◊ 1.11 ◊

956 70 7
                                    



- Całe Gotham jej szuka – Zrobiłam krok do przodu, gdy usłyszałam głos Michaela, dochodzący z otwartego okna, będącego kilka merów nade mną , na które momentalnie przeniosłam wzrok.

- Dlatego na jakiś czas powinna zniknąć – Po chwili z pierwszego piętra doszedł do mnie głos rudowłosego.

- Jest szansa, żeby zostawić ją pod opieką Ivy – Odparł Michael – Mieszka kilkanaście kilometrów pod miastem. Cisza, spokój i przede wszystkim mało ludzi.

- Nikt jej nie może zobaczyć, bez mojego pozwolenia.

* * *

- Gdybyś nie załatwił jej rodziców.

-To ona by to zrobiła – Wtrącił Michael – I były by jeszcze większy przypał.

Wszystkie te słowa, które usłyszałam sprawiły, że poczułam się zdruzgotana. Pokręciłam kilka razy głową, nie wierząc w to co słyszę, robiąc jednocześnie kilka kroków w tył i lekko uderzając o drewnianą, słabo stabilizowaną balustradę, w efekcie czego szklana doniczka stojąca na niej, momentalnie uderzając o podłoże rozsypała się na kilkanaście części.

- Maya ! - W oknie pojawił się rudowłosy, którego wyraz twarzy uświadomił mnie, że chłopak nie jest zadowolony z tego, że słyszałam ich rozmowę.

- Jerome – Odparłam słabym głosem, gdy chłopak po chwili zniknął za firanką. Niemalże po kilku sekundach, oboje pojawili się na ganku. Michael poruszył bezsłownie ustami, jakby chciał coś powiedzieć, jednak jedyne co było słychać to śpiew ptaków i miażdżące się pod moimi butami kawałki rozbitej doniczki.

- To ty ... - Zaczęłam słabym głosem jąkając się – Ty ich zabiłeś ? - Bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, czując jak moje dłonie zaczynają się trząść.

- Maya – Jerome chwycił moje dłonie, starając się, aby nasze spojrzenia skrzyżowały się, jednak mój rozczarowany wzrok był wpity w Michaela – Tak jest lepiej.

- Lepiej !? - Krzyknęłam odrywając się od rudowłosego.

- Ty też chciałaś ich zabić ! - Po chwili odezwał się blondyn.

- Owszem chciałam, ale.

- Ale Cię wyprzedziłem ! - Wtrącił oburzonym tonem – Co Cię tak boli ? - Zapytał przechylając głowę na bok – To, że nie żyją, czy to, że to ja się ich pozbyłem, a nie ty ?

- Michael wystarczy – Rudowłosy odwrócił się do niego i posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, na co blondyn nie zareagował żadnym gestem, jedynie uniósł głowę, po czym wymijając mnie zszedł po schodkach i ruszył w stronę pobliskiego lasku.

- Wiedziałeś ? - Zapytałam rozpaczliwym głosem, unosząc powoli wzrok na rudowłosego.

- Nie – Odparł, kładąc swoje dłonie na moich ramionach – Ale powiedz mi teraz szczerze. Zrobiłabyś to ? - Zapytał, na co lekko spuściłam głowę – Odpowiedz.

- Chciałam, żeby się bali – Odparłam wpatrując się w nierównomierne kawałki szkła – Ale gdybym wycelowała w nich z broni ... musiałabym chybić

***

Od dwóch dni, swój cały czas spędzałam w domu Ivy, która na szczęście okazała się być naprawdę sympatyczną dziewczyną, z którą mogłam porozmawiać praktycznie o wszystkim. Gdy opowiadałam jej o ostatniej sytuacji, związanej z Michaelem i rodzicami, miałam wrażenie, że rudowłosa jest jedyną osobą, która mnie rozumie. Nie czułam tego samego rozmawiając z Jerome'em. On wydawał się być obojętny na mój aktualny dziwny stan. Z jednej strony, początkowo pragnęłam śmierci rodziców, jednak z drugiej, nie byłam pewna, czy zdołałabym pozbyć się ich z tego świata i mojego życia.

Poczułam jak promienie porannego letniego słońca, przebijające się przez zasłony, ocieplają moją twarz. Od niechcenia otwarłam oczy i powoli uniosłam się na łokciach. Wzięłam głęboki wdech, czując jak uderza we mnie gorące powietrze, zapowiadające upalny dzień, co jak na Gotham, było rzadkim zdarzeniem. Wiecznie zachmurzone niebo, deszcz, wiatr. To właśnie było codzienną domeną tego miasta. Powoli wstałam z łóżka, po czym niemal od razu ruszyłam w stronę rozsuwanej szafy. Robiąc kilka kroków w jej stronę, zaczęłam rozmyślać na temat Jerome'a, który odkąd zostawił mnie pod opieką Ivy, nie pojawił się tu ani razu. Rozsunęłam prawe skrzydło szafy, po czym sięgnęłam z jednej z półek, wcześniej uszykowane ubranie. Po chwili miałam już na sobie szarą koszulkę i spodnie w wzór moro. Ogarnęłam szybko moje włosy, które podczas spania, dostały życie i ułożyły się w artystycznym nieładzie, Obejrzałam się w lustrze i niemal podskoczyłam, gdy w odbiciu ujrzałam wystraszoną twarz Ivy. Odwróciłam się i zdziwinieniem spojrzałam na dziewczynę, oczekując od niej wyjaśnień, na temat jej stanu.
- Jadą tu – Powiedziała lekko osłabionym głosem.
- Kto ? - Zapytałam, jednak dziewczyna ze strachem wpatrywała się we mnie. Szybkim krokiem podeszłam do niej, po czym położyłam dłonie na ramionach i lekko potrząsnęłam rudowłosą – Ivy kto tu jedzie ? - Dodałam unosząc lekko swój ton.
- Policja – Odparła – Ktoś im powiedział, że... - Ponownie jej głos ucichł.
- Że ? - Wtrąciłam, przerywając tym, aktualną ciszę, panującą między nami.
- Że to ty zabiłaś swoich rodziców – Odetchnęłam z ulgą, na co dziewczyna zareagowała uniesieniem lewej brwi – Nie boisz się ? - Zapytała.
- Ale czego ?- Odparłam z lekkim uśmiechem – Nie zabiłam ich.
- Ale uciekłaś – Wtrąciła. Otwarłam usta, chcąc coś powiedzieć, jednak przerwało mi to głośnie pukanie do drzwi.

Uniosłam głowę, chcąc pokazać Ivy, że nie powinna się niczym przejmować. Mimo, że wyglądała na dorosłą kobietę, czasem miałam wrażenie, że siedzi w niej mała przestraszona dziewczynka.

Szybkim krokiem przemierzyłam korytarz, prowadzący do drzwi, za którymi było słychać głos dwóch mężczyzn. Niemal od razu poznałam głos policjantów, którzy złożyli mi wizytę.
- Komisarz Gordon – Powiedziałam spokojnym głosem, po otwarciu drzwi, jednak mój entuzjazm zniknął zaraz, po ujrzeniu kilkunastu radiowozów, stojących pod posiadłością Ivy.
- Maya Winnler – Chwilową ciszę przerwał głos Detektywa Bullocka – Jesteś podejrzana o zabójstwo swoich rodziców – Dodał o chwili, wyjmując z jednej z kieszeni kajdanki.
- Nic nie zrobiłam – Odparłam, starając się zachować zimną krew.
- Wyjaśnimy to na komendzie – Dodał Gordon, na co kiwnęłam głową.
- Wezmę bluzę – Zrobiłam krok w bok, chwytając czarną rozpinaną bluzę, po czym wyszłam z domu rudowłosej. Gdy postawiłam krok, na pierwszym stopniu schodów, zostałam zatrzymana, przez Bullocka, który starał się założyć mi kajdanki – To nie będzie potrzebne – Powiedziałam, kręcąc lekko głową z dezaprobatą.
- Taki wymóg – Odpowiedział, po czym usłyszałam trzask zapinających się na zatrzask kajdanek.
- Rozumiem – Odparłam – Ale ja jestem niewinna.  

C.D.N

----------------------------------------------------------------
I jak wrażenia ? Aktualnie GCPD zgarnęło Mayę i ... to na tyle. Aktualnie staram się wymyślić coś większego, jakąś ciekawą akcje i prawdopodobnie jestem na dobrej drodze.

I will not regret it ♦ Jerome Valeska /Joker♦Onde as histórias ganham vida. Descobre agora