"Jestem cały twój"

541 49 3
                                    

       -Czuję się okropnie z tym, że wyjeżdżam w momencie gdy Niall jest w takim stanie. On przecież może się wybudzić w każdej chwili, a świadomość, że mnie przy tym nie będzie, jest nie do zniesienia.- powiedziałem popijając swoją kawę z karmelem. Minął dokładnie miesiąc od czasu wypadku, przez który Niall wciąż leży w szpitalu i nikt właściwie nie wie kiedy otwory oczy i czy w ogóle to nastąpi. Carmen, która siedziała naprzeciwko mnie, chwyciła mnie za prawą dłoń, którą położyłem na blacie stołu, i uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

-Harry, obiecuję, że gdy tylko coś się będzie działo, napiszę lub zadzwonię. Będziesz informowany na bieżąco o stanie zdrowia Nialla.- odparła miękkim i uspakajającym głosem. Od kiedy ją pierwszy raz ujrzałem, wiedziałem, że jest stworzona dla mojego przyjaciela. Była jego damską wersją. Tak samo jak i on, przypominała wyglądem i nie tylko, aniołka. Cieszyłem się, że Niall w końcu ma osobę, która się o niego tak troszczy i martwi. Miałem tylko nadzieję, że wybudzi się i zobaczy ile tak właściwie Carmen już dla niego zrobiła, i ile się wycierpiała.

-Dobrze, w takim razie polecę. Przecież nie zostawię Louisa, a poza tym obiecałem mu już na wakacjach, że będę mu towarzyszył w czasie trasy- powiedziałem upijając ostatni łyk trunku.

-Świetnie! Cieszę się, że między wami się już poprawiło. Gdy was widzę razem, to wszystko tak momentalnie nabiera kolorów. Jesteście dla siebie stworzeni.- uśmiechnęła się. Chwilę później spojrzała nad moje ramię i pomachała komuś, kto już sekundę potem, musnął moje ramię, opuszkami palców.

-Cześć skarbie.- usłyszałem za sobą, po czym Lou pocałował mnie w policzek i usiadł obok mnie.

-Urządzacie sobie spotkania, beze mnie? Mam być zazdrosny?- zaśmiał się szturchając Carmen w ramie.

-Myślę, że nie masz o co Lou. Nasza rozmowa głównie opierała się na stanie zdrowia Nialla i o tym jakie masz super bicki od chodzenia na siłownie.- odparła blondynka, na co się zaśmiałem.

-Ale ja nie chodzę na siłownie.- odpowiedział zdezorientowany Louis.

-Skarbie, to była ironia.- pocałowałem jego czoło, a on przewrócił oczyma.

-A właśnie.. Jak z Niallem?- spytał Louis, zwracając się do Carmen.

-Na razie nic. Jego stan jest stabilny, ale wciąż żadnych oznak tego, że ma się wybudzić. To może nastąpić w każdej chwili.- powiedziała smutniejąc. Chciałem ją pocieszyć i powiedzieć coś, co podniosło by ją na duchu, chociaż na chwilę, ale zadzwonił jej telefon. Carmen odebrała go błyskawicznie, widząc numer telefonu na ekranie, więc musiał być to ktoś ważny. Chwilę siedziała nieruchomo, jedynie słuchając kogoś po drugiej stronie słuchawki, po czym jej twarz rozpromieniała. Odłożyła telefon i wyszczerzyła się, a oczy zaszły jej łzami.

-Na przykład w takiej chwili. Niall się obudził.- powiedziała, po czym zaczęliśmy się wszyscy zbierać bez słowa, aby jak najszybciej być w szpitalu.

***

        Niall był lekko blady gdy z nim rozmawialiśmy, ale trzymał się naprawdę dobrze. Powiedział, że to było najdziwniejsze co kiedykolwiek przeżył i, że nie chce o tym rozmawiać. Widać było, że gdy patrzył na Carmen, miał jakby żal do samego siebie. Chciał ją przeprosić, ale nie wiedział jak się za to zabrać.

-Carmen siedziała całe tygodnie tutaj, dniami i nocami.- odparłem gdy blondynka poszła do toalety.

-Wiem, czułem kogoś obecność. Jakby czuwał nade mną anioł. W sumie, ona bardzo przypomina anioła.- zaśmiał się blondyn, a ja dopiero wtedy zrozumiałem jak mi go brakowało.

-Jest dla ciebie ważna? Chce wiedzieć Niall, bo to wspaniała osoba, nie możesz jej skrzywdzić.- powiedziałem.

-Jest, i to bardzo. A to co dla mnie zrobiła, w czasie gdy ja byłem w śpiączce, jeszcze potęguje moje uczucie do niej.- uśmiechnął się a ja zobaczywszy, że wróciła Carmen, postanowiłem zostawić ich na trochę samych. Przeszedłem na korytarz, gdzie siedział Lou, czekając na mnie. Usiadłem obok niego i chwyciłem go za rękę, całując kostki.

-Co jest?- spytałem wpatrując się w moje oczy.

-Kocham cię.- szepnąłem mu do uszka, a gdy odsunąłem się od niego, widziałem łzy w jego oczach.

-Ja ciebie też Harry. Kocham Cię, jak nikogo innego na świecie. Przecież to dzięki Tobie, jestem tu gdzie jestem.- powiedział i dał mi szybkiego buziaka w usta. Chwilę jeszcze siedzieliśmy w szpitalu rozmawiając z Niallem. Dowiedzieliśmy się, że blondyn musi zostać jeszcze na parę dni w szpitalu, po czym wypuszczą go do domu jeżeli nie będzie żadnych przeciw skazań. Wieczorem ja i Lou pojechaliśmy do domu, aby spakować mnie, ponieważ za dwa dni mieliśmy wylot do Londynu, gdzie Louis zaczyna trasę.

-Myślisz, że mogę to zabrać ze sobą?- spytałem wkładając na siebie koszulę w kwiaty. Louis spojrzał na mnie i uniósł jedną brew do góry, uśmiechając się z przekąsem.

-Od kiedy nosisz koszule? Stąd to masz, w ogóle?- zaśmiał się. - To znaczy, wyglądasz świetnie, ale..- podszedł do mnie i rozpiął mi dwa górne guziki, tak, że kawałek mojej klatki piersiowej był uwidoczniony.

-Tak wyglądasz idealnie. Brakuje tylko tatuaży i jakiegoś fajnego wisiorka.- zaśmiał się całując mnie w czoło.

-Jacy my jesteśmy całuśni ostatnio. Co ci się stało Panie Tomlinson?- spytałem mojego chłopaka, wkładając mu rękę pod bluzkę. Dotykałem jego gładkiej, miękkiej skóry, opuszkami palców.

-Nie nakręcaj mnie Harold.- pogroził mi palcem, odsuwając się ode mnie trochę. -Twój ojciec jest w domu, i nie jestem pewien czy chciałby nas zobaczyć w sytuacji, o której właśnie przez Ciebie myślę.- powiedział, siadając na moim łóżku.Usiadłem na nim, przeczesując jego orzechowe włosy, palcami.

-Jakiej? Opowiedz mi o tym.- przygryzłem wargę, chcąc wyglądać, chociaż trochę ponętnie,ale chyba mi nie wyszło, ponieważ Lou się zaśmiał.- Co w tym śmiesznego? Śmieszę Cię?

-Nie skarbie.- przytrzymał mnie gdy chciałem z niego zejść.- Tylko to do Ciebie nie pasuje. Ostatnio jesteś, jak taki słodki kotek a gdy próbujesz być "taki", i tak wychodzi na to, że jesteś najsłodszy na świecie.- pocałował mnie w policzek.

-Oh..- odparłem jedynie, napierając na niego.- Too.. skoro mój tata jest w domu, to może pojedziemy do Ciebie do mieszkania?- spytałem kreśląc kółka na jego skórze.

-Pod jednym warunkiem.- szepnął Lou.

-Jakim?

-Będę mógł wcielić swoje aktualne myśli w czyny.- uśmiechnął się tajemniczo, a ja zaśmiałem się.

-Jestem cały twój.- powiedziałem otwierając ręce.

-Dobrze, to dokończmy pakowanie i pojedziemy do mnie.- puścił mi oczko, na co lekko się zarumieniłem.

-O, właśnie takiego Cię lubię.- pocałował mnie.- Mój kotek.

Chwilę staliśmy wtuleni, po czym dokończyliśmy mnie pakować. Gdy już walizki stały załadowane koło łóżka, ostatni raz sprawdziliśmy czy niczego nie zapomniałem i pojechaliśmy do Louisa, spędzić miły wieczór.

_______________________________

I'm back!

Tak dobrze widzicie, jestem już i dodałam nowy rozdział! Mam nadzieję, że tym razem wena mnie nie opuści, a jak już to, na nie tak długi czas.

Piszcie w komentarzach, jak podoba się wam rozdział i co u was nowego! :)

P.S. Dziękuje skarby za 30k wyświetleń! Jesteście kochani!

Homeless Angel/ l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz