Rozdział 24

8K 412 11
                                    

Jonathan

Ubrałem czarną koszulę i jeansy, a potem zamknąłem mieszkanie i poszedłem na imprezę dla studentów. Siostra kazała mi się tam zjawić w celach towarzyskich, na co rzecz jasna nie miałem ochoty. Po pierwsze w ciągu ostatniego roku nie poznałem w tym College'u nikogo wartego uwagi, a po drugie nie miałem nastroju na zabawy. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że powinienem częściej wychodzić do ludzi, bo zaczynałem dziczeć. Na moją decyzję miała wpływ także Rosalie, której za wszelką cenę nie chciałem zawieść.

- Jesteś wreszcie - powiedziała, gdy udało mi się wypatrzeć ją w tłumie. Siedziała przy stoliku z Bellem i popijała drinka za drinkiem. Tymczasem Jake nawet nie zauważył mojego przybycia, bo był szczególnie zaaferowany tym, co działo się na scenie. Podążając za jego wzrokiem doznałem szoku i na moment zamarłem w bezruchu. Jessamine stała tam piękna jak zawsze i czekała na znak, aby zacząć śpiewać. Wokół otaczali ją członkowie zespołu, którzy uśmiechali się do niej i wymieniali między sobą krótkie polecenia. W jednym momencie wróciły do mnie wszystkie wspomnienia związane z Jessamine Olsen. Nasza nienawiść, wspólne wyścigi, nasze pocałunki, moja miłość do niej, nasze wspólne noce, jej nagie ciało, które tuliłem do siebie gdy spała. Nasze kłótnie, za które to ja zwykle przepraszałem, nawet wtedy, gdy Jess ponosiła winę. A przede wszystkim jej miłość do mnie. Miłość, którą wyczuwałem w każdym jej słowie, dotyku, pocałunku czy nawet spojrzeniu. Kochała mnie, byłem tego pewien, ale pewnego wieczora, jak zwykle chorobliwie zazdrosny, musiałem wszystko zjebać. Jess podjęła szybką decyzję, która zniszczyła nas oboje, choć przecież żadne z nas nie miało zamiaru ranić tego drugiego. Teraz mogłem jedynie patrzeć jak dziewczyna stała tak blisko mnie, równocześnie będąc całkowicie poza moim zasięgiem. Niestety najgorsze nadeszło dopiero gdy zaczęła śpiewać. Śpiewała o miłości i o tym jakie przynosiła ona cierpienie. Jessamine miała piękny głos, którego mogłem słuchać całymi dniami, gdy śpiewała tylko dla mnie. Oczywiście musiałem na to wcześniej zasłużyć, a piosenki zwykle były swego rodzaju pieśnią na dobranoc.

- Przestań - usłyszałem słowa swojej siostry, które docierały do mnie z oddali. Czułem się tak, jakbym nagle znalazł się w innej rzeczywistości, na całkiem innej planecie. Nawet gdyby zawołał mnie sam Bóg, to nie zdołałbym oderwać spojrzenia od kobiety, którą kochałem. Nawet jeśli ona już dawno temu spisała mnie na straty i nie czuła do mnie nic prócz nienawiści. W pewnym momencie dostrzegłem błysk na policzku Jess, który odbijał się od reflektorów. Byłem przekonany, że to łza, którą od razu chciałem zetrzeć, albo scałować. Chciałem przytulić Jessamine do piersi i wyznać jej co czułem, gdy nie było jej przy mnie tak długo. Niestety wiedziałem, że już nigdy nie będzie mi dane zrobić żadnej z tych rzeczy, co zabolało mnie ze zdwojoną siłą. Trzeźwość umysłu sprawiała, że do mojej świadomości docierały same nieprzyjemne spostrzeżenia. Przeszedł mnie zimny dreszcz, który został spowodowany dziwnym bólem w sercu, ale w tamtej chwili nie chciałem skupiać się na sobie. Dlaczego moja ukochana płakała? Nie liczyło się to, że już nie była moja. Jej łzy wciąż sprawiały mi przykrość i cierpienie. Nigdy nie wiedziałem co powinienem zrobić, gdy Jessamine płakała, więc po prostu starałem się nie dopuścić do takiej sytuacji, co całkiem dobrze mi wychodziło. Aż do dnia, w którym pojechaliśmy ze znajomymi na ognisko, aby pożegnać się ze szkołą średnią. Minął już rok, a ja przez cały ten czas myślałem o niej i użalałem się nad sobą. Przez rok nie widziałem jej pięknych, niespotykanych oczu. Poza tym, że Jess wyglądała na przybitą i niedożywioną, nie zmieniła się w ogóle. Gdy piosenka dobiegła końca, a dziewczyna opuściła scenę, odwróciłem się na pięcie i pobiegłem przed siebie. Spędziłem na imprezie zaledwie pięć minut, a już potrzebowałem odreagować. Gdy znalazłem się w pobliskim parku usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłoniach. Nie byłem pewien jak długo tam siedziałem, ale w końcu doszedłem do pewnych wniosków. Jessamine Olsen była od zawsze moim tlenem i choćby dlatego musiałem wrócić na imprezę studencką. Musiałem uzupełnić zapas tlenu na najbliższe miesiące, lub nawet lata. Nie byłem pewien jak długo jeszcze zajmie mi pielęgnowanie tej martwiej miłości, ale z nową determinacją podniosłem się z miejsca i ruszyłem w stronę College'u.

Zagubione DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz