Rozdział 17

9.3K 444 11
                                    

Rosalie

Poślizgnęłam się, a całe życie dosłownie przeleciało mi przed oczami. Myślałam, że były to moje ostatnie chwile wśród żywych, ale ku mojemu zdumieniu, ktoś złapał mnie za rękę. Zwisałam nad przepaścią i gdyby ten ktoś mnie puścił, to byłoby już w pewnym sensie morderstwo.

- Trzymaj się! - krzyknął mężczyzna, który był poza zasięgiem mojego wzroku. Rzecz jasna spełniłam jego polecenie, bez żadnego zająknięcia. Zaczęłam obawiać się o swoje życie bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Na szczęście mój wybawca okazał się być silny, i szybko wciągnął mnie z powrotem na most, nie potrzebując przy tym niczyjej pomocy. Ja jedynie zwisałam bezwładnie i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Gdy w końcu stanęłam z mężczyzną twarzą w twarz, nagle zaczęłam przejmować się swoim wyglądem. Był o głowę wyższy ode mnie, miał piękne ciemne włosy i szare oczy. Na jego twarzy malował się równocześnie zmartwienie i strach. Byłam pewna, że brunet widział we mnie jedynie zdesperowaną, chorą psychicznie dziewczynę, która próbowała popełnić samobójstwo. Facet chyba miał trochę racji, bo w tamtej chwili nie myślałam do końca trzeźwo i podjęłam niewłaściwą decyzję siadając na tej pieprzonej barierce. - Nie bardzo wiem, jak powinienem się zachować - powiedział w końcu mężczyzna, a ja nadal przyglądałam mu się w milczeniu. Miał przyjemny głos i sprawiał wrażenie wyluzowanego, a zarazem inteligentnego. - Dlaczego chciałaś skoczyć? - spytał niepewnie, a ja poczułam wczechogarniającą potrzebę, aby wszystko mu wyjaśnić i zrzucić z siebie ten przygniatający ciężar. Podobno z obcymi lepiej się rozmawiało na takie tematy, więc miałam zamiar sprawdzić tą teorię. W końcu nie miałam nic do stracenia. Nie liczyło się dla mnie to, że w ogóle nie znałam tego mężczyzny, i że było już bardzo późno. W końcu kiedyś musiał nadejść ranek, a ja chciałam zapoznać się z brunetem nieco bliżej. Wszystko przecież podlegało zmianom.

Jonathan

Gdy William oznajmił, że wychodzi z domu, Jess tylko machnęła ręką i powróciła do całowania mojej szyi. Jej miękkie usta pozostawiały na mojej skórze mokre pocałunki, a ponieważ było to bardzo przyjemne, odchyliłem głowę w bok, by dać dziewczynie lepszy dostęp. W międzyczasie błądziłem dłońmi po jej nagim ciele. Miałem ogromną ochotę dobrać się do zapięcia jej stanika i zdjąć go jak najszybciej, ale obawiałem się, że mógłbym ją zniechęcić tak śmiałym posunięciem. Poza tym było na to odrobinę za wcześnie. Biorąc to wszystko pod uwagę zdziwiłem się, gdy Jess sama poprowadziła moje dłonie wzdłuż swoich pleców, aż do zapięcia biustonosza. Przez dłuższą chwilę nie robiłem nic, bo byłem trochę zdezorientowany, ale dziewczyna zaczęła dociskać moje dłonie na zapięciu stanika. Osunąłem się i spojrzałem w jej piękne oczy, które wpatrywały się we mnie z mieszaniną wielu sprzecznych uczuć.

- Nie chcesz? - spytała cicho, z wyczuwalnym w głosie rozczarowaniem.

- A ty tego chcesz? - odbiłem piłeczkę.

- Jeśli ty chcesz, to ja też - odparła brunetka, wzruszając lekko ramionami, a do mnie dotarł komizm całej tej sytuacji. Uśmiechnąłem się i przybliżyłem usta do szyi Jessamine. Delikatnie i powoli całowałem jej obnażoną skórę, a potem przeniosłem się na twarz i obcałowałem każdy jej skrawek. Zdawało mi się, że dziewczynę to łaskotało, ponieważ momentami chichotała i wiła się w moich ramionach. Poza tym z zadowoleniem zarejestrowałem, że moje pocałunki przyprawiały Jess o dreszcze, a na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka.

- Może najpierw kąpiel? - spytałem zachęcająco, ale nie zaprzestałem swoich pocałunków, bo podobało mi się jak ciało Jessamine reagowało na mój dotyk. Mieliśmy wziąć kąpiel już ponad godzinę temu, ale z każdą chwilą zbaczaliśmy z tej drogi.

Zagubione DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz