PI Ę T N A Ś C I E /じゅうご

477 87 70
                                    


Po korytarzu rozległ się głuchy odgłos plaśnięcia. Wzrok Nanami padł na upuszczone kartki z nutami. Widok podeptanych marzeń był bardziej bolesny niż piekący policzek, nie śmiała się jednak ruszyć.

– Jak bardzo bezużyteczna możesz być? Brzdąkaniem mogą zajmować się dzieci nieudaczników, a nie ty – odparła surowo Yukino. Oczy miała niebieskie i zimne, włosy złociste i jedwabiste, a skórę nieskazitelną jak gwiazda filmowa. Nawet bez drogich ubrań wyglądałaby jak miliard jenów, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. Przypominałaby ziemską formę bogini, gdyby nie szpetny grymas, który przyozdabiał jej piękną twarz. – Jeśli jeszcze raz usłyszę o tym żenującym kaprysie, o wszystkim dowie się ojciec.

Nanami starała się nie dygotać. Powinna mieć w tym wprawę, a mimo to niekontrolowanie drżała, gdy słyszała surowy głos matki. Ledwie udało jej się podnieść głowę. Wiedziała, że jeśli nie odpowie, pogorszy tylko sytuację.

– Zrozumiałam. To się więcej nie powtórzy.

– Oczywiście, że nie. – Yukino poprawiła torebkę i odwróciła się w stronę klatki schodowej. – Jak wrócisz do domu, chcę usłyszeć, jakie dodatkowe aktywności wybrałaś. Jeśli nie będzie to nic ambitnego, przeniesiemy cię do prywatnego gimnazjum.

Z policzków Nanami odpłynęła krew. Skrzywiła się na wyobrażenie szkolnej dżungli pełnej zarozumiałych i bogatych dzieciaków, ale nie mogła nic powiedzieć. Dyskutowały o tym wiele, wiele razy. Yukino wolała, żeby chodziła do prywatnego gimnazjum w Tokio, ale ona chciała...

Nie miało znaczenia, co chciała, mimo to musiała zostać w Akito. Musiała zostać i uczęszczać do tej samej szkoły, co Shin. W przeciwnym razie rozleciałaby się na kawałki, a jej dotychczasowy trud i cierpienie poszłyby na marne.

Minęły tygodnie pełne zaciętych kłótni, zanim Yukino wreszcie pozwoliła Nanami chodzić do zwykłego gimnazjum, ale tylko pod warunkiem, że będzie spełniać jej oczekiwania i się słuchać. Takeru natomiast nie przeszkadzał brak wpływu na decyzję żony. Tak po prostu funkcjonowała ich rodzina. Yukino wydawała rozkazy; Takeru je wykonywał, a Nanami musiała się im podporządkowywać.

– Dobrze – odezwała się, wiedząc, że brak odpowiedzi tylko rozsierdzi bardziej matkę.

Yukino prychnęła jak naburmuszony kot, po czym ruszyła bez słowa ku wyjściu ze szkoły. Nanami odprowadziła ją pustym spojrzeniem, nie ruszając się z miejsca. Dopiero zarejestrowany kątem oka ruch sprowadził ją na ziemię.

Odwróciła głowę tuż przed tym, jak Shin złapał ją za rękę.

– Przejdziemy się?

– Yhm.

Przez Shina jej oczy, jeszcze chwilę temu tak samo zimne, jak matki, nabrały rozpaczliwego wyrazu. Zwróciła twarz w stronę okien, by niczego nie dać po sobie poznać, i pozwoliła się poprowadzić na dziedziniec.

Jak tylko znaleźli się poza zasięgiem słuchu innych uczniów, zajęli ławkę tuż obok szkolnego ogródka. Wtedy Nanami zmarkotniała jeszcze bardziej. Przez chwilę chciała poprosić Shina, żeby nie puszczał jej dłoni, lecz nie mogła tego zrobić. Nie tak wyglądały sprawy pomiędzy nimi. Byli przyjaciółmi. Przyjaciółmi z dzieciństwa. Niczym więcej.

– Wiesz, że nie musisz przy mnie udawać. Możesz mi wszystko powiedzieć, Nanami.

– Nana – szepnęła. – Wolę, gdy mówisz do mnie Nana.

– To pasowało do ciebie, gdy byłaś dzieckiem.

– No i co z tego? Dalej mi się podoba.

– Dobrze, zapamiętam to – zapewnił z uspokajającym uśmiechem.

【Oczy, które mówią】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz