem lat temu. Z każdym mijanym dniem moja nienawiść do nich rośnie, choć nie wiem, do jakich może dojść granic.

— To dlaczego mam wyjechać?

—  Katja —  przerwał, myśląc jak dobrać odpowiednie słowa — masz szansę odejść. Mam przyjaciela w Kanadzie, który cię przyjmie, już nawet dzwoniłem...

— Dziadku przestań, nie wyjadę. Nadarzyła się okazja, by ich pomścić, to moje zadanie nie twoje. Już wystarczająco zrobiłeś, pozwól mi to zrobić. Nie mogę i jeszcze ciebie stracić.

— A ja nie chcę ciebie, zabiją cię przy pierwszej sposobności .

— Nie prawda, płynie we mnie krew Vaclavów .

— Miło mi to słyszeć, ale i tak wyjeżdżasz. Nie powinienem w ogóle ci o tym wspominać — powiedział z lekkim uśmiechem.

— Jeśli mi nie pozwolisz, sama tam pójdę. Całe osiem lat trenowałam tylko po to by patrzeć, jak zabójca  rodziny umiera z moich rąk...

—  Katja, w tej chwili przestań!

— ...nie wierzysz, że mi się uda? W swym życiu zabiłam ich ponad setkę...

— Coś mówiłem! — uderzył kubkiem z kawą o stół, wylewając jej trochę. Z oburzeniem wyszłam z kuchni na zewnątrz, pierwszy raz ignorując wołania dziadka. Podeszłam do szafki w garażu i wyjęłam swoją ulubioną broń, sztylet pokryty warstwą srebra i pistolet ze srebrnymi nabojami. Załadowałam broń i sprawdzając celność strzeliłam w dziesiątkę najbliższej tarczy. Schowałam go do kabury, a sztylet do kieszeni bluzy.

—  Mam zlecenie — powiedziałam do siebie wychodząc na ulicę by z sprawiedliwości stała się  zadość.

W klatce torturWhere stories live. Discover now