Rozdział 27

7.5K 403 6
                                    

Jessamine

Tańczyłam z Jonathanem i czułam się w jego ramionach jak księżniczka. Miałam na sobie przepiękna niebieską suknię, która była tak szeroka, że ledwo mieściła się w kadrze. Chłopak był odziany w czarny frak, w którym wyglądał nieziemsko, a mnie na jego widok miękły kolana. Oboje czuliśmy się jak w bajce, której zakończenie nigdy nie miało nadejść. Gdy w pewnej chwili zatrzymaliśmy się obok wielkiego lustra, Jon pochylił się nade mną, aby mnie pocałować. Wahałam się, ale ostatecznie postanowiłam odwzajemnić jego czuły gest. Niestety nie było mi to dane, bo mój wzrok poleciał na lustro, w którym nie ujrzałam jego odbicia. Widziałam jedynie samą siebie i ani śladu Jona. Przestraszona odwróciłam wzrok, aby spojrzeć na swojego partnera. Okazało się, że chłopaka już tam nie było, a ja wybudziłam się ze snu zlana potem.

***

Szłam na uczelnię pieszo, będąc bardziej zestresowana niż zwykle. Za kilka godzin czekało mnie zaliczenie z prowadzenia działalności gospodarczej, do którego nie czułam się przygotowana. Trzymałam w dłoni książkę i starałam się powtórzyć choć najważniejsze fragmenty materiału, gdy nagle dostrzegłam Jona stojącego po drugiej stronie ulicy. Chłopak wpatrywał się w koronę drzewa i wyciągał rękę do góry, próbując dotknąć liści. Przestraszyłam się, że Jonathan znowu oddał się pijaństwu, więc czym prędzej zamknęłam książkę i podbiegłam do blondyna.

- Dobrze się czujesz? - rzuciłam, a Jon drgnął na dźwięk mojego głosu. Chłopak opuścił rękę i obrócił się w moim kierunku. - Nie żeby mnie to interesowało, ale Rosalie... - zaczęłam się tłumaczyć, nie chcąc przyznać, że wciąż w jakiś pokręcony sposób zależało mi na Jonathanie.

- Ze mną wszystko w porządku - zapewnił Jon i uniósł głowę do góry. Podążyłam za jego wzrokiem i na jednej z gałęzi drzewa dostrzegłam małego, rudego kota. - Próbuję go ściągnąć - wyjaśnił chłopak, przygryzając wargę w zamyśleniu.

- Mogę Ci jakoś pomóc? - spytałam niepewnie. Byłam szczerze wzruszona faktem, że Jonathan zainteresował się tym przestraszonym kociakiem.

- Właściwie... - zaczął ostrożnie Jon, rozważając coś w myślach. - Mogę Cię podnieść, a ty go ściągniesz - rzucił, przez co odrobinę się zarumieniłam. Wiedziałam, że chłopak chciał pomóc kotu, ale jego propozycja mimo wszystko wymagała zbliżenia. Po tak długim czasie miałam dotknąć chłopaka, a co więcej pozwolić mu się dotykać. Dopiero po chwili pozbyłam się tych myśli i postanowiłam poświęcić się dla dobra zwierzęcia.

- Okej - powiedziałam, kładąc książkę na trawniku. Po chwili odłożyłam obok niej także swoją torebkę i nerwowo wytarłam dłonie o spodnie. - Jak mam się ustawić? - spytałam, podchodząc bliżej Jona. On także wydawał się zdenerwowany, bo nerwowo przełknął ślinę, co nie umknęło mojej uwadze.

- Po prostu podejdź do mnie - poprosił cicho, a ja stanęłam jeszcze bliżej niego. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, ale przerwałam to, odwracając wzrok. Jonathan cicho westchnął i uklęknął, aby złapać mnie za nogi. Już po chwili jedna z jego rąk była owinięta wokół moich łydek, a drugą przytrzymywał mnie poniżej pośladków.

- Cześć maluszku - powiedziałam do kota, który znalazł się na wysokości mojej twarzy. Rudzielec miauczał cicho, co chwilę wbijając pazurki w korę drzewa. - Nic ci nie zrobię - zapewniłam, chcąc uspokoić zarówno siebie jak i kota. Wyciągnęłam ręce w kierunku zwierzęcia i delikatnie złapałam go wokół brzucha. - Nie bój się - rzuciłam, unosząc kociaka do góry. Już po chwili zwierzątko było przytulone do mojej piersi, a Jonathan powoli postawił mnie na ziemi.

- Słodziak - rzucił chłopak, głaszcząc kota za uchem. Nie mogłam się z nim nie zgodzić. Przez chwilę oboje staliśmy w ciszy, głaszcząc miękkie futerko zwierzęcia.

Zagubione DuszeWhere stories live. Discover now