◊ 1.15 ◊

884 67 8
                                    


  Oplotłam swoje ręce, wokół jego szyi, starając się przyciągnąć go jeszcze bliżej. Z każdym kolejnym pocałunkiem, usta rudowłosego znajdywały się coraz niżej i niżej i niżej. Odchyliłam głowę o tyłu i z niecierpliwością, czekałam aż zabierze mnie w krainę nieustannego uniesienia.  

***

Byłam w drodze z Ivy, na posterunek policji, by podpisać moje ostatnio składane zeznania. Ustaliłam z rudowłosym, że nie będę już mieszać się w śledztwo, ponadto mam się postarać, by Gordon zakończył sprawę Michaela, nie ważne z jakim zakończeniem, czy z wyrokiem czy z zamknięciem śledztwa. Jerome w tym czasie pojechał do Pingwinia, tłumacząc się, że ma z nim do załatwienia parę ważnych spraw, które jego zdaniem odmienią Gotham... na gorsze. 

Oparłam głowę, o szybę samochodu prowadzonego przez rudowłosą, spoglądając na spokojnie chodzących ulicami, mieszkańców Gotham. Mimo ciągłych porwań, morderstw, kradzieży, oni zachowywali się normalnie, tak jakby byli już przyzwyczajeni do widoku plam krwi i dźwięków wystrzeliwanego naboju z broni.

- Co tu się dzieje ? - Z chwilowego zamysłu, wyrwał mnie zdziwiony głos Pameli. Przeniosłam wzrok na przednią szybkę, zza której ujrzałam tłum ludzi stojących przed komisariatem, wozy transmisyjne i reporterów, starający się przebić do idących po schodach gliniarzy, prowadzących jakiegoś chłopaka.
- Nie wierzę - Wtrąciłam, otwierając w tym samym momencie drzwi samochodu. Niemalże wyskoczyłam z pojazdu, od razu kierując się szybkim krokiem, w stronę policjantów.
- To ona ! - Z tłumu dobiegł do mnie głos, jednego z gapiów. Większość dziennikarzy momentalnie stanęła przede mną, stając mi na drodze.
- Jak się czujesz, po stracie rodziców ?
- Czy znasz ich mordercę ?
- Czy będziesz brała udział w rozprawie sądowej ? - Reporterzy przekrzykiwali się na wzajem. Mój wzrok niemal skakał po ich zaciekawionych twarzach i co jakiś czas został oślepiany mocnym fleszem aparatów, a ja stałam jak słup soli, nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji. Ruszyłam bezgłośnie ustami, gdy nagle zza placów dziennikarzy ujrzałam prowadzonego chłopaka. Mimo uchylonej głowy, udało mi się dostrzec blond włosy, wystające lekko spod kaptura.
- Michael ? - Zapytałam z niedowierzaniem, cichym głosem, sama siebie. 
- Odsuńcie się ! - Z całego tego nieprzyjemnego zamętu, wyrwał mnie głos James'a Gordona, który cudem przebił się przez ludzi i łapiąc mnie za ramię zaczął prowadzić w stronę drzwi prowadzących na komisariat.
- Co tu się dzieje ? - Zapytałam, po chwili zaszokowania, gdy oddaliliśmy się od dziennikarzy - Czemu pytają mnie o śmierć rodziców ? - Dodałam, otwierając drzwi komendy.
- Znaleźliśmy go - Odparł Gordon - Mamy zabójce twoich rodziców - Uchyliłam lekko usta i bez żadnego słowa, ruszyłam w stronę biurka Detektywa.
- To był...

- Michael McCline - Przerwał mi - Skąd wiedziałaś, że to może być on ? - Zapytał, wskazując mi miejsce, na którym mogę usiąść.
- Nie wiem - Skłamałam Gordona, sama nie wiedząc czemu jestem zdziwiona. Od początku wiedziałam, że to on zabił moich rodziców, jednak chyba w momencie zobaczenia go w kajdankach, zrozumiałam jaka jest rzeczywistość. Przez ostatnie dni czułam, jakby to wszystko było tylko chorym snem, jakbym nigdy nie poznała Jerome'a, Oswalda i Ivy, jakbym nigdy nie straciła przyjaciela i rodziców - Jaki dostanie wyrok ? - Spojrzałam na Gordona, który usiadł się na swoim fotelu - Bo dostanie, prawda ? - Dodałam niepewnie.
- Z pewnością - Odparł - Za samo podwójne zabójstwo może dostać 25 lat, ale wliczając w to używanie broni bez zezwoleń i ucieczka przed policją... - Jim na moment ucichł - Może dostać nawet dożywocie.
- Rozumiem - Odparłam cichym głosem i pokiwałam lekko głową. Poczułam jak uderza we mnie gorące powietrze, powodujące trudności w łapaniu oddechu. Obraz przede mną zaczął robić się niewyraźny, a ciało jakby z każdą chwilą stawało się coraz cięższe.
- Maya ? - James momentalnie wstał z krzesła - Wszystko w porządku ? - Jego słowa docierały do mnie echem. Chwyciłam się na głowę, czując jak rodzi się w niej ogromny, niemal paraliżujący ból - Przynieście wodę ! - Krzyknął, zwracając na nas uwagę całego komisariatu - Maya ?! - Gordon położył swoje dłonie na moich ramionach i lekko zaczął mną trząść. Jeden z poruczników podszedł do nas z plastikowym kubkiem, napełnionym prawie do pełna wodą. Powoli chwyciłam napój, który opadł na ziemie, równie szybko co ja. Ujrzałam tylko przerażony wyraz twarzy Jim'a, a po około sekundzie, dobiegł do mnie rozpaczliwy krzyk Ivy.

***

Otworzyłam oczy, nie pamiętając co się tak na prawdę wydarzyło, w głowie miałam tylko narastający krzyk Pameli, który na szczęście, nie powodował natarczywego bólu. Uniosłam lekko głowę, niemal od razu zauważając wiszącą kroplówkę i różnorakie kable, przypięte w różnych miejscach mojej klatki piersiowej.
- Jak się czujesz ? - Dopiero po chwili zauważyłam stojącą po drugiej stronie łóżka starszą, lekko siwą pielęgniarkę, dokładnie obserwującą aparaturę medyczną.
- Dobrze - Odparłam słabym głosem - Co się stało ? - Zapytałam, na co kobieta spojrzała na mnie.
- Zaraz przyjdzie lekarz prowadzący i wszystko Ci powie - Odparła, zapisując coś na kartce. Po chwili podeszła do kroplówki i odkręciła ją tak, że ciecz znajdująca się w środku, zaczęła lecieć szybciej - Kiedy kroplówka się skończy, naciśnij na ten przycisk - Dodała, wskazując jeden z szarych przycisków na małym, podłączonym do łóżka pilocie. Kiwnęłam jedynie głową, a pielęgniarka chwilę potem wyminęłam się z doktorem w drzwiach.
- Jak się czujesz ? - Zapytał, wysoki, dobrze zbudowany, ciemnoskóry lekarz.
- Jest ok. - Odparłam - Co się stało ? - Zapytałam, starając przypomnieć sobie cokolwiek. Pamiętałam wszystko, aż do momentu wejścia na komendę policji.
- Zasłabłaś - Odpowiedział, wyjmując z kieszeni fartucha lekarskiego, małą latarkę, którą po chwili włączył i skierował w stronę moich oczu - Z badań wynika, że nic poważnego Ci nie dolega - Dodał, chowając przedmiot z powrotem do kieszeni kitla - Jak ostatnio sypiasz ? - Zapytał.
- Chyba, dobrze - Odparłam.
- Z tego co powiedział mi Detektyw Gordon, mogłaś mieć ostatnio duży kontakt ze stresem - Po jego wyrazie twarzy i sposobie mówienia, zorientowałam się, że Lekarz wie od James'a pewnie wszystko, na temat ostatniego zamieszana wokół mnie, spowodowanego morderstwem. rodziców. Kiwnęłam lekko głową, potwierdzając tym jego słowa - Wszystko wskazuje na to, że to jest właśnie wynikiem stresu - Dodał.
- Możliwe - Odparłam cichym głosem.
- Na korytarzu jest jakaś dziewczyna - Od razu byłam pewna, że doktor mówi o Ivy - Jeśli chcesz...
- Niech wejdzie - Przerwałam mu ze słabym uśmiechem, który odwzajemnił - Doktorze ! - Zawołałam, nim zdążył opuścić salę - Jak długo tutaj będę ?
- Twój stan się polepszył, ale na wszelki wypadek zostaniesz jeden, góra dwa dni na obserwacji - Odpowiedział, po czym opuścił szare pomieszczenie. 

C.D.N  

LolowoMi 

I will not regret it ♦ Jerome Valeska /Joker♦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz