37." Zabiłeś ją?"

5.5K 352 25
                                    

 Naciskam na klamkę drzwi od kancelarii, ale one nie ustępują. Wzdycham ciężko po czym zaczynam szukać w swojej torebce kluczy. Zayn mi się przygląda, ale nic nie mówi, jest podenerwowany, co wcale nie wydaje się być dziwne, bo w takim momencie, każdy by był. Gdy nie znajduję swoich kluczy, popadam w jeszcze większą panikę.

Potrzebuję chwili, aby ochłonąć. Biorę dokładnie dwa głębokie wdechy, zanim wyciągam swój telefon z kieszeni spodni. Wyszukuję numeru do ochroniarza, naciskam zieloną słuchawkę i przystawiam urządzenie do ucha. Mija kilka sygnałów, w czasie których nerwowo tupię nogą , zanim Andrew odbiera.

- Słucham.– mówi głos po drugiej stronie.

- Przyjdziesz otworzyć mi drzwi? Stoję pod kancelarią.

- Jasne, już idę.

Wiem, że jest zdziwiony moim nagłym przyjazdem, ale nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie Zayn, on naprawdę mnie teraz potrzebuje. A ja zrobię wszystko, aby mu pomóc. Co prawda nie pomogę mu na tyle, aby nie trafił z powrotem do aresztu, na tę chwilę jest to praktycznie niemożliwe. Andrew pojawia się jakieś cztery minuty później, podczas gdy ja i Zayn siedzimy w ciszy, oboje zbyt zajęci własnymi myślami.

- Co cię tutaj sprowadza w niedziele? – pyta Andrew, po otwarciu nam drzwi.

- Pilna sprawa – odpowiadam mu jedynie i wraz z Zaynem kierujemy się do windy.

- Winda jest zamknięta, musicie iść schodami. – krzyczy za nami.

Sapię cicho, ale idę w stronę schodów. Zayn idzie za mną, wiem to bez odwracania się, jego kroki są na tyle głośne, w dodatku wszechpanująca cisza, sprawia, że wszystko staje się bardziej słyszalne.

- Na którym piętrze masz swoje biuro? – pyta Zayn. Odwracam się do niego, przystając na chwilę. Patrzę w jego oczy, próbując odczytać jego emocje. Jest to coś w rodzaju przygnębienia, pomieszanego ze złością.

- Ósmym - odpowiadam, co Zayn przyjmuje niechętnie, marudząc coś pod nosem.

- Świetnie. Nie mogłaś znaleźć rozwiązania, które by nie wymagało wejścia na ósme piętro?

Po raz kolejny przystaję na schodach, odwracam się do niego z mordem w oczach. W tej chwili jest takim niewdzięcznym dupkiem w stosunku do mnie. Zdecydowanie mam go dosyć w tej chwili.

- Przepraszam!? Staram ci się pomóc, abyś nie musiał siedzieć w więzieniu do usranej śmierci, bo wszystko na to wskazuje, a ty masz to w dupie. Pora docenić to, co ktoś robi dla ciebie.

Zayn się nie odzywa, ignoruje mnie i zaczyna wchodzić dalej.  Wkurwienie na niego daje mi takiej mocy i przyspieszenia w nogach, że nie czuję zmęczenia. Mam ochotę zepchnąć go z tych schodów za bycie takim strasznie aroganckim dupkiem.

Gdy dochodzimy na ósme piętro, omijam Zayna i wchodzę do swojego biura. Chłopak powtarza mój ruch, patrzę przez chwilę na niego, kiedy on rozgląda się po całym pomieszczeniu.

- Ładnie się tu urządziłaś, aż śmierdzi bogactwem. - stwierdza, na co wcale mu nie zamierzam odpowiadać, prycham cicho pod nosem i włączam swój komputer. - mógłbym cię pieprzyć na tym biurku.

Po raz kolejny ignoruję jego słowa. Jestem na niego wkurwiona i powinien to w końcu zrozumieć i najlepiej to się zamknąć.

- Więc zdradź mi swój plan. - Po raz kolejny się odzywa, za co mam ochotę znowu go zabić, bo nie mogę się skupić na pracy. W tej chwili zastanawiam się, po co kazałam mu pojechać ze mną. To zdecydowanie nie był zbyt dobry pomysł.

- Jedyne, na co wpadłam to odciągnięcie Woods'a od sprawy. Jeśli udowodniły, że on faktycznie działa niezgodnie z prawem, cały proces zacznie się ponownie.

- I to ma mi niby pomóc? Nie trafię do aresztu znowu? - prycha prześmiewczo.

- Trafisz. - Oznajmiam mu, ponownie skupiając się na pracy.

- Czyli to nie pomoże, ale i tak to robisz? Może byśmy zajęli się czymś bardziej pożytecznym jak ucieczka z kraju, wtedy mnie nie złapią.

Prawie spadam z krzesła na jego wyznanie, on nie może być aż tak głupi. Wtedy od razu byłby wzięty za winnego, pewnie poszukiwaliby go listem gończym i resztę życia spędziłby w więzieniu. Trochę kiepski pomysł na spędzenie reszty życia.

- Chyba cię coś boli, musimy działać zgodnie z prawem.

- Przestaliśmy działać zgodnie z prawem w momencie, kiedy wskoczyłaś mi do łóżka! - krzyczy.

Przerywam swoją pracę i patrzę na niego. Jest wkurwiony prawie tak jak ja. Najgorsze jest to, że on faktycznie ma rację.

- Masz rację, nasze kontakty powinny z powrotem przybrać czysto zawodowy charakter. - oznajmiam najspokojniej, jak potrafię. Chociaż wszystko się we mnie aż gotuje ze złości.

- Skupmy się na udowodnieniu twojej niewinności. - dodaję z powrotem wracając do pracy.

- Po co skoro i tak trafię do aresztu i będę uznany za winnego?

- Bo nie zabiłeś tamtej dziewczyny i musimy to udowodnić. - tłumaczę mu i chociaż coraz bardziej zaczynam tracić cierpliwość, udaję spokojną. Gdzieś po drodze straciłam swój profesjonalizm, który teraz koniecznie muszę odzyskać.

- Skąd niby wiesz, że tego nie zrobiłem? - warczy, a we mnie jakby coś uderza. Co jeśli on naprawdę to zrobił. Co jeśli ją zabił?

- Zabiłeś ją? - pytam, mój głos się łamie. Jestem totalnie załamana dzisiejszymi wydarzeniami,  a za chwilę być może otrzymam wiadomość, która może wszystko zmienić.

To zabił, czy nie zabił? Jak myślicie?

Jestem zalamana tym rozdziałem, pisałam go trzy razy, ciągle zmieniając treść. Dlatego nie było go w poniedziałek.

lawyer 》Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz