3. "tutaj nawet nie da się ciebie poderwać..."

10.3K 629 164
                                    

Po raz kolejny w swoim życiu idę długim szarym korytarzem. Wszystko tutaj wydaje się być bez życia.

-Mam widzenie z Malikiem- tłumaczę ochroniarzowi, który stoi najbliżej celi. Kiwa głową i przygląda mi się, odrobinę zbyt długo.

- Jest w pokoju widzenia- opowiada mi i ruchem głowy wskazuje na drzwi po prawej stronie. Nie dziękuję mu, nie muszę. On i tak ma to gdzieś.

Otwieram drzwi, rozglądam się chwilę po pomieszczeniu. Kilku policjantów patrzy na mnie, a ja po prostu nie mogę oprzeć się pokusie przewrócenia oczami, bo dokładnie zeskanowali wzrokiem moje ciało. W końcu przenoszę wzrok na mężczyznę siedzącego w rogu. Ma ciemne włosy, lekko rozczochrane, na jego ramionach jest pełno tatuaży, patrzę na jego nadgarstki ią oczywiście, że ma kajdanki.

Podchodzę do niego pewnie, ale on na mnie nie patrzy, co jest frustrujące, bo hej ja tu jestem i po za tym bardzo chcę zobaczyć jego twarz.

- Allison Williams, będę pańskim prawnikiem- mówię do niego i nawet chcę mu podać rękę, ale uświadamiam sobie, że on przecież ma kajdanki na rękach.

- Super- mówi i mimo że jego głos wprost ocieka jadem, przez moje plecy przechodzą tysiące dreszczy.

-Nic jej nie zrobiłem- dodaje i tym razem faktycznie unosi swój wzrok, aby na mnie spojrzeć.

Jego oczy są naprawdę zajebiście piękne. Zagryzam nerwowo wargę, jego wzrok mnie onieśmiela i to uczucie jest koszmarne. Nie lubię mieć czegoś poza moją kontrolą.

On sam jest przystojny i mimo że nie powinnam mam naprawdę ochotę się w niego wgapiać i robić nieprzyzwoite rzeczy.

- Mam na celu sprawić, abyś był niewinny i wyszedł stąd - odpowiadam mu w końcu i siadam na krześle dokładnie naprzeciwko niego.

- Mam nadzieję, nie za bardzo chce mi się tutaj siedzieć- przekrzywia głowę i delikatnie oblizuje swoje wargi, co okej jest naprawdę seksowne.

Naprawdę muszę użyć całej swojej silnej woli, aby nie przewrócić oczami, bo robi to specjalnie. On naprawdę chce mnie podniecić.

- Jak na razie nie ma dowodów. Jak dobrze pójdzie wyjdziesz w ciągu dwóch dni- tłumaczę mu- ale muszę wiedzieć wszystko.

- Dobra- wzrusza ramionami i rozsiada się na swoim krześle.

Jego noga przypadkowo ociera się kilka razy o moją łydkę, co sprawia, że mogę się zarumienić, a on zaczyna się śmiać.

- Pośpiesz się nie mam dużo czasu- także rozsiadam się na krześle i czekam aż zacznie opowiadać

- Ouch ktoś tu jest bardzo stanowczy- zaczyna się śmiać, co sprawia, że po prostu muszę przewrócić swoimi oczami.

-Zaczynaj.

- Okej- uśmiecha się ostatni raz- byłem u niej tego dnia, ale nic jej nie zrobiłem. Chciałem, aby zrezygnowała z tej pieprzonej randki.

- Byłeś zazdrosny?- pytam niegrzeczne mu przerywając, przez co gromi mnie wzrokiem.

- Nie byłem. Nie chciałem, aby się z nim spotkała

- To chyba jest, jak zazdrość- mówię, a on przewraca oczami

- To nie jest zazdrość. On po prostu nie był typem dla niej- akcentuje każde słowo wyraźnie- znam go znęcał się nad innymi dziewczynami. Ostrzegłem Blair, obiecała, że odwoła to spotkaniem. Zadzwoniła do niego był wściekły. Powiedział, że mu się nie odmawia. Siedziałem z nią jeszcze chwilę, ale naprawdę musiałem wyjść.

- Gdzie poszedłeś?

- Do domu, ale później wyszedłem do znajomych- tłumaczy ze spokojem.

- Czyli masz alibi- stwierdzam- czemu w takim razie tutaj siedzisz?

- Żaden z tych żałosnych policjancików mnie nie przesłuchał- unosi brew.

- Chcesz mi powiedzieć, że siedzisz tutaj bez żadnego przesłuchania?- unoszę głos szczerze zaskoczona.

- Tak. Wnieśli mnie tutaj siłą i dali jakieś zarzuty. Stwierdzili, że jestem winny i to wszystko.

- Daj mi maksymalnie tydzień i wyjdziesz stąd.

- Tylko się pośpiesz łóżka tutaj są cholernie niewygodne- uśmiecha się, czym kompletnie sprawia, że moje serce bije szybciej, bo cóż ma słodki uśmiech.

- Dam radę

- Wiem. Zakręcisz dupą i każdy będzie twój- mówi chamsko, ale mimo faktu, że to miało być chamskie, wcale takie nie było. Patrzę na niego pobłażliwie i przewracam oczami, a on się uśmiecha.

- Do zobaczenia wkrótce- wstaję z krzesła i biorę swoją torebkę.

- Mam nadzieję, że nie tutaj- odpowiada- tutaj nawet nie da się ciebie poderwać.

- Skąd wiesz, że dałabym siebie poderwać?- patrzę mu prosto w oczy przez moment, ale potem mówię głośniej do strażnika "koniec widzenia"

I mogę przysiąść, że gdy jestem prawie przy drzwiach słyszę jego cichy chichot. Co jest dziwne, bo siedzi w areszcie, jak się okazuje całkiem bezpodstawnie. Bo jest niewinny.

Tak, jest niewinny.

A moim celem stało się teraz udowodnienie tego, bo kim bym była, gdybym tego nie zrobiła.

lawyer 》Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz