◊ 1.07 ◊

1K 92 5
                                    


...
- Jak było w LA ? -Zapytałam zaciekawiona. Chociaż i tak czułam co tam się działo. Ojciec załatwiał jakieś służbowe sprawy, a matka latała po sklepach, z myślą ,,Hmm, jakby Maya w tym wyglądała ?".
- Mamy dla Ciebie świetną wiadomość - Spojrzałam na rodziców, unosząc lekko lewą brew - Wyjeżdżasz z Gotham.

- Słucham ? - Mój drżący głos, na moment sprawił, że zastygłam, nie mogąc wykonać żadnego ruchu.
- Tata załatwił Ci stypendium na uniwersytecie w Los Angeles - Uśmiech mojej matki, był kompletnym przeciwieństwem mojego wyrazu twarzy.
- Ale przecież wam mówiłam, że chce zrobić sobie rok przerwy ! - Zaczęłam unosić swój ton głosu, przez co na twarzy ojca jak i matki pojawił się grymas ze złością.
- Zrobiliśmy to dla twojego dobra.
- Dobra ?! - Krzyknęłam wymachując rękami - Jakiego dobra? To jest moje życie i to tylko ja będę je sobie układała, nie wy ! - Ostatnie słowa powiedziałam głośno i wyraźnie, aby zrozumieli, że oni nie żyją moim życiem.
- Wiesz ile się napracowałem, aby przekonać Profesora aby Cię przyjął ? - Na słowa ojca, ręce mi po prostu opadły. Pokręciłam głową z dezaprobatą i zacisnęłam pięści.
- A czy spytaliście się mnie, czy ja tego chce ? -  Uderzyłam dłonią o blat ławy, a po chwili było słychać jak szklanka, uderza o podłogę i zamienia się w kawałki szkła.
- Jak ty się zachowujesz ? - Ton mojego ojca stał się jak zwykle zimy i wrogi.
- Idź do pokoju! Nie mogę na ciebie patrzeć, zawiodłam się - Słowa mojej matki sprawiły, że przestałam się dziwić rudowłosemu, czemu zadział tak, a nie inaczej. Osobiście nie zabiłabym moich rodziców, ale wyniosłabym się od nich, jak najdalej. Ruszyłam szybkim krokiem, w stronę przedpokoju, jednak nie miałam zamiaru zrobić tego, czego chcieli.
- Wiecie co - Zaczęłam rozzłoszczonym głosem, łapiąc za klamkę - Nie mam zamiaru słuchać waszego pierd**enia - Wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Usłyszałam tylko wściekły głos ojca, wołającego mnie, jednak jego krzyk i lament matki, przebijający się przez drewniane drzwi, nie robiły już na mnie takiego wrażenia, jak kiedyś.

***

Od kilku godzin, błąkałam się po ulicach Gotham. Nie obserwując dokładnie okolicy i drogi, którą przemierzałam, trafiłam na coś dziwnego. Wielki namiot cyrkowy, a za nim kilka przyczep. Dookoła było niesamowicie cicho, co lekko wystraszyło mnie, bo miejsce to, wyglądało aktualnie jak z jakiegoś horroru. Dziwne, wczoraj to miejsce tętniło życiem tak bardzo, że hałasy dobiegały, aż do mojego domu. Stojąc tak chwilę w miejscu i wpatrując się, na jedną z przyczep, wpadłam na nie do końca rozsądny pomysł. Nie miałam po co wracać do domu, a proszenie o przenocowanie u Michaela, skończyło by się telefonem jego matki do moich rodziców, więc w tym momencie spędzenie nocy w przyczepie, nie wydawało się być tak głupim pomysłem. Ruszyłam szybkim krokiem, w stronę białej przyczepy, zadowolona z pomysłu. Stanęłam na schodkach i zaczęłam ciągnąć drzwi. Mimo tego, że starałam się wykorzystać wszystkie swoje siły, nie dałam rady ich otworzyć. Ze zrezygnowaniem oparłam się o metalową powierzchnię drzwi, które po chwili uchyliły się.
- Ty idiotko - Szepnęłam sama do siebie, łapiąc się za czoło. Czyżby rodzice mnie przeceniali ? Chcą wysłać mnie na uniwersytet w Los Angeles, a ja nawet nie umiem otworzyć cholernych drzwi. Pokręciłam głową z dezaprobatą i weszłam do środka. Jednak na widok ogromnej plamy krwi, na powierzchni podłogi i mebli, momentalnie zastygłam. Zaczęłam robić kilka wolnych kroków w tył, jednak przy próbie postawienia kolejnego kroku, poczułam jak hamuje mnie przed tym, ciało. Odwróciłam się jak poparzona.
- Michael ! - Krzyknęłam przerażona.
- Co ty tu robisz ? - Jego głos był przepełniony złością, a dłonie zaciskały się w pięści. Pierwszy raz widziałam go, w takim stanie, przez co nie zdołałam wydać z siebie, żadnego słowa - Szukałem Cię od kilku godzin - Chłopak dodał, już nieco spokojniejszym głosem, po czym westchnął i przytulił mnie.
- Jak mnie znalazłeś ? - Nadal zszokowana faktem, że za mną znajduje się ogromna plama krwi, nie zdołałam, odwzajemnić gestu.
- Nie ważne - Odparł dokładnie skanując moją twarz - Chodź stąd - Skinęłam lekko głową i bez żadnego słowa opuściłam przyczepę.
- Co tam się stało ? - Wyszeptałam.
- Słucham ? - Zapytał ciemnowłosy, zamykając za sobą drzwi.
- Ta krew...
- Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień - Położył swoją dłoń, na moim ramieniu, a ja zaczęłam wpatrywać się w rozdeptaną trawę - Chodźmy lepiej.
- To był Jerome ... - Mój głos ponownie stał się cichy i słaby, na tyle, że chłopak nie usłyszał moich słów.

***

Od godziny siedziałam w barze Barbary, do którego zaprowadził mnie Michael, jednak pozostawił mnie on pod opieką blondynki, a on sam zniknął, jakoś 15 minut temu. Dziewczyna robiła drinki dla klientów, a ja siedząc na stołku barowym, wpatrywałam się w pustą już butelkę po piwie. Cały czas miałam przed oczami plamy krwi, rozpływające się po podłodze i powierzchni kilku mebli w przyczepie na terenie cyrku, a wspomnienie to powodowało u mnie paraliżujący strach, do tego obawiałam się, że Michael po wyjściu z klubu, zadzwonił po moich rodziców.
- Maya - Otrząsnęłam się z myśli i momentalnie przeniosłam wzrok, za stojącą przede mną Barbarę, która ze zdziwieniem w oczach, machała swoją dłonią przed moją twarzą.
- Tak ? - Dziewczyna kiwnęła głową, dając mi znak, aby się odwróciła, w stronę drzwi, znajdujących się kilkanaście metrów za mną. Niepewne zrobiłam to, obawiając się, że w drzwiach stoją moi rodzice, jednak ujrzałam tam Michaela, który przywoływał mnie gestem ręki. Niemal zeskoczyłam z zajmowanego przeze mnie miejsca i ruszyłam szybkim krokiem, w stronę ciemnowłosego.
- Musimy iść - Chwycił mnie za ramię i mocnym szarpnięciem sprawił, że po chwili znajdowałam się na korytarzu.
- Co ty robisz ? - Wyrwałam mu się i poprawiłam rękaw wiśniowej bluzy - Dokąd mamy iść ? - Dodałam szybko, gdy chłopak wyminął mnie i ruszył w stronę wyjścia na ulicę.
- Proszę Cię Maya - Chłopak odwrócił się szybko do mnie i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Na mojej twarzy pojawił się lekki grymas, jednak wiedziałam że pytacie o cokolwiek, nie ma w tej chwili sensu. Bez słowa ruszyłam z Michaelem do drzwi.

***
Od kilku minut, błąkaliśmy się po najciemniejszych uliczkach, jakich dotąd nie widziałam. Chłodny powiew wiatru i brak oświetlenia sprawił, że ponownie tego dnia poczułam się jakbym była postacią jakiegoś chorego horroru, a cisza panująca między mną na ciemnowłosym zaczęła powodować u mnie nieswoje uczucie.
- Stój - Chłopak zatrzymał mnie i zrobił kilka kroków w przód, a przez kompletną ciemność panującą w zaułku, straciłam go z pola widzenia.
- Michael ? - Mój cichy głos, doskonale rozniósł się w opustoszałej uliczce - Dokąd idziemy ? - Zapytałam z nadzieją, że za moment usłyszę odpowiedź z ust chłopaka.
- Do domu - Ktoś chwycił mnie od tyłu w talii i przyciągnął do siebie. Dopiero po chwili rozpoznałam głos tej osoby.
- Jerome - Powiedziałam cichym i lekko wystraszonym głosem. Po chwili poczułam jak robi mi się ciepło, jednak nie miałam pojęcia od czego. Od ciała rudowłosego ? A może od wypitego alkoholu ? Nie miała czasu nad rozmyślanie, na ten temat, bo moje kolana zaczęły się uginać, a oczy zamykać.

C.D.N

I will not regret it ♦ Jerome Valeska /Joker♦Where stories live. Discover now