Rozdział 7

10.6K 485 11
                                    

Jessamine

Nie wzięłam na poważnie tego, co Rosalie powiedziała na temat Jonathana. Byłam pewna, że chłopak nawet nie przyszedł na wyścigi, a siostrę okłamywał tylko po to, by w jej oczach stać się kimś odważniejszym i lepszym. Jednakże Rose miała swój własny rozum i uważała swojego brata za jeszcze większego idiotę i ryzykanta. Ja natomiast mimo braku wiary w obecność Jona na wyścigu, postanowiłam być ostrożna. Co rzecz jasna nie zmieniało faktu, że miałam zamiar nadal jeździć na motocyklu ojca i wygrywać każde zawody, w których wezmę udział.

- Co robisz tato? - spytałam, podbiegając do garażu, skąd ojciec wyciągał swój czarny motocykl.

- Jadę na siłownię. Umówiłem się tam z Christianem i Jonem - powiedział beztrosko, a ja zamarłam słysząc jego słowa. - William ma do nas dotrzeć nieco później - kontynuował.

- Nie możesz jechać na motocyklu! - zaprotestowałam nieco zbyt gwałtownie. Tata spojrzał na mnie podejrzliwie. Nie mogłam pozwolić ojcu odjechać na tym motocyklu za żadne skarby. Była to nowa maszyna, którą kupił zaledwie miesiąc temu i nie zdążył się nią jeszcze nikomu pochwalić. Nawet mama nie wiedziała o najnowszej inwestycji taty, bo chyba wyrzuciłaby go z domu.

- A to dlaczego? - spytał, podpierając ręce na biodrach.

- Bo - zaczęłam niepewnie. - Bo no - jęknęłam. - Bo jest za zimno na jazdę na motocyklu! - wykrzyknęłam uradowana, że w końcu udało mi się znaleźć jakąś sensowną wymówkę. - Przeziębisz się, a mama nie będzie z tego powodu zadowolona. Powinieneś jechać samochodem - stwierdziłam. - Poza tym za kilka dni mam urodziny, więc musisz być zdrowy, żeby móc odpowiednio świętować - dodałam.

- Nie wiem co kombinujesz młoda damo - zaczął ojciec z westchnieniem – ale tym razem Cię posłucham - rzucił, odprowadzając motocykl do garażu. - Nie chcę wiedzieć, co się roi w głowie nastolatki, ale pojadę samochodem - mruknął, a ja posłałam mu uroczy uśmiech.

- Po prostu bardzo Cię kocham i się o Ciebie martwię - stwierdziłam.

- Wiem, że mnie kochasz, ale to na pewno nie jest jedyny powód - domyślił się. - A teraz zmykaj do domu, bo za chwilę sama się przeziębisz. Ja jestem już spóźniony - stwierdził. Zaczekałam aż ojciec wyjechał z podwórza i pomachałam mu na pożegnanie. Kochałam tatę za to, że nigdy nie drążył niewygodnych tematów i ufał mi. W przeciwieństwe do mamy wiedział, że każdy powinien mieć jakieś sekrety, o których nie mówiło się rodzicom. Moim zdaniem taki układ był zdrowy i wyzwalający. Wyścigi odbywały się tylko raz w tygodniu, więc przed swoimi siedemnastymi urodzinami pojawiłam się na nich jeszcze tylko jeden raz. Tak samo jak za pierwszym razem, zaraz po zakończeniu wyścigu odjechałam szybko z miejsca zdarzenia, bo ludzie coraz bardziej interesowali się tym, kim byłam. Zapewne było to spowodowane faktem, że po raz drugi wygrałam wyścig. Egzekwo z mężczyzną na czerwonym motocyklu.

- Masz - powiedział Jonathan, wciskając mi do rąk kwiaty, które zaraz przed wejściem do domu wcisnęła mu Rose. Tak było co roku w moje urodziny. Chłopak przychodził tutaj tylko z konieczności i z szacunku do swojej mamy. Jon nigdy na mnie nie patrzył ani nie składał mi życzeń, co jakoś po mnie spływało. Za to od Rosalie dostałam jak zwykle coś oryginalnego, czyli bluzkę z własnym nadrukiem. Dokładniej mówiąc było to nasze wspólne zdjęcie z wakacji. Do tego zapakowała dla mnie naszyjnik z motocyklem, co niebywale przypadło mi do gustu. Od cioci Stephanie dostałam drogie perfumy, które i tak później oddawałam mamie. Rzadko używałam perfum, ale nie chciałam sprawiać cioci przykrości, bo co roku kupowała mi tą samą, drogą markę. Prezenty od Devilsów zawsze były wyszukane i kosztowne, ale moi rodzice także nie żałowali dla nich pieniędzy, jeśli tylko nadarzała się okazja, aby czymś ich obdarować. Po zjedzeniu wspólnej kolacji ja i Rosalie oddaliłyśmy się do mojego pokoju, natomiast William zabrał Jonathana do swojego.

Zagubione DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz