Rozdział 14

9.6K 468 5
                                    

Jonathan

Gdy już odrobinę się ogarnąłem, postanowiłem zejść na parter, aby coś zjeść. Właściwie po raz ostatni jadłem w domu jeszcze przed wyjściem na imprezę, więc byłem już trochę głodny. Nie powinienem opychać się przed snem, ale ostatecznie stwierdziłem, że ten jeden raz mi nie zaszkodzi. Gdy tylko pojawiłem się w salonie, rozmowy nagle przycichły, a oczy wszystkich skierowały się na mnie.

- Co znowu? - spytałem, nieco skrępowany ich wścibskimi spojrzeniami.

- Nic, nic - zapewniła ciocia Wanessa, machając dłonią w przesadnie obojętnym geście. Powiedziała to takim tonem, który wskazywał na to, że coś jednak było na rzeczy. - Jeśli masz ochotę, to zrób sobie kolację - dodała po chwili, a ja tylko wzruszyłem ramionami i poszedłem do kuchni. Moim celem była rzecz jasna lodówka, która w przeciwieństwie do ludzi jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Zawsze gdy ktoś mnie wkurzył, mogłem pocieszyć się pysznym jedzonkiem. Żywiłem ogromną nadzieję, że Olsenowie trzymali w lodówce coś słodkiego.

- Jon. - Moja mama weszła do pomieszczenia wraz z ciocią, akurat w momencie, gdy trzymałem w ustach spory kawałek ciasta. Wychyliłem głowę zza drzwi lodówki, a kobiety zachichotały.

- No co? - spytałem z pełnymi ustami, powoli zamykając lodówkę.

- Najpierw przełknij - powiedziała z rozbawieniem ciocia. Obie zaczekały aż przeżułem to, co miałem w ustach, a następnie zmusiły mnie do spojrzenia im prosto w oczy. Oparłem się o brat w nadziei, że kobiety szybko dadzą mi spokój, ale niestety się myliłem.

- A więc - zacząłem, chcąc przyspieszyć nieuniknioną rozmowę - co tym razem? - spytałem, wycierając usta rękawem swojej czarnej koszuli. Był to zły nawyk, ale od lat nie potrafiłem się go wyzbyć. Niestety nikt nie był idealny, nawet ja.

- Jak się bawiłeś na urodzinach? - spytała matka, a ja posłałem jej ciepły uśmiech.

- Lepiej niż zwykle - zapewniłem tajemniczo, ale po chwili wróciłem na ziemię. - A co? - spytałem podejrzliwie i przeleciałem spojrzeniem po obu kobietach. Tymczasem one wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Robiły z tej sytuacji nie wiadomo co i za wiele sobie wyobrażały. Co prawda ja też wyobrażałem sobie pewne rzeczy z Jess, ale na to było jeszcze za wcześnie. Aby móc cokolwiek powiedzieć, najpierw musiałem porozmawiać z dziewczyną, która spała w pokoju na górze. - Powiedzcie wprost o co wam chodzi, bo chciałbym położyć się spać - ponagliłem je.

- Jesteście parą? - spytała ciocia, a ja oczywiście od razu domyśliłem się, kogo miała na myśli.

- Nie – rzuciłem, ale nie dodałem, że bardzo bym tego chciał. Gdybym odważył się na takie wyznanie w obecności ciotki i matki, już nigdy nie zaznałbym spokoju. Na razie nasze mamy nie musiały wiedzieć, że mnie i Jess łączyły jakieś głębsze relacje. Poza przytulaniem na jej siedemnastych urodzinach i dzisiejszym powrotem do domu, nie miały żadnych dowodów.

- To dlaczego ją dzisiaj przyniosłeś? - spytała moja mama, a ja spojrzałem na nią jak na idiotkę.

- Wolałabyś, żebym ją tam zostawił? - rzuciłem, unosząc brwi.

- Nie, nie - powiedziała mama i niepewnie przygryzła wargę. Dobrze ją znałem i wiedziałem, że robiła tak tylko wtedy, gdy do czegoś się przymierzała. - Powiedz mi synu - zaczęła, a ja wyczułem kłopoty. - Czy Jess Ci się podoba? - spytała, rzucając cioci Wanessie przelotne spojrzenie. Rozmawiały ze mną jak z przedszkolakiem i jak zwykle wtrącały się w nie swoje sprawy, ale poniekąd potrafiłem je zrozumieć. Od lat były prawdziwymi przyjaciółkami od serca czy jakoś tak. Zawsze to powtarzały.

Zagubione DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz