Rozdział 27 - Czas zacząć wszystko od nowa.

Zacznij od początku
                                    

Zamilkł i wpatrywał się we mnie w oczekiwanie. Nie mogłam z siebie wydobyć nawet dźwięku. Draco bardzo mnie zaskoczył...

  Bo dłuszej chwili milczenia w końcu podjęłam decyzję.

- Dobrze. - powiedziałam.

*-*-*-

  Nie wiedziałam czy dobrze robię czy nie, ale musiałam spróbować. W końcu obiecałam Draconowi. A skoro już coś komuś obiecałam to trzyba by było teraz tegóż słowa dotrzymać.
  Malfoy - na swoje szczęście- miał rację. Faktycznie jeden z pracowników z którym pracowałam wyraźnie dawał znać, że jest mną zainteresowany. Postanowiłam odpowoedzieć na zaczepki i umówić się z nim na randkę.
- Jak wyglądam? - spytałam Dracona przed wyjściem.
- Dobrze. - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Hej! Wszytko okay? - zapytałam i podeszłam do niego chwytając go za ramię.
- Jasne... - znów ten brak spojrzenia. Coś było na rzeczy, ale nie wiedziałam co...
- Przecież sam chciałeś żeby to zrobiła? - zauważyłam.
- Tak... Więc baw się dobrze. - uśmiechnął się do mnie wymuszonym uśmiechem i pierwszy raz od dłuszegp czasu na mnie spojrzał. Jego oczy były smutne przepełnione żalem, a nawet rozpaczą. Serce mi się krajało na ten widok.
- Naprawdę wszystko dobrze? Może chciałbyś mi o czymś powiedzieć? - zapytałam raz jeszcze.
- Nie wszystko w porzątku... Powinnaś już iść, bo się spóźnisz. - zerknęłam na ścienny zegar. Faktycznie było już późno. Pożegnałam się i teleportowałam w umuwione miejsce.

*-*-*-

  Była to mała mugolska kawiarnia, którą zaproponowałam. Zany - bo tak się nazywał ten z kim się umówiłam- już na mnie czekał. Uśmiechnął się na mój widok. Próbowałam odzajemnić uśmiech, ale wyszedł z tego tylko jakiś ponury grymas. Niezrażony Zany odsunął mi krzesło, pomógł mi usiąć a na stępnie zają mniejsce na przeciwko.
- Czego się napijesz? - zapytał przeglądając menu.
- Kawy. - odpowiedziałam szybko i bez zastanowienia. Było mi wszystko jedno. Nagle poczułam się nieswojo, jakbym popełniła jakąmś zbrodnie. Zignorowałam to uczucie i wyjrzałam za okno (zajeliśmy stolik przy dużej prostokątnej szybie).
- Ginny? - Zany nagle złapał mnie za rękę.
- Tak. - odpowiedziałam i szybko wyrwałam rękę z jego uścisku.
- Pytałem czy dobrze się czujesz, wydajesz się jakaś dziwnie blada?
- Nie wszytsko dobrze. - zapewniłam kłamiąc. Kelner przyniósł nasze zamówienia i uwolnił mnie od dalszych pytań - przynajmiej chwilowo. Nagle udałam, że jestem bardzo zajęta mieszaniem kawy i upijaniu miniaturowych łyków. Zany również spróbował swojej i aż się wzdygnął kiedy jego usta dotkneły gorzkiego napoju. Pośmiesznie odłożył filiżankę i niezręcznie potarł kark dłonią.
- Często ty przychodzisz? - zapytałam, aby zabić niezręczną ciszę.
- Czasami... - odpowiedziałam zdawkowo.

  Zany bawił się w 'przesłychanie'. Zadawła mi pytania na które (naj wyraźniej) liczył, że odpowiem. Starałam się jak mogłam, ale to wszystko zaczęło mnie wykończać. Nie umiałam sklecić nawet jednego poprawnego zdania po angielsku. Dlatego na wszystkie pytania odpowiadałam 'tak' , lub 'nie'. To było strasznie niegrzeczne z mojej strony i zdawałam sobie z tego sprawę.
  Dopiłam kawę dwoma wielkimi łykami i spojrzałam na ścienny zegra. Był kwadrans po szóstej. Nasza "randka" trwała równo przetnaście miut, a ja już miałam dość. To była kompletna katastrofa... Dlatego postanowiłam zrobić coś, co zapewne przy innych okolicznościach bym nie zrobiła...
- Przejdziemy się? - zaproponowałam nagle wskazując ręką mały park nieopodal parku.
- Janse. - zgodził się - tak jak myślałam.

  Gdy tylko oddaliliśmy się od głownej ulicy odwróciłam się i stanęłam na przeciw Zany'a.
- Posłuchaj... To co zaraz zrobię wyda ci się dziwne, ale muszę to zrobić. Obiecaj, że o tym zapomnisz?
- Ale Ginny ja nie mam pojęcia o co ci chodzi? - powiedział zdezorientowany Zany.
- Obiecaj! - zlekceważyłam go.
- Obiecuję. - obiecał w końcu.
Pocałowałam go. Sama do końca nie wiem dlaczego to zrobiłam... Ale chciałam się przekonać czy coś poczuję. Cokolwiek... Nic...
Nagle coś łupneło i poturlało się po ziemi. Przerwałam pocałunek i odwróciłam się napięcie. Jakieś pięc metrów za mną stał Draco i chwiał się na nogach. Był zdezorientowany i w wyraźnym szoku. Koło niego stał, a może bardziej leżał przewrócony metalowy kosz na śmieci.
- Draco? Co ty tutaj robisz? - zapytałam zaskoczona.
- Bo ja przechodziłem obok... Ja... - zająkał się. Nie brzmiało to ani trochę prawdziwie.
- Nie prawda kłamiesz! - krzyknęłam - Mam dość już tych wszystkich kłamstw, że wszytsko jest w początku! Powiedz mi o co chodzi! - zdenerwowałam się.
- Dobra! Skoro tego właśnie chcesz! - poczerwieniał ze złości na twarzy, ale zaraz po tem znów stał się blady, jakby uświadomił sobie, że teraz to już musi wyznać mi całą prawdę.
- Ja... To prawda nie znalałem się ty przypadkiem. Jaa... - przełknął głośno ślinę - śledziłem cię. - dokończył. - uderzyło to we mnie wielką falą.
- Ty? Śledziłeś mnie?! Ale dlaczego?- była w autentycznym szoku.
- Ciii... - zatkał moje usta dłonią. W tamtej chwili ten dotyk wydał mi się inny, nardziej intymny i paraliżujący niż wcześniej. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak blisko siebie staliśmy. - Wszystko ci wyjaśnie... Wiem, że to ja powiedziałem ci, żebyś poszła z kimś na randkę. Ale nie chodziło mi o jakiegoś przypadkowego gościa z pracy. Tylko o mnie. Jestem w tobie zakochany Ginny... Już od pięciu lat...
- Zakochany we mnie? - musiałam się upewnić.
- Tak. - potwierdził i pocałował mnie. Odziwo odzajemniłam pocałunek. Tym razem czułam wiele rzeczy... Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś poczuję ten rodzaj szczęścia i ... Porządanie? Chęć na więcej pocałunków...? A jednak jest to możliwe...




Wiem, że długo mnie nie było. Ale wena w końcu wróciła...
To jeszcze nie koniec tej historii, mam nadzieję, że zostaniecie z nią do końca.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 25, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pokochać Ginny to mało... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz